Mistrz romansu Nozaki. Waneko - recenzja.

 Mangowy czwartek! Wiem, że czekaliście ;-). Dzisiaj dam Wam trochę odetchnąć od superbohaterów, ale to wcale nie znaczy, ze będzie nudno. Wręcz przeciwnie, będzie bardzo emocjonująco!


 

Mistrz Romansu Nozaki.

Umetaro Nozaki to zwykły licealista. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny, często przyciąga uwagę dziewcząt. Nikt nie wie jednak, że poza szkołą jest twórca mang dla dziewczyn (shojo). Pełnych romantyzmu, miłości i płomiennych romansów (oczywiście odpowiednich dla młodych kobiet w wieku szkolnym). Chiyo Sakura zbiera się na odwagę i postanawia wyznać uczucia. Jak to w życiu bywa... zostaje jego asystentką ;-).

Logiczny romans.

Ta manga to komedia pomyłek i niedopowiedzeń. Sam początek tej historii to jedna wielka komedia. Wyobraźcie sobie... Dziewczyna chce wyznać miłość chłopakowi, strasznie się stresuje i w końcu mówi, że jest fanką (być może, ale to tylko moje domysły, w języku japońskim fanka ma coś wspólnego z miłością) i zamiast namiętnego pocałunku dostaje autograf. 

Długo się zastanawiałam, co tak bardzo bawi mnie w tej mandze i w końcu doszłam do wniosku, ze to próba racjonalizowania miłości. Nozaki idealnie odwzorowuje męski, logiczny punkt widzenia. Coś w stylu uczucia istnieją, ale musimy postępować zgodnie z obowiązującymi zasadami. Za to Sakura myśli zupełnie odwrotnie. Przykładem może być jedna z pierwszych scen, gdzie Nozaki próbuje wymyślić coś romantycznego, a jego nowa asystentka proponuje scenę związaną ze wspólną jazdą na rowerze. Mistrz romansu jednak zasypuje ją szeregiem przepisów i paragrafów, które absolutnie wykluczają takie zachowanie.



Forma.

Pierwszy raz spotykam się z takim podziałem okienek. Trochę kojarzy mi się z paskami z Garfieldem. Widziałam, że sporo osób narzeka na taką formę, twierdząc że manga jest za bardzo podzielona. Uważam, że nie jest to do końca prawda, ponieważ wszystkie "pojedyncze" komiksy są ze sobą ściśle połączone.

Ale...

Jest też na co narzekać. O ile pierwsze trzy tomy czyta się bardzo szybko i przyjemnie, tak w kolejnych czuć powtarzalny schemat. Nie pomagają nowe postaci, czy urocze stworzonka. Być może gdybym wcześniej nie poznała mangi o tworzeniu mangi, odebrałabym Nozakiego inaczej. A tak niestety mam trochę wrażenie, że pomysł na tę historię szybko się wypalił, ale brnęła ona dalej siłą rozpędu.


Zgarnąć z półki?

Tak. Chociaż wydaje mi się, że Mistrz romansu Nozaki jest skierowany do młodszych odbiorców. Co nie oznacza, że źle bawiłam się podczas czytania. Jest to naprawdę sympatyczna manga, z którą miło spędza się czas :-).

Tytuł:              Mistrz romansu Nozaki
Autor:             Izumi Tsubaki
Wydawnictwo: Waneko
Tłumaczenie:   Amelia Lipko
Tom:                1-9
 

 

My little pony. 100 naklejek. Harper Kids - recenzja.

 Środa, a mi wydaje się jakby był koniec tygodnia. Dzieciaki wróciły do przedszkola, a ja nagle zdałam sobie sprawę ile rzeczy mam do ogarnięcia. Jak już zasiadłam do komputera okazało się, że trzeba kłaść się spać, a ja nawet nie pamiętam, co tam mnie zaabsorbowało ;-).

Dzisiaj mam dla Was kontynuację wątka z wczoraj, ponieważ cóż znaczy dobra seria bez naklejek ;-)?


