Niedziele zawsze są super - jak Supersi.
Niedziela, chociaż dla mnie to już trochę poniedziałek, bo wczoraj poleniuchowałam i dzisiaj trzeba się zabrać do pracy. Przydałby mi się jakiś długi weekend albo wakacje ;-). A Wam jak mija niedziela? Dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam komiks, który porwał mnie już od pierwszych stron. Ciekawi? Zapraszam na recenzję:-).
Supersi. Mała gwiazda tuż pod Tsih.
Tytuł wymowny, okładka zachęcająca, historia... dość znana - przybysze z kosmosu na ziemi zyskują super moce i ratują ludzkość, ale nie jest też taka sama jak pierwowzór ;-).
Tak to się zaczyna. Pierwsza strona, a już czuć emocję i adrenalinę. Mat, Lili i Benji to rodzeństwo zupełnie nie wyróżniające się wśród otoczenia. Tak przynajmniej chciałby Mat, najstarszy z całej trójki. Jednak ciężko jest być normalnym, kiedy ma się super moce. Zwłaszcza kiedy rówieśnicy wykorzystują nasze strachy i słabości. Co z tego wyniknie? Czy Mat wytrzyma presję otoczenia i nie zdradzi rodzinnej tajemnicy? A może to Lili lub Benji staną w podbramkowej sytuacji, z której wyciągną ich tylko super moce? Na pewno będzie ciekawie.
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to (na szczęście jednorazowe) spolszczenie imienia Mat (Mateusz). Jak dla mnie było to zupełnie nie potrzebne. Jest to jednak jedyna rzecz, na jaką mogę narzekać. Fabuła jest wciągająca, akcja ma odpowiednie tempo, a bohaterowie... no cóż, już zyskali moją sympatię. Także jak najbardziej polecam :-).
Też miło spędziłam z nią czas.
OdpowiedzUsuńNie żałuję, że zapoznałam się z tym komiksem.
OdpowiedzUsuńTo była naprawdę bardzo ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę polecać ten komiks dalej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie tej interesującej czytelniczej przygody.
OdpowiedzUsuń