Chwala klanom. Badź niczym Braveheart!

 Dzień dobry w środę. W końcu mamy śnieg! Co prawda już zniknął, ale wychodząc rano z domu i widząc wszędzie białą posypkę sama się ucieszyłam. A u Was jest już śnieg?

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować nową grę od Egmontu, w której niczym kultowy Brave Heart wcielacie się w szkockiego osadnika, który ma za zadanie 




Chwała klanom

Lubię gry wymagające planowania, spostrzegawczości i pełnej nutki ryzyka. Wszystko to sprawia, że rozgrywka jest dynamiczna i harmonijna. Tak właśnie prezentuje się najnowsza gra od Egmontu.
Naszym zadaniem jest podejmowanie przemyślanych decyzji: kiedy jest najlepszy moment na skorzystanie z tarczy? Jak obrócić wszystko na swoją korzyść za pomocą jednej karty? Zadaniem graczy jest dokładanie kart z postaciami do kafelków stołów tak, aby sąsiadowały z innymi kartami zgodnie z kolorem lub wartością na karcie. Karty mogą być dołożone także „naprzeciwko”. Następnie gracze decydują, czy oznaczyć dany stół swoją tarczą. 
Po zakończeniu zajmowania miejsc, dokonywane jest podliczanie punktów. Wygrywa gracz, który ma ich najwięcej.

Jest to gra zdecydowanie wymagająca planowania i przewidywania, dlatego nie polecam ją dla młodszych dzieciaków. Na opakowaniu mamy informacje, że idealnie nada się 8 latków. Jednak myślę, że wprawiony 7latek też da sobie radę.





Zgarnąć z półki?

Jeśli lubicie planowanie, przewidywanie i strategię to tak gra jest jak najbardziej dla Was. Mi grało się dobrze, bo lubię taki klimat rozgrywki, niestety moich dzieci nie porwało, wolą dynamiczniejsze gry.

Ding! i pozamiatane. Obserwuj i wygrywaj!

 Dzień dobry w środę! Za oknami piękny, słoneczny dzień. Na Lubelszczyźnie co prawda trochę wietrzny, ale nadal ładny ;-). A jak u Was pogoda za oknem? Wiosna pełną parą :-)?

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować grę, która doskonale sprawdzi się w przerwie między świątecznym obżarstwem a schnięciem po dingusie. Gotowi, zapraszam :-)



Ding! i pozamiatane.

Uwielbiam kieszonkowe gry od Egmontu. Są szybkie, proste do wytłumaczenie nowym graczom i najczęściej mega zabawne. Nie inaczej jest tym razem. Gra Ding! i pozamiatane polega na pozbyciu się kart. Proste prawda? Aleee... są różne sposoby aby tego dokonać. Na przykład możemy dopasować swoją kartę do leżącej na stole kolorem lub liczbą. Trochę jak w makao. Aleee... możemy to zrobić też szybciej poza koleją, stosując się do wskazówek na kartach, wtedy można wykładać karty poza kolejką i szybciej pozbyć się ich z ręki. Wydaje się proste, ale trzeba naprawdę się postarać żeby pozbyć się wszystkich swoich kart.





Zgarnąć z półki?

Jak już mówiłam, jest to super szybka i przyjemna gra. Idealna na szybka partyjkę przed obiadem, czy na spotkanie ze znajomymi. Polecam!


Halli Galli, gra idealna na zimową nudę!

 Dzień dobry w środę! Wczorajszy dzień jakoś mi umknął i zanim się zorientowałam był już późny wieczór. Ostatnio, jak szybko zapada zmrok dni mijają mi bardzo szybko. Wy też tak macie?

Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam jedną z ulubionych gier moich dzieci. Jest szybka, łatwa i uczy szybkiego liczenia w pamięci. Propozycja idealna na długie, zimowe wieczory :-)/


Halli Galli.

Niewielkie pudełko, a w nim talia kart i dzwonek. Tylko tyle i aż tyle potrzeba żeby dobrze bawić się przez dłuższą chwilę. Gra ma bardzo proste zasady. W wielkim skrócie musimy szybko liczyć owoce i zdobywać karty. Ale... kiedy do liczenia dochodzi presja i rywalizacja... łatwo można się pomylić ;-).