 

My little pony. 

Nową serię mogliście poznać wczoraj, więc nie będę się na jej temat rozpisywać. Tym razem chciałabym skupić się na postaciach. Jak już baaaaaardzo dobrze poznaliśmy tę historię to każdy z nas wybrał sobie ulubioną postać. Klara oczywiście wybrała Sunny. Nie dziwi mnie to, bo ona zawsze wybiera postacie, które są odważne i przyjacielskie. Janek nie ma sprecyzowanych wyborów, ale podzielał decyzje Klary (biegając za nią i krzycząc Sunny! Sunny! Sunny!). Tymczasem ja wybrałam najbardziej prze kozacką postać jaka pojawia się w tej serii AlfaBattle. Nie wiele o nim wiadomo, ale jak dla mnie na bank jest weteranem i przeżył niesamowite przygody. Ktoś z takim wyglądem i charakterem musiał być w przeszłości wielkim i sławnym bohaterem. No dobra, może trochę się zagalopowałam, ale uważam AlfaBattla za najfajniejszą postać w tej historii ;-).

Nie pytajcie, gdzie dzieciaki rozkleiły te 100 naklejek... powiem Wam tylko, że mój ulubieniec często spogląda na mnie w łazience ;-).

Naklejki i zadania.

Co by znaczyły naklejki bez zadań? Na szczęście i tym razem możemy się cieszyć fajną kreatywną zabawą. Do dyspozycji mamy naprawdę różne ćwiczenia. Pamięciowe, labirynty, czy kolorowanie. Powiem Wam szczerze, że zestaw opowieść filmowa i 100 naklejek bardzo fajnie zorganizował nam wieczór ;-).




Zgarnąć z półki?

Ja nie widzę innej opcji, zwłaszcza jak macie w domu... dzieci ;-).

 

Tytuł:               My little pony. Nowe pokolenie

Seria:                100 naklejek

Tłumaczenie:    Izabela Karpiszuk

Wydawnictwo:  Harper Kids

Premiera:         15.09.2021

 



My little pony. Nowe pokolenie. Opowieść filmowa. Harper Kids - recenzja.

 Wtorek mnie bardzo zaskoczył. Okazało się, że lecząc dzieciaki sama się rozchorowałam. Wiadomo, matka chorować nie może, ale chwile z ciepłą herbatą pod kocykiem były dzisiaj bardzo pożądane. Na szczęście dzieciaki jutro wracają do przedszkola, a ja będę mogła zająć się pracą, bo przecież nie chorowaniem ;-).

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić historię, która ratowała nas w ostatnich dniach. Klara była nią tak zafascynowana, że sięgaliśmy po nią parę razy w ciągu dnia. Także zapraszam do recenzji :-).


My little pony.

Chyba każdy je zna. Może nie z imienia, ale marketing tej marki robi swoje. Dlatego jak zobaczyłam, że powstała historia o nowym pokoleniu, wiedziałam że to coś dla Klary.

Nowe pokolenie.

W tej historii główną bohaterką jest Sunny. Ona i jej tata uważają, że wszystkie kucyki powinny żyć w zgodzie. Tymczasem kucyki ziemskie boją się magii pegazów i jednorożców, pegazy, jednorożców i kucyków ziemskich, a jednorożce pegazów i kucyków ziemskich. Nikt nie wie skąd wzięła się ta niechęć, ale wzajemna nietolerancja i wszechobecny strach skutecznie zamknęły wszelkie formy kontaktu między rasami. 

Pewnego dnia do miasteczka ziemskich kucyków trafia jednorożec i od tego momentu życie Sunny całkowicie się zmienia. Okazuje się, ze ani jednorożce, ani pegazy nie mają magii, której tak boją się ziemskie kucyki. Sunny wraz z nowymi przyjaciółmi postanawia przywrócić magię Eqestrii. Czy jej się uda? Jakie niebezpieczeństwa będą na nią czekać po drodze? Jak przywrócić magię światu, który już o niej zapomniał? Tego wszystkiego możecie się dowiedzieć w najnowszej opowieści filmowej My little pony. Nowe pokolenie.




 Książka a film.

Najpierw przeczytaliśmy (parę razy) ksiażkę. Potem okazało się, że film dostępny jest na Netflixie. Kiedy zasiedliśmy wieczorem do seansu, wiedzieliśmy na co się szykować. Główną różnicą między książka a filmem jest to, że ta pierwsza zostawia dużo miejsca dla wyobraźni. W animacji wszystko jest przedstawione bardzo szczegółowo i nie trzeba się wysilać. Ogólnie polecam zapoznać się i z jednym i drugim, ponieważ cała historia jest bardzo przyjemna w odbiorze.

Zgarnąć z półki?

Zdecydowanie tak. Ja już nawet myślę żeby zrobić specjalne miejsce na opowieści filmowe, ponieważ są one u nas bardzo poczytnym towarem ;-).

Tytuł:               My little pony. Nowe pokolenie

Seria:                Opowieści filmowe

Autor                Karolina Marcinkowska

Wydawnictwo: Harper Kids

Premiera:         15.09.2021


 

Educzytajki. Wydawnictwo Skrzat - recenzja.

 Poniedziałek. Powiem Wam szczerze, że dość już mam tego chorowania. Dzieciaki tez już zaczynają grymasić i dokazywać, ale co tu się dziwić, tyle czasu w czterech ścianach...

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić serię, która niezwykle chwyciła mnie za serce. Jestem oczarowana zarówno samymi historiami jak i oprawą graficzną. A wszystko za sprawą małych zwierzątek...


 Educzytajki.

Znam troski i problemy małych dzieci. Poprawka. Znam troski i problemy moich dzieci. Dlatego bardzo lubię sięgać po książki, które lepiej niż ja odpowiedzą na bardzo trudne pytania, np. dlaczego nie powinno się chwalić lub porównywać do innych. Kiedy zobaczyłam zapowiedź Educzytajek, wiedziałam że na pewno sięgniemy po tę serię.

Niedźwiedzi świat Olmisi.

Szczerze Wam powiem, że miałam mieszane uczucia, co do tej książki, ponieważ jak na historię dla dzieci, dotyka bardzo poważnych tematów. To już nawet nie chodziło o to, czy Klara z Jankiem ją zrozumieją. Bardziej zastanawiało mnie, czy się nią w ogóle zainteresują...

W Niedźwiedzim świecie Olmisi możemy znaleźć siedem wyjątkowych opowiadań, które przybliżają nam tematy związane z innością, dorastaniem, czy sztuką przegrywania.  Okazuje się, że czytanie o negatywnych emocjach również wpływa na rozróżnianie własnych stanów emocjonalnych. Pamiętam jeszcze jak jakiś czas temu Klara rzucała grami, kiedy przegrywała. A Janek wpadał w rozpacz kiedy musiał grać według zasad. Nauczenie ich sztuki przegrywania było bardzo trudne, ale opłaciło się, ponieważ teraz lepiej znoszą porażkę i mniej się poddają.

Wracając do tematu. Szybko okazało się, że panikowałam bez powodu. Oboje byli bardzo zainteresowani. Janek tylko słuchał, powiedziałabym nawet, że analizował ;-). Klara zadawała mnóstwo pytań i opowiadała o swoich doświadczeniach.  Odbiór tej książki (pomimo trudnych tematów) jest bardzo pozytywny. Dzieci nie zastanawiają się nad negatywnymi stronami, tylko przyswajają wiedzę o różnych emocjach i stanach, które im towarzyszą.

Polubiłam Olmisię. Myślę, że może być przyjaciółką dzieci w trudnych chwilach. Kiedy dorośli nie potrafią zrozumieć skąd wzięła się złość, czy rozpacz.






Duże troski małych zwierzątek.

Cała seria Educzytajek od razu mnie zainteresowała, ale jeśli chodzi o Duże troski małych zwierzątek, nie ukrywam, że tutaj znaczenie miała również autorka. Katarzyna Wierzbicka to autorka, która dała się już poznać polskim czytelnikom. Jej historia O królewiczu, który się odważył zdobyła Złote Piórko, czyli główną nagrodę w konkursie organizowanym przez Biedronkę.  Miałam okazję czytać tę książkę i powiem Wam, że od razu polubiłam jej styl pisania. Dlatego obserwując jej fanpage Madka roku aż zacierałam ręce na wieść o nowej publikacji. Z drugiej strony... wielkie oczekiwania rodzą olbrzymią presję. Czy Kasia temu podołała?

W Dużych troskach małych zwierzątek mamy pięć opowiadań o różnych problemach. Jest wiewiórka, która porównywała się do innych. Pająk, który nie potrafił czekać, czy Niedźwiadek, który chciał mieć przyjaciela. 

Gdyby próbować przetłumaczyć tytuł z polskiego na nasze lub co autor miał na myśli to powiedziałabym, że jest to książka o dziecięcych problemach. Opowiadanie o Niedźwiadku jest u nas totalnym hitem. Klara jest na etapie szukania przyjaciela i zawsze martwi się tym, że dzieci chcą bawić się z innymi, a nie z nią. Niedźwiadek był dokładnie w takiej samej sytuacji i nagle Klara uświadomiła sobie, że przyjaciel to ktoś więcej, a nie tylko osoba do zabawy. Pięknie jest patrzeć jak dzieci otwierają się na nowe definicje kontaktów społecznych. Także... Kasia, tym razem też dałaś radę!






 Ilustracje.

Specjalnie nie pisałam o nich wcześniej, ponieważ uważam, że zasługują na oddzielną wzmiankę. Magdalena Babińska świetnie uchwyciła klimaty obu książek. Zwierzątka są sympatyczne, przyjacielskie i urocze. Sceneria również jest sielska. Całość prezentuje się po prostu cudownie. Dzieciaki same chętnie sięgają po Educzytajki. Może to trochę magicznie zabrzmi, ale podczas czytania miałam wrażenie, że dzieciaki absorbują nie tylko wiedzę na temat emocji, ale również pozytywne nastawienie głównych bohaterów, z którymi (również dzięki ilustracjom) mogli się identyfikować.

Zgarnąć z półki?

Tak! Tak! i jeszcze raz tak! Jestem zachwycona obiema książkami. Zarówno codzienne problemy zwierzątek, jak i te bardziej skomplikowane są przedstawione w bardzo przystępny i przyjazny sposób. Dzięki temu dziecko samo chce poznać tę historię i zacząć rozmawiać o własnych emocjach. Jak dla mnie nie ma lepszej rekomendacji niż chęć dziecka do rozmowy na temat przeczytanej książki.

Tytuł:               Niedźwiedzi świat Olmisi/Duże troski małych zwierzątek

Seria:                Educzytajki

Autor                Bożena Bobrzyk-Stokłosa/ Katarzyna Wierzbicka

Ilustracje:        Magdalena Babińska

Wydawnictwo:  Skrzat

Premiera:         17.09.2021

 

Za możliwość poznania tych rewelacyjnych książek, dziękuję wydawnictwu oraz Kasi :-).


 

Pełnik. Anna Lewicka. Wydawnictwo Jaguar - recenzja.

 Niedziela. Po wzlotach upadkach tygodnia, czas odpocząć. U nas niestety choroba się trochę przedłuża, ale już widać światełko w tunelu. Na pewno wszystko za sprawą książek, one mają naprawdę niesamowitą moc. A jeśli już jesteśmy w temacie mocy to chciałabym Wam przedstawić książkę, która... powinna zostać wydana dwie dekady temu. Ciekawi?


Okładka.

Jestem sroką okładkową. Zawsze na początku oceniam książkę po okładce. W tym wypadku było tak samo. Jak dla mnie front jest po prostu genialny! Tomasz Majewski stworzył prawdziwe arcydzieło. Szkoda tylko, że do słabej książki...

Pełnik.

Emila dziedziczy po zmarłej ciotce dom w miejscowości Pełnik. Porzuca wielkomiejskie życie i postanawia zacząć wszystko od nowa. Wiąże ze spadkiem wielkie nadzieje i plany. Jednak okazuje się, że nie wzięła pod uwagę czynnika nadprzyrodzonego, który zupełnie zmieni jej postrzeganie rzeczywistości.

Okładka genialna. Opis wydawcy kuszący, nic tylko brać. Tak też zrobiłam. Niestety zawiodłam się. Więcej w Pełniku scen erotycznych niż grozy. Masa niepotrzebnych szczegółów. Fabuła krąży wokół zupełnie innych rzeczy niż się zapowiadało. Szkoda...

Ciekawym pomysłem było odwołanie do lokalnych wierzeń. Duch Gór to postać, która miała wielki potencjał. Niestety autorka za bardzo skupiła się na relacjach łączących Emilię z Krzyśkiem i Konstantym, przez co Karkonosz stał się w tym wszystkim mało ważny. O ile pikantnych szczegółów było aż za dużo, tak zabrakło mi szerszego pokazania lokalnej społeczności.  Spłaszczyło to bardzo fabułę, sprawiając że miałam wrażenie, że czytam słaby romans z elementami fantasy (nawet nie grozy) zamiast opowieści z dreszczykiem.

Inne czasy.

Żyjemy w czasach, kiedy naprawdę ciężko nas przestraszyć. Znieczuliliśmy się na niektóre rzeczy przez co inaczej jej postrzegamy. Wydaje mi się, że podobnie jest z Pełnikiem. Gdyby ta książka wydana była w latach dziewięćdziesiątych lub na początku dwutysięcznych to byłaby straszniejsza.  Jednak w tym momencie jest po prostu nijaka.

Zgarnąć z półki?

Gdyby Pełnik był od razu promowany jako romans z dreszczykiem w tle, miałabym do niego całkowicie inny stosunek. Nie czekałabym na gęsią skórkę na karku, czy niepokój związany z jakimiś nocnymi hałasami. Jestem rozczarowana, bo nie na to liczyłam. Chociaż myślę, że fankom romansów mógłby się spodobać.


Tytuł:              Pełnik

Autor:             Anna Lewicka

Okładka:          Tomasz Majewski

Wydawnictwo: Jaguar

Premiera:        14.07.2021


 

Plakaty PosterStore - recenzja + kod rabatowy

 Sobota. Za oknem powoli pojawiają się pierwsze oznaki jesieni. Chociaż to nie jest moja ulubiona pora roku nie można odmówić jej piękna i uroku. A skoro o tym mowa...

Poster Store to jedna z lepszych stron z plakatami. Cenię ich za przepiękne zdjęcia i ilustracje, jak również jakość wykonania. Dlatego postanowiłam sprawić co u Nich nowego i... przepadłam!

Jak dobierać plakaty ?

Plakaty od Poster Store są przepiękne. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jak jednak wybrać coś z tego morza możliwości ? Mam dla Was parę rad, które na pewno ułatwią Wam wybór :-).

Tematyka.

Najprostszą możliwością jest wybór tematyczny. Na szczęście Poster Store zadbało o odpowiedni podział i na ich stronie możemy obejrzeć plakaty z odpowiedniego działu. Może być to np. architektura, moda,  czy krajobrazy.

Chociaż tak w tajemnicy Wam powiem, że ja najczęściej zaglądam do bestsellerów i więcej mi do szczęścia (wyboru) nie trzeba ;-).

Kolor.

Drugą opcją jest wybór kolorystyczny. I o to Poster Store zadbało ;-). Plakaty umieszczone są tematycznie i kolorystycznie, zazwyczaj w jednej serii jest 3-5 obrazów, z których można stworzyć ciekawą galerię.


Zainspiruj się.

Jeśli nie masz pomysłu na galerię obrazów lub nie wiesz, czy to co wybrałeś będzie do siebie pasować, wystarczy, że wejdziesz w zakładkę inspiracje. Znajdziesz tam pomysły na to jak zaaranżować wnętrze żeby wyglądało jak z żurnala ;-). A tak serio... żurnal nie jest nikomu potrzebny ;-). Umieszczone zostały tam zdjęcia jak można łączyć ze sobą obrazy, rozmiary i ramki.

 

Ramki.

Plakaty nie muszą być spójne tematycznie, ani kolorystycznie. Jedyne, co może je łączyć to kolor ramki. Ja bardzo lubię proste kształty o wyraźnej linii. Dlatego  zdecydowałam się na czarne drewniane obramowania. Oczywiście nie jest to jedyna opcja wyboru i każdy znajdzie coś odpowiedniego do swojego wnętrza (i gustu oczywiście ;-)).

Własna koncepcja.

Lubię wiedzieć jak będą się komponować plakaty jakie wybrałam, ale zazwyczaj idę na żywioł i wybieram bardzo różne obrazy. Jedynym punktem spójnym są ramki, o których już Wam wcześniej wspominałam.

Tym razem postawiłam na plakaty Vintage i chociaż nigdy nie byłam fanką Jamsa Bonda. Uwielbiam plakat Rogera Moora pijącego martini. W tej kategorii jest wiele postaci znanych z popkultury. Znajdziecie tam m. in. Marylin Monroe, Brigitte Bardot, czy Audrey Hepburn. A kompozycje jakie można stworzyć przy tylu możliwościach są nie tylko praktycznie nieograniczone, ale i widowiskowe. Dlaczego? Gwarantuję, że jak zrobicie sobie galerię z takimi sławami nikt nie przejdzie obok niej obojętnie ;-).

Świadoma marka.

Poster Store to marka, która dba o każdy aspekt swojej działalności. Tworzy swoje plakaty z uwzględnieniem zasad ochrony środowiska. O których pisałam tutaj -> okno w formie plakatu.

 

Zgarnąć z półki?

Jeśli chcecie urozmaicić swoje wnętrze i nadać mu trochę kolorów to nie widzę lepszej możliwości niż plakaty od Poster Store. Duży wybór, dobra jakość, świadoma marka to elementy, które sprawdzą się w każdym wnętrzu ;-).

 

Mam dla Was jeszcze kod rabatowy: skarby45. Wystarczy podczas zakupów wpisać go w odpowiednie miejsce i cieszyć się 45% rabatem. Także jeśli przekonałam Was choć trochę to teraz macie jeszcze lepszą zachętę do odwiedzenia strony Poster Store :-). 


 




 

Śledztwa Enoli Holmes. 5. Tajemnica zaginionej wiadomości. Egmont - recenzja.

 Piątek. A nas choroba dopadła ostatecznie. Także jedyne plany na weekend jakie mi zostały to po prostu odpoczywanie. Mam nadzieję, że chociaż to uda nam się zrobić ;-).

Dzisiaj mam dla Was kontynuację niesamowitej serii, o której możecie poczytać tutaj: Dostałaś kwiaty? i Zapomniana moc wachlarzy. Muszę przyznać, że ta seria o Enoli Holmes coraz bardziej mnie zaskakuje i...


Tajemnica zaginionej wiadomości.

Enola ciągle musi się ukrywać. Nie chce aby jej sławny brat ją odnalazł i wysłał na pensję. Aby pozostać niezauważoną, wynajmuje pokój u pani Tupper. Pewnego dnia do starszej kobiety przychodzi dziwny list. Jakiś czas później zostaje porwana. Enola wyrusza na śledztwo. Czy tym razem uda jej się rozwiązać tę sprawę? A może szybciej złapie ją Sherlock? I co z tym wszystkim ma wspólnego ich mama? Tego możecie dowiedzieć się tylko sięgając po najnowsze przygody Enoli Holmes.




Trochę historii.

Wydarzenia w tym tomie mają związek z Wojną Krymską. Okazuje się, że to, co działo się na terenie Imperium Osmańskim miało duży wpływ na reformy w Wielkiej Brytanii. Nie będę wchodziła w szczegóły, ale wiecie jak to jest. Jedno działanie pociąga za sobą następne i tak jeden kamyk może spowodować lawinę. 

Powiem Wam szczerze, ze bardzo wciągnęła mnie ta historia. Wplecenie w fabułę wątków historycznych okazało się dobrym pomysłem. Dzięki nie temu nie mam wrażenia, że to tylko zmyślona historia. 

Zgarnąć z półki?

Tak! Enola się rozkręca. Podoba mi się to jak ważnych i poważnych tematów dotyka. To nie jest opowieść o zbuntowanej nastolatce, która buntuje się przed decyzją starszego brata. Śledztwa Enoli Holmes to naprawdę porywająca historia pełna ciekawych zagadek do rozwiązania. Polecam!

 

Tytuł:              Śledztwa Enoli Holmes. 5. Tajemnica zaginionej wiadomości.

Scenarzysta:    Serena Blasco

Tłumaczenie:    Maria Mosiewicz

Wydawnictwo:  Egmont

Premiera:         11.08.2021

 


 

My Hero Academia 15-16. Waneko - recenzja.

 Mangowy czwartek! Wiem, że sporo z Was na niego czekało. Śledzę na bieżąco komentarze i wiem, ze ta manga bardzo Was zainteresowała. Długo myślałam, czy dzielić recenzję My Hero Academia, ale doszłam do wniosku, ze jest to tak emocjonująca historia, że warto dać jej trochę więcej miejsca.


Koniec zabawy.

Uczniowie U.A zyskali licencje tymczasowe na działania bohaterskie. Innymi słowy, mogą już bezkarnie ratować ludzi ;-). To oczywiście bardzo uproszczona wersja, bo w rzeczywistości czeka ich naprawdę trudna batalia.

Na rynku pojawił się nowy specyfik, który paraliżuje supermoce. Nie wiadomo do końca jak działa, ale jeśli uzyska globalny zasięg skutki mogą być dramatyczne. Jak poradzą sobie bohaterowie, czy uczniowie przydadzą się na coś w tej niebezpiecznej akcji? A może to pułapka?


Mroczniej niż w DC.

Kiedy sięgałam po My Hero Academia myślałam, że będzie to bardziej rozrywkowa pozycja. Superbohaterowie kojarzą się z popkulturą i takiego klimatu się spodziewałam, tymczasem... zaczyna być naprawdę mrocznie. Nie tylko główny wątek jest poważniejszy, ale i wszelkie retrospekcje zabarwiają tę historię we wszelkie odcienie szarości i czerni. 

Musze przyznać, że podoba mi się ten kierunek. Całość utrzymana jest w kanonie opowieści o superbohaterach, ale dzięki tej mroczności i filozoficznemu podejściu do niektórych rzeczy, My Hero Acadamia zyskuje zupełnie inny wydźwięk.



Mam super moce i co dalej?

Wiem, wiem, ten temat pojawił się już poprzednio, ale jest tak obszerny, że warto go jeszcze zgłębić. Poprzednim razem pisałam Wam o pomysłach U.A na młodych bohaterów. Tym razem chciałabym przybliżyć dążenia samych uczniów.

Sama supermoc nie wystarczy. Trzeba umieć z niej jeszcze korzystać. Posługiwanie się mocą to nie zawsze musi być siła fizyczna. Czasami może to być siła psychiczna lub umiejętność analizy, czy zmiana struktury. Dobrym przykładem może być tutaj Lemillion, który może przenikać każdą powierzchnie, ale często przez to gubi ubranie i nie może oddychać ;-).

Zgarnąć z półki?

Jeśli przeraziła Was teraz trochę ta mroczność to śpieszę donieść, że nadal jest śmiesznie. Chyba najbardziej rozbroił mnie chudy, gruby bohater. Ale o tym, co to takiego musicie dowiedzieć się sami, sięgając po kolejne tomy My Hero Academia :-).

Tytuł:              My Hero Acadiemia
Autor:             Kohei Horikoshi
Wydawnictwo: Waneko
Tłumaczenie:   Karolina Dwornik
Tom:                15-16
 

 

 

 


Moja pachnąca książeczka z kolorami. Harper Kids - recenzja.

 Środa. Tak coś przeczuwałam, że mój pęd zostanie wyhamowany. Janek wrócił do domu. Więc czeka nas przynajmniej parę dni kurowania. Nie jest to stan wymagający baterii leków, ale do końca zdrowy też nie jest, albo... symuluje żeby posiedzieć w domu ;-). Na szczęście... ratujemy się książkami ;-).

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić nowość w serii Akademia Mądrego Dziecka. Tym razem możemy zapoznać się z różnymi zapachami i kolorami z jakimi się kojarzą. 


 

Bardzo lubię książki, które pobudzają różne zmysły nie tylko wzrok. Często można spotkać książeczki zapachowe, ale zazwyczaj bardziej trzeba się domyślać jaki to zapach niż naprawdę go poczuć (no może za pierwszym razem jeszcze można coś jeszcze czuć). Na szczęście seria Moja Pachnąca książeczka z kolorami jest nie tylko niezwykle atrakcyjna wizualnie, ale również bardzo trwała. Mamy ją już od jakiegoś czasu i jak na razie zapachy są nadal intensywne.

Owoce.

To klasyczna książka tego typu. Mamy kolor, np. czerwony. rzeczy, które się z nim kojarzą - róża, biedronka, czerwony kapturek i zapach - w tym wypadku wiśnie (zastanawiałam się, dlaczego nie truskawki, czy jabłka, ale odpowiedź przyszła z kolejnym tomem ;-)). W tej części możemy lepiej poznać sześć kolorów: czerwony, pomarańczowy, zielony, różowy. żółty, brązowy. Zastanawiacie się pewnie nad ostatnim kolorem. Jakiż też owoc pasuje do tego koloru... chodzi o kokosa ;-)






 

Na targu.

Ta część bardzo mnie ciekawiła. Jakie mogą pojawić się warzywa i owoce, w końcu na targu znajdziemy praktycznie wszystko! Pierwszy jest kolor biały. Pierwsze skojarzenie - kalafior, ale to nie to warzywo kryje się za zasłoną. Biały może być też czosnek! Zapach, który rozniósł się po pokoju był bardzo apetyczny, nie wiem dlaczego moje dzieci kręciły nosem ;-). Pamiętacie jak wspominałam Wam o kolorze czerwonym z poprzedniej części? Jak dziwiłam się, że wybrano wiśnię zamiast truskawki. Otóż truskawkę wybrano w tej części. Moim zdaniem jest to bardzo przemyślane działanie, ponieważ jest szeroki wybór owoców i warzyw w kolorze czerwonym. Nie trzeba wałkować w kółko, że truskawka jest czerwona, warto pokazywać też inne możliwości :-).





Zgarnąć z półki?

Jeśli jeszcze nie przekonałam Was do tej serii to Moja pachnąca książeczka z kolorami na pewno to zrobi. Jest fantastyczna. Dzieciaki same chętnie po nią sięgają. A może mieć też funkcję dydaktyczną, coś w stylu: Janek nie rzucaj tego na podłogę, odłóż na miejsce, bo powąchasz czosnek. Czyyyy jakoś tak ;-).

Tytuł:               Owoce/Na targu

Seria:                Akademia Mądrego Dziecka/Moja pachnąca książeczka z kolorami

Autor               Mr Iwi

Ilustracje:        Mr Iwi

Tłumaczenie:    Kasia Grzyb

Wydawnictwo:  Harperkids Polska

Premiera:         01.09.2021



Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl