Dzień dobry w czwartek! Ależ ten czas szybko leci. mamy już wiosnę! Pogoda co prawda jeszcze nie do końca zachęca do aktywności na świeżym powietrzu, aleee już tylko aby dotknąć i będzie pięknie, prawda ;-)?
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć coś więcej o kolejnych tomach mangi Orient, która już od jakiegoś czasu gości na moim blogu.
Orient 9-11.
Uwielbiam tę mangę. Bardzo podoba mi się jej rozmach i kreacja świata. Dlatego za każdym razem kiedy po nią sięgam, wiem że czeka mnie nieprzerwana przyjemność czytania i oglądania tej historii. Samurajowie i Kishinowie. Walczą, giną, uciekają i knują. Nie ważne z której strony spojrzymy na ten konflikt, bo jakby nie spojrzeć będzie krwawo i śmiertelnie. Jedna strona musi ponieść totalną porażkę żeby móc mówić o jakimkolwiek zwycięstwie. Tylko, czy można mówić o zwycięstwie, kiedy tylu ludzi poniosło śmierć?
Tomy 9-11 opowiadają o dalszym oblężeniu wyspy Awaij, kiedy to siły samurajów zostały mocno nadszarpnięte. Tak naprawdę zdolnych do wali jest około połowa ludzi. Czy dadzą sobie radę z oblężeniem? Czy może czarny Kishin urośnie w niewyobrażalną siłę? Powiem Wam, że jest co śledzić.
Walka pomiędzy samurajami a Kishinami to jedno, ale warto tez zwrócić uwagę na rozbudowane wątki poboczne. Mamy tu sprytnie wplecione wątki o historii świata, czy poszczególnych bohaterów. W tych tomach możemy prześledzić historię rodu Shimazu oraz konsekwencje pewnych wyborach, które doprowadziły do zgrzytów w tym oddziale. Jest też oczywiście Musashi, który będzie spoiwem do dalszych działań i bohaterskich czynów. Ale co tam się dokładnie działo musicie zobaczyć sami ;-).
Zgarnąć z półki?
Jak już Wam wspominałam, świetnie czyta się tę mangę. Jest dużo akcji, rozbudowane postaci i umiejętnie wplecione wątki poboczne. No nie można się oderwać! POLECAM!