Jak widzicie to nie jest zwykła talia kart. Do dyspozycji mamy cztery rodzaje owoców (banana, truskawkę, limonkę i śliwkę) z numeracją od 1 do 5). Jak Wam wcześniej wspominałam, gra polega na szybkim liczeniu do 5. Podczas rozgrywki każdy gracz odkrywa kartę ze swojego stosu i jeśli będzie tam 5 takich samych owoców trzeba szybko nacisnąć dzwonek i zabrać wszystkie karty. Oczywiście najłatwiej jest kiedy wylosuje się od razu 5 owoców, wtedy pomyłki nie ma, ale w innych przypadkach trzeba liczyć i to szybko! A jak się pomylisz to oddajesz po jednej karcie ze swojego stosu pozostałym graczom.



Powyżej macie dwa układy kart, w którym pierwszy w żadnym wypadku nie daje 5 takich samych owoców, natomiast układ drugi prezentuje o co tu konkretnie chodzi ;-).

Zgarnąć z półki?

Bardzo przyjemna gra, dynamiczna i praktycznie bez końca. Jeśli nawet stracisz wszystkie karty to nie odpadasz z gry! Dobry refleks i szybkie liczenie mogą sprawić, że zyskasz znowu karty do gry. Także tu nikt nie przegrywa ;-). Moim dzieciakom bardzo podoba się ta gra. Nie ma dnia żebyśmy nie zagrali chociaż jednak partyjki. Także jak najbardziej polecam!



Ekstremalne Pędzące żółwie czas zaczać!

 Środa, jak ten czas leci. Chociaż mi wydaje się, że czas nie rusza się z miejsca. Tak jakbym trwała w jakiejś próżni. Nie polecam.

Zmieniając temat na bardziej przyjemny i emocjonujący, chciałabym Wam dzisiaj przedstawić  najnowszą odsłonę kultowej gry planszowej Pędzące żółwie


Pędzące żółwie. Turbowyścig do sałaty! Extreme.

Pamiętam, jak moje dzieciaki w prezencie dostały grę Pędzące żółwie. Graliśmy w nią tak często, ze już na pierwszy rzut oka widać ślady użytkowania. Ta gra się nie nudzi. Jest dynamiczna, zabawna i wciągająca. Dlatego kiedy zobaczyłam nową wersję tej gry, wiedziałam, że to będzie super zabawa.


W skrócie.

Jakby ktoś nie miał jeszcze okazji grać w Pędzące żółwie, wyjaśniam. Gra polega na doprowadzeniu swojego żółwia do sałaty. Zapytacie, i tyle? Tak, tylko że nie jest to takie proste jak się wydaje. Każdy gracz dostaje karty z różnymi kolorami żółwi i tak możemy pośpieszyć swojego żółwia (jeśli mamy odpowiedni kolor na karcie) lub spowolnić (lub przyspieszyć - wariant dla rodziców ;-)) konkurencję. Karty są tasowane, więc nigdy nie wiadomo co się trafi. I tyle trzeba wiedzieć na początek.

Co nowego?

Jak już zapoznaliśmy się z ogólnymi zasadami warto wspomnieć, co nowego czeka nas w najnowszej odsłonie gry. Tym razem twórcy pomyśleli o tym jak (jeszcze bardziej) utrudnić nam wyścig do sałaty i wprowadzili:

Kruka, którego boją się żółwie i kiedy stoi obok nich zastygają bez ruchu (tracisz kolejkę)



Czarnego żółwia, który nie ma właściciela i blisko mety odpycha inne żółwie od siebie (cofasz się)




Przeprawę przez rzekę, którą trzeba pokonać jednym ruchem (jeśli staniesz w rzece, cofasz się)

I kopce kreta, które mogą ułatwić, jak i utrudnić wyścig, zależy co się trafi. 



Jak widzicie gra jest jeszcze bardziej emocjonująca. Nie da się przewidzieć, jak ten wyścig się skończy!

Zgarnąć z półki?

Jak dla mnie Pędzące żółwie to pozycja obowiązkowa. A już jej najnowsze wydanie szczególnie. Rozbudowane zasady dają więcej możliwości zabawy. POLECAM!




7 rund - idealna gra na wakacje!

 Dzień dobry we wtorek. Pogoda za oknem trochę lepsza, ale przez ostatnie upały klimatyzacja załatwiła moje zatoki i teraz kicham i smarkam dalej niż widzę. Eh, jak nie urok to... no, ale nic to, mam nauczkę żeby sztucznie się nie chłodzić. Lepiej wskoczyć do jeziorka lub basenu, prawda ;-)?

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować super grę na wakacje. Łatwą, szybką i przyjemną! A do tego niesamowicie ekscytującą!



7 rund. Gra karciana

Wakacje. Czas sielanki, błogiego lenistwa. Bywają jednak dni kiedy czas od tego odpocząć ;-). Pogoda nie dopisuje lub po prostu nie ma się ochoty na typowe wakacyjne aktywności. Z pomocą przychodzą gry planszowe i karciane, które zapewniają idealną rozrywkę na ten czas.

7 rund to gra karciana, w której musimy planować, przewidywać i... rywalizować. Brzmi świetnie, prawda? A jeszcze lepiej się gra ;-).

Przebieg gry:

Jak łatwo się domyślić, gra trwa 7 rund. Odliczanie ułatwiają karty z numerami. Każdy z graczy ma 4 karty na ręku, podczas swojej rundy dopiera jedną i zagrywa jakąś ze swojej puli (nie musi być to karta, którą dobrał, po prostu po skończonej rundzie ma mieć znowu 4 karty na ręce). Inni gracze działają zgodnie z tą zagraną jako pierwszą. Gra kończy się po 7 rundach, a zwycięża osoba, której karty będą miały najwyższy wynik. Proste, prawda? Aleee... każda zagrana karta ma swoją właściwość, np. gracze mogą się ze sobą wymieniać kartami albo nawzajem sobie odrzucać. Istnieją tez karty chroniące. Jak sami widzicie to może być baaardzo emocjonująca rozgrywka ;-)




Zgarnąć z półki?

Zdecydowanie! Gra zajmuje mało miejsca, więc z łatwością zmieści się w plecaku, czy torebce. Dynamika pozwala na szybką i emocjonującą rozgrywkę, w sam raz przed obiadem, czy podczas odpoczynku na plaży. Polecam!

Super gra, idealna na ferie świąteczne!

 Środa. Jest dopiero po dwudziestej, a ja poważnie się zastanawiam, czy nie iść spać. Chyba nic się nie stanie jak raz pójdę wcześniej spać. Gorzej kiedy wstanę skoro świt mogąc wylegiwać się pod ciepłą kołdrą jeszcze parę chwil ;-). A jak Wam mija przedświąteczny tydzień, też już jesteście tym zmęczeni ?

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować grę idealną na świąteczną przerwę. Jest szybka, prosta i dostarcza masę zabawy. A gadżety z gry świetnie nadają się do sylwestrowej sesji zdjęciowej. Ciekawi, co to takiego?


Spoko Oko.

Rodzinna gra, w której liczy się refleks i bystre oko. Zasady są bardzo proste. Mamy gracza prowadzącego (w przypadku rozgrywki z młodszymi dziećmi najlepiej kiedy jest nim zawsze po prostu dorosły), który rozkłada 16 kart na stole. Następnie rzuca dwoma kośćmi sześciościennymi, gdzie losuje ile kart ma zamienić i ilu graczy bierze udział w danej rozgrywce. Następnie pozostali gracze nakładają czaderskie okulary, a gracz prowadzący zmienia określoną ilość kar. Zadaniem pozostałych graczy jest odgadnięcie, które karty zostały zamienione. Wygrywa oczywiście najszybsza osoba.






Fajny pomysł prawda? Łatwy, szybki i przyjemny. Idealny na poświąteczne lenistwo :-) No i te super okulary! Niby nic nie widać, ale kto by się tam tym przejmował, kiedy tak fajnie się w nich wygląda ;-)?


Zgarnąć z półki?

Oczywiście, że tak. Będzie to zarówno trafiony prezent jak i fajna alternatywa na spędzenie czasu z rodziną. Także jak najbardziej polecam!





Piraci stu braci. Towarzyska gra karciana od Alexandra.

 Środa. Jakoś po długim weekendzie  nie mogę się zdecydować w co najpierw włożyć ręce. Może ogarnęłabym pokój dzieciaków? Ale sterta prania też wygląda kusząco. W kocu pewnie i tak zacznę wszystko i nie skończę niczego, też tak macie ;-)?

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić super grę karcianą, która wnosi wiele emocji podczas rozgrywki, ale co tu się dziwić, skoro gra o piratach!


Piraci Stu Braci. Towarzyska gra karciana.

Zabawa w piratów zawsze jest fajna. A jak jeszcze można z łóżka zrobić swój statek i pływać po całym pokoju... no sami wiecie o co chodzi. Dlatego kiedy zobaczyłam w nowościach Alexandra tę grę, wiedziałam, że musimy w nią zagrać!

Zasady okazały się bardzo proste. Tak w skrócie: musimy dopasować do karty pirata leżącej na stole jedną kartę z naszej ręki (mamy ich 5 na ręce), która (uwaga, bo to bardzo ważne!) różni się TYLKO JEDNYM szczegółem od karty głównej. Osoba, która pozbędzie się wszystkich kart z ręki dostaje 20 dukatów, kolejna 15, ostatnia 10. Gra jednak trwa dalej, a kończy się dopiero kiedy skrzynia (pudełko) zostanie puste. Wygrywa osoba, która zdobędzie najwięcej dukatów. Proste, prawda?






No nie do końca, bo w obu przypadkach nie udało mi się bezbłędnie dopasować piratów, dlaczego? Przyjrzyjcie się uważnie ;-) Na Wasze odpowiedzi czekam w komentarzu :-).

Jest też karta bomby, która pozwala na położenie dowolnej karty na stosie. Niestety, jest tylko jedna w talii, więc resztę rozrywki trzeba kombinować samemu ;-).



Gra oczywiście ma różne warianty rozgrywki. Dzięki temu można nieco urozmaicić sobie zabawę, np. możemy szukać załogi dla kapitana statku. Zasady są bardzo podobne, ale już nie kładziemy kart na siebie tylko obok, tak aby wszyscy ludzie z załogi byli widoczni.



Zgarnąć z półki?

Jak widzicie Piraci stu braci to bardzo prosta i dynamiczna gra karciana, przy której nie można się nudzić. Twórcy zadbali również o odpowiedni klimat podczas rozgrywki, jaki? Trzeba krzyczeć jak prawdziwy pirat! Także jak najbardziej polecam!






Sposób na szybkie ogarnięcie nudy. Recenzja gry Wooolniej!

Środa. Ten okres po świętach przed nowym rokiem jest jakiś dziwny. Tak jakbyśmy trwali w jakimś zawieszeniu, jakbyśmy na coś czekali. Macie już jakieś postanowienia noworoczne, bo ja tak i tym razem postaram się do nich dobrze przygotować, tak żeby realne było ich spełnienie, a nie jak zwykle, miesiąc motywacji i tyle ;-).

Nie samymi postanowieniami jednak człowiek żyje. Muszę przyznać, że Klara w tym roku była niesamowicie pomocna i zaczynam się zastanawiać, jak wcześniej radziłam sobie bez jej pomocy ;-). Dlatego dzisiaj mam dla Was doskonała propozycję na wspólne spędzenie czasu i zrelaksowanie się. Mam dla Was super planszówkę :-).

Wolniej!




Kolejna prosta i przyjemna gra od Ping Frog. Ja nie wiem, jak oni to robią, ze każda ich produkcja jest kolejnymi strzałem w dziesiątkę. Tym razem musimy jak najwolniej dojść do końca drogi, a jak to zwykle bywa, nie jest to takie proste ;-).

Zasady.

Najbardziej lubię gry, w których są krótkie instrukcje, a zadania do wykonania są wręcz instynktowne. Właśnie tak jest w Wooolniej! Tym razem wcielamy się w ślimaki, które buszują sobie po grządce z warzywami. Do dyspozycji mamy trójwymiarową planszę, cztery figurki ślimaków i talię kart. Tylko tyle i aż tyle. Naszym celem jest NIE DOTARCIE DO METY. Gracz, który będzie najdalej od ostatniego pola wygrywa.



Poruszamy się dzięki kartom. Każdy gracz dostaje po dwie karty na start, a potem dobiera co turę kolejną kartę, tak aby na ręce zawsze mieć dwie. Ślimaki poruszają się tylko do przodu i w każdej turze trzeba zagrać jakąś kartę. Kto dotrze do końca grządki, spada z niej. To tyle jeśli chodzi o ogólne zasady. Proste prawda, ale...

Oprócz kart z warzywami istnieją jeszcze specjalne karty, które mogą przyśpieszyć lub spowolnić graczy. Najlepszą kartą jest drzemka, ponieważ wtedy nasz ślimak się po prostu nie rusza. Jednak w talii pojawiają się jeszcze inne karty, jedna przymusowo przesuwa nas o określoną ilość pól (oraz graczy, którzy stoją nam na drodze), a dodatkowo jest jeszcze karta, która przyśpiesza gracza, który zostaje na końcu, tak dokładnie tego, który wygrywa. Musze przyznać, że rozgrywka jest bardzo emocjonująca i zmienna, dzięki czemu to po prostu świetna zabawa :-).




Zgarnąć z półki?

Markę Pink Frog można brać w ciemno. Nie zawiodłam się jeszcze na żadnej ich grze. Wolniej to kolejna propozycja, która umili zimowy wieczór i pozwoli przyjemnie spędzić czas w gronie najblższych, nie tylko tych najmłodszych. Także z czystym sumieniem polecam grę Wolniej.



owca, baran? To robi różnicę! (Czarna owca. Alexander)

 Poniedziałek! Czas się rozerwać ;-). Dzisiaj zacznę dość nietypowo, ponieważ chciałam przypomnieć Wam o pewnej inicjatywie, którą starałam się podjąć i prowadzić, ale wiadomo, z czasem zapał gasł. Ci, którzy są ze mną od początku, pamiętają #fitgeekmama. Nic nie mówiłam, bo nie chciałam zapeszać, ale od jakiegoś czasu mam pewne małe sukcesy w tej akcji. Nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze kiedy nadchodzi jesienno-zimowy czas, mi zbierają się chęci na więcej ruchu. Od pewnego czasu ćwiczę codziennie, 7 dni w tygodniu i na prawdę jest coraz lepiej. Z dietą... no dzisiaj upiekłam browni, także tyle w tym temacie ;-), ale nie jem już takich ilości jak wcześniej, także wybaczam sobie ten mały grzeszek ;-).

Plan jest taki, że chcę urozmaicić trochę mojego bloga i postaram się publikować też wpisy związane z #fitgeekmama, czy to będzie jakiś przepis, ćwiczenia, czy film, który obejrzałam, jeszcze zobaczymy, ale wiadomo, nie samymi książkami człowiek żyje ;-).




Ale, ale dzisiaj poniedziałek, więc czas na grę od Alexandra. Tak jak Wam wspominałam, uważam, że narodowa kwarantanna to tylko kwestia czasu, dlatego warto zawczasu zadbać o zapas atrakcji dla dzieci. U nas jak wicie sprawdzają się planszówki i gry karciane, dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić grę, w której szuka się baranów!

No dobra, nie tylko baranów, ale przyznajcie, że to bardzo zachęcająca reklama ;-). Czarna owca to gra karciana, w której ważny jest refleks i spostrzegawczość. Gra polega na tym aby odnaleźć parę takich samych obrazków, owiec lub baranów, ale oczywiście, nie może być tak prosto, obrazki na kartach są do siebie bardzo podobne i łatwo się pomylić. Twórcy gry stworzyli również dodatkowe pułapki w postaci wilków. Kiedy wilk pojawia się wśród kart trzeba zakryć owcę. Baran wilków się nie boi ;-).






Oprócz tego, że musimy szybko patrzeć ;-) to musimy naszą spostrzegawczość zakomunikować. Służy do tego dzwonek, który wygląda jak wyjęty z jakiegoś filmu, w którym bohaterowie trafiają do hotelu i dzwonkiem przywołują recepcjonistkę. Niby to detal, ale za to jaki uroczy <3.

Chociaż gry karciane nie są naszymi ulubionymi. Dzieciakom podpasowało tylko parę tytułów, w których w rozgrywce używa się kart to Czarna owca przypadła nam do gustu, w końcu szukanie baranów to nie byle co ;-).

Za możliwość odkrycia, że owca do owcy nie podobna i ten uroczy dzwonek, dziękuję Alexandrowi. Zajrzyjcie do ich nowości, tam na pewno znajdziecie sposoby na nudę ;-).



Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl