Dzień z Minecraftem, czyli idealne prezenty na dzień dziecka.

Wtorek, 30 maja, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że za parę dni będziemy świętować Dzień Dziecka. A ja nie mam w ogóle pomysłu jak spędzić ten szczególny czas. Mam nadzieję, ze wszystko samo się wyklaruje ;-).

Z okazji zbliżającego się święta postanowiłam przedstawić Wam propozycje od Harper Kids, które idealnie sprawdzą się jako prezent.


Jak idealny prezent to tylko Minecraft.

To nawet nie chodzi o to, że dzieci grają w Minecrafta, bo moje jeszcze nie grają, ale społeczność przedszkola i szkolna doskonale zna temat, więc siłą rzeczy każdy się interesuje tym tematem ;-).

Dlatego prezenty z motywem Minecrafta doskonale się sprawdzają w każdej sytuacji. A że Harper Kids wydał ostatnio parę fajnych tytułów to nic tylko z tego korzystać (zwłaszcza, ze nadarza się okazja ;-)). Sami zresztą zobaczcie.



















Zgarnąć z półki?

Tak jak już Wam wspominałam, nie znam dziecka, które nie kojarzyłoby Minecrafta. Ba, nie znam dziecka, które nie lubiło by Minecrafta. Także moim zdaniem są to propozycje, po które na pewno warto sięgnąć.





 

Takeshi. Pałac Umarłych. Ostatnia podróż z Mają Lidią Kossakowską.

 Dzień dobry wieczór w poniedziałek ;-). Tydzień zaczął mi się bardzo intensywnie i mam wrażenie, że dzisiaj jest już co najmniej środa! Coś czuję, że moce przerobowe skończą mi się szybciej niż myślałam ;-). A Wam jak zaczął się ten tydzień ?

Dzisiaj chcę Wam przedstawić książkę, której wcale nie chciałam czytać! Wszystko dlatego, że to ostatnia powieść jednej z moich ulubionych polskich autorek, która niestety w tamtym roku zginęła podczas pożaru.


Takeshi 3. Pałac Umarłych.

Nie pisałam na blogu o poprzednich tomach tej historii, ponieważ zostały wydane bardzo dawno temu (2014 i 2015). Dlatego wszyscy fani czekali na kolejne losy Takeshiego - Cienia Śmierci. Nikt nie spodziewał się, że doczekamy się ostatniej części, dopiero po śmierci autorki. Pisze o tym tak często, ponieważ trudno mi oddzielić jedno od drugiego. Nie jestem w stanie patrzeć krytycznie (no mocno krytycznie) na tę książkę, wiedząc że kolejnych po prostu nie będzie. To trudne, zwłaszcza że Maja Lidia Kossakowska miała niezwykły dar do snucia takich historii.

Jeśli w wielkim skrócie miałabym Wam opowiedzieć o czym jest Takeshi to na myśl przychodzi mi połączenie Kill Billa i historii o samurajach. Spektakularne walki na miecze, ciekawie wykreowani bohaterowie, często dość groteskowo, no i świat, w którym sprawiedliwość ma swoją cenę. Dobrze się t czyta, co mogę innego powiedzieć.

Ostatni tom opowiada o tym, co stało się po tym, jak Takeshi trafił do niewoli. Kossakowska tak umiejętnie potrafiła opisywać sytuację, w jakiej znajdowali się jej bohaterowie, że ja ośmioletniej przerwie doskonale pamiętałam, co spotkało Takeshiego. Sytuacja mówiąc krótko była nieciekawa i tylko cud mógł wyswobodzić go z opresji. Cud albo...

Ale...

No i tutaj właśnie moje serce rozdziera egzystencjalna rozterka, ale muszę zauważyć, że...

Za długo czekaliśmy na Takeshiego. Pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas czytania pierwszego i drugiego tomu. I teraz po 8 latach ten pociąg musiał się znów rozpędzić, a zanim to zrobił, książka się skończyła. Czuję wielki niedosyt po tylu latach czytania.

Zgarnąć z półki?

Dla znających twórczość tej autorki - pozycja obowiązkowa. Dla chcących poznać - pozycja obowiązkowa, dla sceptyków - pozycja obowiązkowa. Mam wymieniać dalej ;-)? KAŻDY powinien przeczytać!





Sixtine. Wielkie rody - koniec serii.

 Niedziela. Czas złapać ostatnie chwile odpoczynku i wejść z nowymi siłami w kolejny tydzień. Macie jakieś plany na ten dzień? My póki co oglądamy bajki :-)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić ostatni tom Sixtine,


Sixtine. Wielkie rody.

Miałam już przyjemność pisać Wam o tej serii. Główna bohaterka to zwykła nastolatka. Chodzi do szkoły, spędza czas z przyjaciółmi i tak dalej. Jest jednak coś, co odróżnia ją od rówieśników - widzi duchy. Dlaczego? Odziedziczyła tę umiejętność po swoim tacie, który zginął wiele lat wcześniej. Po co jej taka umiejętność i w jaki sposób łączy się z Sixtine i jej rodziną? Warto przekonać się sięgając po ten komiks.

W ostatnim tomie dzieje się naprawdę dużo! Sixtine wybiera się na bal do posiadłości swoich dziadków, gdzie spotka nie tylko swoją rodzinę, ale również inne wielkie rody, które łączą wspólne, niezwykłe umiejętności. Jak można się domyślić, nie wszystko pójdzie tak, jak planowali to organizatorzy, ale... dzięki temu wiele rzeczy zostanie doprowadzonych do końca.








Powiem Wam, że myślałam, że dłużej potrwa ta historia. Jest tyle wątków, które można byłoby rozwinąć, ale niestety, nie ma żadnych informacji na temat tego, że coś takiego jest w planach, więc trzeba założyć koniec historii. Zwłaszcza, że ostatni, czwarty tom kończy się w momencie, który nie wymaga kontynuacji.

Zgarnąć z półki?

Tak. Jest to naprawdę fajna historia, którą fajnie się czyta i nie można się przy niej nudzić, więc jak najbardziej polecam.

  • Seria/cykl: Sixtine. Wielkie rody.




  • Scenarzysta: Frédéric Maupomé

  • Ilustrator: Aude Soleilhac

  • Tłumacz: Marek Puszczewicz





Upiorne miejsca, czyli historia o tym, że przeszłość nas zawsze dogoni.

 Sobota. Ufff, dzisiaj trochę na spokojniej. Posprzątałam u dzieciaków w pokoju, ugotowałam obiad. Obejrzeliśmy pokemony, było naprawdę fajnie. A Wam jak minęła sobota?


Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam książkę, która wywarła na mnie bardzo mocne wrażenie. Dobrze napisana, ciekawie wykreowana i zapadająca w pamięci, tyle mogę zdradzić Wam na początku 😉.



Upiorne miejsca.

Zanim w ogóle zapoznałam się z opisem tej książki, już na samym początku zaciekawiła mnie okładka. Co też kryje się za tym niepokojącym obrazem? Te kolory, ten rodzaj ekspresji, no może być ciekawie i powiem Wam było.

Jest to książka o tym, że traumy z dzieciństwa nigdy same nie odchodzą, a nie opracowane przynoszą zawsze jeszcze większe szkody.

Chen Tien-Chong jest najmłodszy z rodzeństwa. Mimo, że był długo wyczekiwanym synem i rodzica rozpieszczali go jak mogli, nie czuł się szczęśliwy w swoim rodzinnym mieście. Zawędrował do Europy, a dokładniej do Berlina, gdzie długo wiódł spokojne życie, aż do dnia kiedy zamordował swojego partnera. Kiedy po wielu latach wraca w rodzinne strony, okazuje się że nic tam na niego nie czeka. Mimo to postanawia zostać i zacząć wszystko od nowa. 

Upiorne miejsca to historia o tym, jak przeszłość potrafi dopaść i zaszczuć człowieka. To historia o tym, jak głęboko możemy zakopać nasze traumy, która dziwnym trafem zawsze wychodzą na powierzchnię. To historia o tym, że mimo przerwania więzi, zawsze będziemy połączeni z miejscem naszych narodzin.

Powiem Wam, że bardzo dobrze mi się czytało te książkę. Akcja nie jest jakaś specjalnie szybka, ale utrzymuje dobre tempo i nie gubimy się w mnogości wątków. Autor skrupulatnie (aczkolwiek w nieoczywisty spośród) prowadzi nas przez tą historie.

Zgarnąć z półki?


Z pewnością jest to książka, którą warto poznać. Mam nadzieję, że europejscy czytelnicy ja docenia i zajmie gdzieś na górnej półce 😉.



A jeśli szukacie ciekawych książek do poczytania to koniecznie zajrzyjcie do nowości TaniaKsiazka.pl



FRNCK. Ludożery - recenzja.

 Piątek, jak to miło spoglądać już na nadchodzący weekend, nie sądzicie ;-) Co ciekawego macie w planach, bo ja... akurat mam zajęcia na uczelni, więc raczej nie poszalejemy, ale coś tam zawsze uda się zdziałać :-).

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić kolejny tom FRNCK. Komiksu, który zaczynał się dość niepozornie i nijako, by przekształcić się w... no sami zobaczcie.


FRNCK. Ludożercy.

O tym komiksie miałam już okazję parę razy Wam pisać. Główny bohater trafia do prehistorii i musi odnaleźć się w nowej sytuacji, ale... oprócz absolutnego braku umiejętności survivalowych, braku wiedzy na temat otaczającego go świata (i czających się tam niebezpieczeństw) Franck musi jeszcze nauczyć się żyć pośród ludzi prehistorycznych, co nie jest takie łatwe, kiedy chcą cię zjeść. Co z tego wyniknie i jak to się dalej potoczy warto przekonać się, sięgając po najnowszy tom FRNCK. pt. Ludożercy.











Przyznajcie, sam tytuł wiele mówi o tym, co tym razem spotka Francka, ale kto by się spodziewał, że wydarzy się aż tyle!

Póki co mamy tu dużo niewiadomych i tajemniczych wątków. Kiedy już wydaje nam się, w którym miejscu tej historii jesteśmy, zaraz wyskakuje kolejny królik z kapelusza, a pamiętajcie, że w tym świecie są one bardzo krwiożercze ;-).

Zgarnąć z półki?

Na początku myślałam, że to będzie taka zwykła historia. Pokręcona w hollywodzkim stylu - czyli wszystko do jednego worka - prehistoria, dinozaury itp. Ale... okazuje się, że autor ma na to zupełnie inny pomysł i oprócz ciekawej i barwnej historii dostajemy jeszcze coś więcej. Co? Sami się przekonajcie! Bardzo polecam :-).



Walkirie Kresu dziejów tom 4 - recenzja.

 Ah, już czwartek, kto by pomyślał! Zaraz znowu weekend i wielkimi krokami zbliżamy się do wakacji. Macie już zarezerwowane wyjazdy? Mnie czekają raczej spontaniczne wyjazdy.

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować kolejny tom mangii Walkirie kresu dziejów, która jest po prostu TOTALNIE REWELACYJNA



Walkirie kresu dziejów. Tom 4.

Nie mogę powiedzieć, że jestem zakochana w tej mandze, w bo kontekście historii którą przedstawia byłoby to po prostu nieodpowiednie. Walka na śmierć i życie między ludźmi a bogami trwa w najlepsze. Przed nami trzeci pojedynek. Posejdon (którego nikomu przedstawiać nie trzeba) i... Kojirou Sasakim tytułowanym Największym przegranym. Co z tego wyniknie, musicie się sami przekonać, ale na pewno nie zabraknie emocjonujących starć na arenie i ciekawych historii dookoła niej.






Powiem Wam, że o ile nie jestem zaskoczona siłą i umiejętnościami bogów (są w końcu nieśmiertelni, więc mieli okazję rozwinąć swoją siłę i techniki walki), ale... ludzie potrafią zaskoczyć. Ich historie, determinacja i umiejętności naprawdę przekraczają zwykłą (nawet największą) skalę.

Przykładem może być właśnie Kojirou Sasaki, który nie wygrał nigdy żadnego pojedynku, a mimo to staną do walki z samym Posejdonem. Jednym (jak się okazuje) z najstraszniejszych bogów. 

Zgarnąć z półki?

Niezmiennie od pierwszych stron pierwszego tomu mówię TAK, ZDECYDOWANIE TAK!


Środa nam nie straszna, bo mamy Wodne Przygody ;-).

 Połowa tygodnia za nami. Dzisiaj Klara ma w przedszkolu przedstawienie z okazji Dnia Mamy i Taty. Wzruszeń nie będzie końca ;-). Sporo się u nas dzieje, dlatego mało mamy okazji żeby posiedzieć w domu, ale że dzisiaj na drugą część dnia zapowiadają u nas burze, pomyślałam że coś zmalujemy ;-). Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić Wodne przygody z jednorożcami i dinozaurmi!


Wodne przygody.

Niestety! Czy chcemy, czy nie chcemy (a najczęściej to drugie ;-)), dzieciaki uwielbiają się bawić wodą. W każdej formie, ale najlepiej im więcej wody tym lepiej, wiadomo ;-). Dlatego bardzo lubię kontrolowany sposób na ten żywioł, np. właśnie w formie wodnych malowanek, a że Harper Kids wydał ostatnio wodne przygody z dinozaurami i jednorożcami... wiedziałam, że nudzić się nie będziemy ;-).









Prawda, że przecudowne! Bo tym razem nie chodzi TYLKO o malowanie, ale możemy odkryć świat dinozaurów i policzyć jednorożce! Coś wspaniałego ;-).

Zgarnąć z półki?

Oczywiście! zwłaszcza, że zbliżają się wakacje i zawsze warto mieć jakieś koło ratunkowe na złą pogodę ;-)


Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl