Well done Minecrafcie, well done. (Minecraft Kroniki Woodsword. Ostatnie Starcie. Harperkids)

 Kiedy dzieciaki smacznie już śpią, ja siedzę do późnych godzin nocnych i czytam książki. Jak już mnie jakaś wciągnie to skończę dopiero wtedy kiedy oczy zaczną mi łzawić, a umysł odłączy się jakieś 10 stron wcześniej. Ostatnio tak się akurat złożyło, że sięgnęłam po historię ze świata Minecrafta i wiecie, co? Naprawdę mnie wciągnęła!

Wspominałam Wam, że nie ogarniam Minecrafta. To jeszcze nie ten czas. Jednak w mojej bliskiej rodzinie mam prawdziwych fanów tej gry, dlatego chciałam ją trochę bliżej poznać, aby wiedzieć, czy chłopaki podczas rozmowy nie przyzywają jakiegoś przedwiecznego ;-). Okazało się, że ten świat jest bardziej złożony i ciekawy, niż myślałam.



Moje pierwsze wrażenie dotyczące Minecrafta? Co może być ciekawego w kwadratowej, pikselowej grafice i braku jakiejkolwiek fabuły? Ktoś wie? Ja nie wiedziałam. To było parę lat temu, zanim przyszły na świat moje dzieci i dzieci bliższych i dalszych krewnych. Kiedy zobaczyłam jak duże zainteresowanie wzbudza ta gra, postanowiłam dać jej drugą szansę. Zaczytując się w literaturze (no gdzież bym sięgnęła od razu do gry ;-)), zaczynam powoli łapać o co chodzi. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić kolejną małą cząstkę tego kreatywnego uniwersum.

Ostatnie Starcie to finałowa (?) część przygód piątki przyjaciół. Morgan, Ash, Harper, Po i Jodi wiedzą już, że coś złego dzieje się w świecie Minecrafta. Król przywoływaczy zmienił główny kod gry, cały wykreowany świat nagle staną w miejscu, nic nie można było zrobić pomimo wielkich chęci i determinacji głównych bohaterów. Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś włączył pauzę, tylko że postacie mogły się ruszać. Jak poradzą sobie główni bohaterowie? Jak wpłynie na nich wiadomość, że Ash musi się wyprowadzić? Kiedy wszystko stanie a morale upadną, trudno będzie wymyślić rozwiązanie. Jednak nie ma tego złego, te kreatywne dzieciaki poradzą sobie z każdym problemem i to w nie byle jaki sposób ;-)


Jak już wcześniej Wam wspomniałam, zaczytałam się w tej historii. Ciekawiło mnie jak poradzą sobie główni bohaterowie. Dodatkowo mogłam też dowiedzieć się paru rzeczy o Minecrafcie i to w całkiem przyjemny sposób, czyli mimochodem ;-).

Oprócz ciekawej fabuły podoba mi się również to, że jest wyraźne rozgraniczenie między świat realny a cyfrowy. Dzieciaki wiedzą, że to tylko gra i nie próbują łączyć tych dwóch światów. Moim zdaniem to bardzo ważne, aby pokazywać tę granicę, ponieważ jak donoszą media i różne badania, dzieciaki coraz częściej zatracają się w cyfrowym świecie i niestety, wcale nie chcą z niego wyjść.



Podoba mi się również to, że główni bohaterowie potrafią działać razem. Znają swoje dobre i mocne strony, dzięki czemu wszystkie akcje wychodzą im sprawnie. Oczywiście można się przyczepić, że fabuła jest za prosta, ale przecież jest skierowana do dzieci, a nie do starych wyjadaczy, którzy niejednego Creepera już zabili ;-).



Musze przyznać, że jestem ciekawa jakie przygody miała ta paczka przyjaciół w poprzednich częściach (ponieważ to już 5 tom ich perypetii). Chociaż nie mogę się doczekać kolejnych części, ponieważ o tym, że powstaną, jestem całkowicie pewna. Fabuła pozostała otwarta i gotowa na nowe, kreatywne historie ;-).

Tytuł:              Ostatnie Starcie

Seria:              Minecraft

Autor:             Nick Eliopulos

Ilustracje:        Luck Flowers/Chris Hill

Tłumaczenie:   Anna Hikiert

Wydawnictwo: Harperkids Polska

Premiera:         24.02.2021


Za możliwość przybliżenia się do polubienia Minecrafta, dziękuję Harperkids .




Książki, po które dzieci same sięgają (3 bajeczki na dobranoc. Harperkids)

 Pogoda przestała rozpieszczać. Powiedziałabym, a nie mówiłam, ale po co, każdy ma oczy, którymi widzi co się dzieje za oknem ;-). Jak już Wam wiadomo, żadna pogoda nam nie straszna, potrafimy sobie doskonale zorganizować czas, dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić książki, które moje dzieci pokochały.


Seria 3 bajeczki przed snem to zbiory opowiadań o różnych postaciach z bajek. Możemy poznać przygody Smerfów, Muminków, Tomka i Maszy. Powoli zauważam zróżnicowanie gustów moich dzieci, więc wybrałam dla nich Smerfy i Tomka.

Przy częstym czytaniu ciężko stwierdzić, czy nowa książka przypadnie do gustu. Jak już Wam kiedyś wspominałam, moje dzieciaki mają już swoje ulubione i nie zawsze chcą sięgać po coś innego. Tym razem zadziałał wabik jakim są ulubieni bohaterowie

Zaczęliśmy od Smerfów. 3 historie, ciekawe przygody i nawet nawiązanie do konia trojańskiego! Wiadomo, to bajki dla dzieci, więc nie ma mowy o krwawej rzezi, chociaż wydaje mi się, że dla Gargamela byłaby to ciekawa perspektywa ;-).






Potem zabraliśmy się za Tomka. Tutaj z kolei jest więcej emocji niż akcji. Bohaterowie tych bajek muszą radzić sobie z negatywnymi uczuciami. Nie tylko tymi, które sami doznają, ale również tych, z którymi borykają się ich przyjaciele. 






Porównując obie części to na pewno warto zauważyć, że przy Smerfach jest mnie tekstu i więcej się dzieje. Dzieci nie tracą zainteresowania historiami, które się czyta. Natomiast w Tomku fabuła jest obszerniejsza. To nie jest książka, którą można przeczytać szybko. Tutaj potrzeba trochę dokładniejszej analizy. 

Dlatego jeśli miałabym polecić którąś z tych książek do poczytania przed snem wybrała bym Tomka. Jest po prostu spokojniejszy i nie zachęca do brykania. Natomiast Smerfy to książka, którą można przeczytać o każdej porze dnia, chociaż ostrzegam, że zachęca do brykania ;-).


Seria:                3 bajeczki przed snem

Wydawnictwo:  Harperkids Polska

Premiera:         24.02.2021


Za (już nie zliczę które ;-)) godziny czytania, dziękuję Harperkids Polska.





co było po "i żyli długo i szczęśliwie" (Czarośledztwo. Waneko)

 Musze przyznać, że trochę czekałam na promienie słońca. Człowiek wstaje jakiś taki weselszy, z większą werwą i energią. Niby na razie to nie wielka zmiana, bo temperatura jeszcze nie pozwala zdjąć zimowych kurtek i butów, ale są już na to jakieś perspektywy ;-).

Dzisiaj przychodzę do Was z mangą, która zaciekawiła mnie bardziej niż się spodziewałam, ponieważ opowiada o tym jak nieszczęśliwi są bohaterowie przeżywający szczęśliwe zakończenie. zaintrygowałam Was ;-)?


Kaho Ichinose jest nieśmiałą licealistką, która uwielbia czytać książki. Nie ma przyjaciół, dlatego całe dnie spędza w bibliotece poświęcając się swojej pasji. Pewnego dnia odkrywa drzwi, za którymi znajduje się tajemnicza biblioteka magicznych książek. Można w niej znaleźć egzemplarze, które są wyjątkowe, posiadają dusze. Niestety przez przypadek główna bohaterka pozwala uciec paru książkom, które jak się okazuje potrafią wpływać na realny świat. Razem z Hayamą, chłopakiem, który zajmuje się opieką nad magiczną biblioteką muszą złapać niesforne egzemplarze. Jednak aby to zrobić muszą znać tytuły, które uciekły, a jak się okazuje nie jest to wcale oczywiste.

Kaho uwielbia czytać książki, ale jej partner niestety nie. Razem reprezentują dwa całkowicie różne podejścia do sprawy. Główna bohaterka chce poznać przyczyny ucieczki, natomiast Hayama chce tylko doprowadzić zadanie do końca. Jak najszybciej i jak najprościej. Okazuje się, że podejście Kaho jest zdecydowanie lepsze, ponieważ po rozmowie i analizie problemu bohaterowie sami zgadzają się na powrót bo biblioteki.


Myślałam, że ta historia będzie trochę bardziej naiwna. Coś w stylu "masz czerwony kapturek i goni cię wilk, ciekawe z jakiej bajki uciekłaś?" Na szczęście tak nie było. Oczywiście, odgadnięcie nie było trudne, ale autorka przedstawiła inne aspekty znanych bajek.

Podoba mi się też to, że czytając Czarośledztwo dostajemy szerszy kontekst kulturowy na temat znanych baśni. Przykładem może być Calineczka. Okazuje się, że w epoce Meiji (1868-1912) kiedy w Japonii wydano Baśnie Andersena zmieniono imię bohaterki tej bajki na Hanako

Warto również zwrócić uwagę na złożoność bajkowych postaci. Znowu powołam się na Calineczkę, ponieważ nie chcę zdradzać Wam reszty historii ;-). Dlaczego ucieka ze swojej książki? Ponieważ nie może decydować o sobie i nie rozumie, dlaczego wywołuje takie pozytywne emocje. Interesujące, prawda? 

 Czarośledztwo to jednoczęściowa historia autorstwa Uty Isaki. Niestety w Polsce została wydana tylko jedna jej manga Specjalizuje się ona w fabułach o tematyce magicznej. Jej kreska jest bardzo nowoczesna i delikatna. Mam nadzieję, że jakieś wydawnictwo ;-) skusi się na wydanie pozostałych jej pracy :-).

Chyba jedyne, co mi się nie podoba (a może podoba, tylko jest tak nietuzinkowe, że zwracam na to szczególną uwagę) to określenie książkara, co w negatywny sposób ma określać osobę lubiącą czytać książki. Myślę, że tłumaczka Anna Karpiuk miała nie lada wyzwanie tłumacząc to słowo. Nie wiem, jak Wam, ale mi kojarzy się strasznie źle. 


Trochę żałuję, że ta historia ma tylko jeden tom. Jest wiele aspektów, które fajnie mogły być rozwinięte, np. Hayamie podczas łapania książek pomaga wilk z czerwonego kapturka. Jak dla mnie byłby to świetny temat na kolejną część, nie uważacie ;-)

Tytuł:              Czarośledztwo
Autor:             Uta Isaki
Wydawnictwo: Waneko
Tłumaczenie:   Anna Karpiuk
Tomy:              1

Za możliwość szerszego spojrzenia na bajki i baśnie, dziękuję Waneko.



Słowa, które na stałe zagościły w moim słowniku (Sylwia Sylwester jest niecałopełnista)

 Czy Wy też czujecie już nadchodzącą wiosnę? Bo ja baaaardzo. Właśnie zdałam sobie sprawę, że muszę kupić kalosze ;-). Nie szkoda mi zimy kiedy odchodzi, nie szkoda mi kiedy przychodzi. Po prostu jest, będzie i minie. A że zimno? Przecież jak jest zima to musi być zimno! 

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować książkę, która wprowadziła nowe słowo do mojego słownika. A to nie byle co! Jestem negatywnie nastawiona do nowomowy, dlatego każde takie słowo, które wzbogaca mój leksykon, musi być naprawdę wartościowe i potrzebne.



Sylwia Sylwester jest cudodziejką. Razem ze swoimi przyjaciółkami Śmieszynką, Termilką, Niezapominajką, Samowierzką, Speszką (i moją ulubioną) Lucyferetką żyje pośród kwiecistych łąk w ogromnym dworku. Całe dnie cudziejki spędzają na nauce i zabawie. Pewnego dnia Sylwia przez przypadek dowiaduje się, że jedna z nich jest (tam, dam, dam) niecałopełnista. Główna bohaterka postanawia odkryć kim jest ta cudziejka i na czym polega jej niecałopełnistość.

Jak zobaczyłam tytuł stwierdziłam, ze to historia, która idealnie nadaje się na komiks. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy dowiedziałam się, że Maciej Kur, autor Sylwii Sylwester jest też twórcą scenariuszy komiksowych i filmów animowanych. Muszę przyznać, ze podczas czytania historii o cudodziejkach da się wyczuć inspiracje komiksowe, w paru miejscach brakuje tylko dymków z onomatpejami, np. puf, bach, itd.



Sylwia Sylwester jest niecałopełnista zauroczyła mnie już od pierwszych stron. Stworzenie krowy z rogami jelenia, trąbą słonia, skrzydłami łabędzia, oczami gołębia, przednimi nogami barana, tylnymi koguta, ogonem pawia i grzywą konia, czyli mówiąc w skrócie Pana Pakaduriusza, sprawiło, że całkowicie zaczytałam się w tej historii.



A teraz to, co sprawiło, ze ta książka stała się dla mnie taka wyjątkowa. Niecałopełnistość. Z czym Wam się kojarzy ten termin? Chodzi o brak czegoś, jakąś niedoskonałość lub ułomność. Czym to się może objawiać? Ano różnie może to być na przykład brak umiejętności, niesymetrycznie obcięte włosy, czy po prostu kalectwo. Sami przyznajcie, niecałopełnistość idealnie nadaje się na pozytywniejsze określenie tych braków.



Bardzo podobało mi się to, jak Maciej Kur wybrnął z tej całej historii o niecałopełnistości. Sama śledząc śledztwo Sylwii byłam ciekawa, kto też to może być i na czym polega jego niedoskonałość. Kiedy na końcu okazuje się, że jest to coś, z czym każdy przeszedł do porządku dziennego i nawet nie zwraca na to uwagi, zaczęłam się zastanawiać, czy w realnym świecie też tak może być. Wyobraźcie to sobie. Ktoś nie ma ręki (specjalnie opisuję skrajny przypadek, aby lepiej zobrazować o co mi chodzi), ale do normalnego funkcjonowania w zupełności wystarcza mu jedna ręka. Jego otoczenie przyzwyczaiło się, że nie ma ręki i nikt na to nie zwraca uwagi. Wszyscy traktują go normalnie. Koniec historii. Rozumiecie o co mi chodzi? Jeśli ktoś oswaja się ze swoją niecałopełnistością to i otoczenie przyzwyczaja się do tego. To takie proste!

Sylwia Sylwester jest niecałopełnista to magiczna historia, która składania do refleksji. Dzięki niej możemy odkryć, że to jak sami siebie postrzegamy ma wpływ na to jak widzi nas nasze otoczenie. Jestem pod olbrzymim wrażeniem tej niebanalnej historii o cudodziejkach i mma nadzieję, że autor pokusi się o kontynuację.

Tytuł:              Sylwia Sylwester jest niecałopełnista.

Autor:             Maciej Kur

Wydawnictwo: Beelive Publishing

Premiera:        01.12.2018

Za możliwość dodania do mojego słownika bardzo wartościowego słowa, dziękuję Sztukaterowi.



Teraz już wiem. (Magi.The Labyrinth of magic. 26-30. Waneko)

 Po tytule nie trudno zorientować się o czym będzie dzisiejszy wpis. Jednak dzisiaj trochę Was zaskoczę, ponieważ... będę marudzić.


O Magi. The Labyrint of magic już pisałam. Wiecie też, że byłam zachwycona tą historią. Wciągająca fabuła, nawiązanie do wierzeń i mitologii, ciekawa kreacja świata i bohaterów. Nie da się nie wciągnąć w tę opowieść. 

Kiedy byłam nastolatką i mangi dopiero nieśmiało wchodziły na polski rynek, trudno było zdobyć jakiekolwiek informacje o tym, co będzie wydawane, kiedy i czy w ogóle. Dzisiaj, w dobie Internetu jest mnóstwo grup i stron, gdzie miłośnicy mogą rozmawiać o ulubionych produkcjach, dzielić się wrażeniami i informacjami ze świata. Czytając dyskusje na tych grupach zauważyłam, że wiele osób chwali Magiego, ale narzeka na końcówkę

Nie wiedziałam o co może chodzić. Zaczytując się w tej historii uważałam, że ta historia jest tak skonstruowana, że nie można się do niczego przyczepić. Nie sądziłam, że Shinobu Ohtaka pójdzie w takim kierunku...





Mogę zdradzić Wam tylko, że walka trwa dalej. Nadal jest bardzo emocjonująco i nieoczekiwanie, ale... po prawie 30 tomach przygód Aladyna i Alibaby nie tego się spodziewałam i niestety, nie jest to przyjemne zaskoczenie. To coś w stylu usmażenia kotleta ze starego mięsa. Niby nadal smacznie, ale nie tak dobrze jak być powinno.

Do końca historii zostało jeszcze siedem tomów, w tym dwa jeszcze nie wydane w Polsce. Shinobu Ohtaka ma jeszcze trochę czasu żeby zmienić zamysł fabuły. Mam nadzieję, że tak będzie, bo jeśli wątek, który teraz trwa będzie prowadził do końca tej historii, to po prostu będę trochę rozczarowana...




Tytuł:              Magi: The Labyrinth od Magic
Autor:             Shiobu Ohtaka
Wydawnictwo: Waneko
Tłumaczenie:   Karolina Balcer 
Tomy:              26-30/ 37

Za możliwość śledzenia tej historii, dziękuję Waneko.






Do dobrych nawyków potrzebna jest tylko wiedza. (Zęby. Gen-ichiro Yagyu. Tako)

 Po wczorajszych emocjach czas na chwilę oddechu. Dzieciaki wesoło pokicały (nie bójmy się tego powiedzieć, czas szykować się już na wiosnę ;-)), więc ja, jako przykładna matka, mam czas na ciepłą kawę i chwilę relaksu w Waszym towarzystwie.

Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam książkę, która totalnie mnie zawstydziła. Tak, tak, nie przewidziało się Wam. Zostałam zawstydzona książką dla dzieci. Jak do tego doszło, śpieszę z wyjaśnieniem.

Lubię kiedy książki dla dzieci poruszają ważne tematy. Kiedy wyjaśniają i edukują. Kiedy w prostych słowach pokazują jak postępować właściwie i słusznie. Dlatego przeglądając nowości dla dzieci od Taniej Książki od razu zdecydowałam się na tę pozycję.



Zęby, bo o nich właśnie chciałam Wam dzisiaj napisać to książka, która opisuje jak wyglądają, do czego służą i dlaczego powinniśmy o nie dbać (zęby oczywiście). Byłam zaskoczona formą, w jakiej wszystkie te informacje zostały podane.

Zaczynamy od prostej zabawy. Najpierw mówimy "iiiiiii", a potem "aaaa". Oczywiście wypróbowałam to na moich dzieciach i musze przyznać, że wykazały się dużym zainteresowaniem dla tej formy rozrywki. Kiedy ja dalej czytałam, one nadal były zajęte przekrzykiwaniem się na "iiii" i "aaa" ;-).



Zadziałało! prosta zabawa na początku zwróciła uwagę moich dzieci. Kiedy już skończyły się przekrzykiwać usiadły obok mnie i słuchały z zainteresowaniem. Dzięki tej książce można dowiedzieć się nie tylko podstawowych informacji na temat zębów, ale (co zawsze lubię najbardziej) rozbudzić ciekawość dziecka.

Dzieciaki długo oglądały swoje zęby, sprawdzały też różnicę między swoimi (zębami) a moimi, jak również między sobą. Powiem Wam szczerze, że sama z ciekawością przyjrzałam się temu, co skrywają ich buzie, bo... zupełnie o tym wcześniej nie myślałam...




To nie jest tak, że nie dbam o higienę jamy ustnej moich dzieci. Myją zęby, nie jedzą samych słodyczy, podrzucam im zdrowe przekąski, itd., ale jakoś w natłoku obowiązków i innych rzeczy zapomniałam, że zęby mleczne również trzeba obserwować i w razie czego leczyć. Zawstydziło mnie to, że musiała mi o tym przypomnieć książka dla dzieci. Dlatego od razu na drugi dzień zapisałam oboje na wizytę kontrolną do dentysty.

Gen-ichiro Yagyuki stworzył całą serię o ludzkim ciele. Możemy w niej znaleźć pępek, dziurki w nosie, czy włosy. Wszystko utrzymane w prostej stylistyce i minimalizmie. Jak się okazuje nie trzeba wiele aby przyswoić ważne tematy oraz zainteresować nimi dzieci. Sami widzicie, że ta seria warta jest uwagi. Ja z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.



Tytuł:              Zęby

Autor:             Gen-ichiro Yagyu 

Wydawnictwo: Tako

Premiera:        22.06.2020


Za zawstydzenie mnie i zmotywowanie do odpowiednich działań, dziękuję Taniej Książce.



My mother told me someday I would by... (Australijskie piekło. Radosław Lewandowski)

 Chyba wszyscy wiedzą jaki dziś mamy dzień. A jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, to chodzi mi konkretnie o premierę najnowszej książki Radosława Lewandowskiego pt. Australijskie piekło. Jak dla mnie data została dobrana bardzo trafnie. Walentynki, miłość, serduszka... wiemy, o co chodzi, znamy te klimaty, ale jest też druga strona medalu. Jak serce to wnętrzności, jak wnętrzności to krew, jak krew to śmierć... zbyt drastycznie? To co powiedziecie na to, co spotkało bohaterów Australijskiego piekła? Oni na pewno nie myśleli o wydrapywaniu love na deskach galery ;-).


O twórczości Radosława Lewandowskiego pisałam >TUTAJ<. Nie ukrywam, że bardzo bardzo lubię jego książki i zawsze chętnie zasiadam do kolejnej przygody z tym autorem. Musze przyznać, że zanim zaczęłam czytać Australijskie piekło miałam trochę mieszane uczucia. Sama historia mogłaby być ciekawa, ale przeszkadzał mi... brak wikingów ;-). Jednak znając talent i kunszt Radosława Lewandowskiego, nie wiem jak miałby sobie poradzić z połączeniem wyprawy, która miała miejsce w XVII wieku i wikingów. Oczywiście, dało radę by to zrobić, ale wtedy powieść straciłaby na autentyczności ;-). Dlatego przebolałam brak wojów z północy i zabrałam się do lektury.

Najbardziej lubię w takich historiach to, że los (czyt. autor) nie oszczędza bohaterów już od pierwszej strony, a przy tym nie mamy uczucia przesytu wszechogarniającym fatalizmem. XVII wiek nikogo nie oszczędzał. Wojna trzydziestoletnia, inkwizycja, bieda i nierówność społeczna. Jak z tym walczyć? Jak się temu poddać z honorem? A może uciec od tego na drugi koniec świata?

Jak już Wam wspomniałam, obawiałam się braku wikingów, ci wojowie mają w sobie coś, co zawsze mnie przyciąga. Ta duma, męstwo, odwaga, Ragnar... no ale nie tym miało być ;-). Bardzo szybko okazało się, że moje obawy były zupełnie nie uzasadnione i dzielnych i nieustraszonych bohaterów można znaleźć w zupełnie różnych czasach. Jest to książka, którą otwiera się na pierwszej stronie i nagle spostrzegasz, że przegapiłaś zrobić obiad i czas rozmrozić pierogi ;-).

Co tak bardzo przyciąga do tej historii, że tracisz poczucie czasu i kontakt z rzeczywistością? Bardzo trudno wymienić tylko jeden czynnik takiego stanu rzeczy. Na pewno samo przygotowanie autora do napisania tej książki jest godne pochwały. Już od pierwszych stron mamy wrażenie, że Radosław Lewandowski NIE OPISUJE wydarzeń historycznych, On po prostu był na miejscu, a teraz postanowił spisać swoje wrażenia. Naprawdę miejscami miałam wrażenie, że po prostu autor tworząc bohaterów korzystał z własnych doświadczeń życiowych, tj. pływanie na galerze, czy udział w jakiejś wielkiej bitwie ;-).

Warto też zwrócić uwagę na brutalność. Jako kobieta, żona, matka, człowiek w miarę stateczny i ułożony, lubię czytać o wypływających wnętrznościach ;-). Wiadomo, nie samymi trupami człowiek żyje, barbarzyństwo ma różne odcienie i wymiary. W Australijksim piekle mamy nie tylko mężczyzn, którzy muszą zmagać się z przeciwnościami losu, ale również najgorszym z możliwych zagrożeń, innymi ludźmi. Żeby było jeszcze mniej kolorowo, tylko krwiście, okrutnie i niesprawiedliwie, w tej historii występują również kobiety, które... tutaj żaden opis się nie nadaje, ponieważ nie odda prawdziwej grozy ich sytuacji i na pewno nie nadaje się do publikacji. Możecie sobie wyobrazić w jakim położeniu były kobiety w XVII, kiedy niezwykle popularne były procesy czarownic oraz... całkowita dominacja mężczyzn.



Jestem totalnie zaskoczona tą książką. Wciągnęłyśmy się wzajemnie. Ona mnie dogłębnie, a ja ją strasznie szybko, czego trochę żałuję, bo pożeglowałabym jeszcze trochę z bezpiecznej odległości ;-).

Za możliwość odbycia tej niesamowitej przygody, dziękuję autorowi Radosławowi Lewandowskiemu.

Jak wiecie, na moim fanpage ogłosiłam konkurs, w którym do wygrania była książka lub audiobook Australijskie piekło. Zdecydowałam, że wygrywają:

Grzegorz Sękala

Magdalena Filip

kto pierwszy się do mnie zgłosi wybiera nagrodę, druga osoba wyboru już mieć nie będzie ;-). Na wiadomość od zwycięzców czekam 7 dni.










Świat zdominowany przez dzieci. (Magi. The Labyrinth of magic. 21-25. Waneko)

 Sporo tu mnie ostatnio. Dla mnie to powód do dumy. Nie tylko mogę Wam zaprezentować historie, które naprawdę mnie całkowicie pochłonęły, ale dodatkowo patrząc z perspektywy czasu pisanie idzie mi coraz lepiej. Chociaż lepiej to złe słowo, łatwiej i dzięki temu sprawia mi przyjemność.

Dałam Wam odpocząć od mangi, ale moja misja przekonania Was, że to komiksy, po które warto sięgać wcale się nie skończyła. Zwłaszcza, że chcę przedstawić Wam kontynuację historii, która powoli, małymi kroczkami wspina się na piedestał moich ulubionych japońskich komiksów.

O Magi. The Labyrinth of magic już pisałam. Za każdym razem jestem zachwycona. Każdy kolejny tom sprawia, że nie mogę się oderwać od tej historii. Podoba mi się prowadzenie fabuły. Różne osie, po których się poruszamy razem z bohaterami. Sama kreacja bohaterów jest dla mnie po prostu genialna.


Chyba pierwszy raz od bardzo dawna mam ochotę jak najszybciej skończyć tę historię i nie mam ochoty jej kończyć. Przywiązałam się do tych postaci i świata. Czasami nawet mam wrażenie, że śni mi się coś związanego z Magim, ponieważ rano wstaje i w głowie mam jakieś strzępki fabuły, imion i czegoś ulotnego związanego z tą historią. 



Wydaje mi się, ale oczywiście są to moje subiektywne wrażenia, że tak bardzo podoba mi się Magi. The Labyrinth of magic, ponieważ przypomina mi moje ulubione anime (i mangę) - Dragon Balla. Oczywiście obie historie opowiadają o zupełnie innych rzeczach, jednak mają punkty wspólne, które całkowicie mnie do nich przyciągają.

Jest trochę głupkowany główny bohater, jest walka, ewolucja i zmiana, interesująca kreacja świata, no i jedno z najważniejszych - nawiązanie do mitów i baśni. Jak dla mnie połączenie idealne. No i nie można zapomnieć o humorze i dynamice fabuły, które jeszcze bardziej wciskają mnie w ramiona takich historii ;-).

Tomy 21-25 to dla mnie wisienka na torcie, chociaż do końca historii jeszcze daleko. Jednak mamy tu takie zagęszczenie akcji, że nie da się spokojnie usiedzieć w miejscu, czytając to, co dzieje się w tych częściach serii. Wielka wojna, niebezpieczeństwo nadchodzące z innego wymiaru, połączona siła wszystkich dżinów, odkrycie kawałka tajemnicy...

Na pewno znacie ten stan, kiedy jeszcze nie doczytaliście jednej strony, a już chcecie wiedzieć jak skończy się ta akcja. Miałam dokładnie to samo, nie mogłam czytać szybciej, ale bardzo chciałam dowiedzieć się, co się stanie. Dzisiaj prezentuje Wam tylko kolejne 5 tomów tej historii, ale już mogę Wam zdradzić, że przy kolejnych też nie można się nudzić ;-).

Świat zdominowany przez dzieci. Tak siedzę i czytam, analizuję, porównuję i doszłam do wniosku, że Magi. The Labyrinth of magic to historia, w której światem rządzą młodzi. Starzy i doświadczeni to są generałowie, ale naczynia na króla to same młode osoby. Podoba mi się to jak różnorodni są ci przyszli królowie. Podoba mi się też to z jaką determinacją dążą do swoich celów. A najbardziej podoba mi się to, że każdy ma własny pomysł na rządzenie i kreację świata. Okazuje się, że dzieci postrzegają świat dokładniej i widzą możliwości tam, gdzie starym się już nie chce.

Tytuł:              Magi: The Labyrinth od Magic
Autor:             Shiobu Ohtaka
Wydawnictwo: Waneko
Tłumaczenie:   Karolina Balcer 
Tomy:              21-25/ 37

Za wydanie tej wspaniałej mangi na polskim rynku, dziękuję Waneko.



takie książki sprawiają, że bliżej nam do zwierząt. (Zwyzcaje zwierząt. AMD. Harperkids Polska)

 Ha! Mam Was, dzisiaj też możecie spędzić ze mną miłe chwile, ponieważ chce Wam zaprezentować kolejne nowości Akademii Mądrego Dziecka. Musze przyznać, że Harperkids Polska ruszyli z kopyta z tą serią. Co chwilę pojawiają się jakieś nowe książki, nowe tematy i kolejne ciekawe sposoby przedstawiania danego zagadnienia, które tylko czekają żeby rozbudzić nasza wyobraźnię ;-).


Tym razem chciałabym przedstawić Wam Zwyczaje zwierząt, które jak się okazuje nie odbiegają od norm ludzkich. Wszyscy przecież potrzebujemy jeść, spać i...













Podoba mi się to, że twórcy zwyczajów zwierząt wybrali różne zwierzęta. I takie które znamy, i takie, które są dla nas zupełnie obce. Ja np. nie wiedziałam, że istnieje taka ryba jak strzelczyk, a co za tym idzie, nie wiedziałam też, że ma takie możliwości... bojowe ;-). To oczywiście tylko ułamek tego, co znajduje się w tych częściach serii, ale przecież nie mogę zdradzić całej tajemnicy ;-).

Warto zwrócić uwagę również na to, w jaki sposób wszystkie rzeczy zostały zaprezentowane. Na początku mamy zagadkę, potem rysunek, który przedstawia coś znanego, codziennego i normalnego. Kiedy rozwiniemy grafikę okazuje się, że to tylko fragment całości, która okazuje się dla nas zupełnie nowa i nieznana. CUDO. Wydaje mi się, że cała seria AKD postawiła sobie za punkt honoru, rozbudzenie dziecięcej ciekawości. Sama wkręciłam się w te zagadki i odkrywanie całych ilustracji, nie mówiąc o dzieciach, które były zafascynowane światem zwierząt, w którym dzieje się tyle... normalnych rzeczy.

Nie ukrywam, że AMD to dla mnie totalny niezbędnik w domowej biblioteczce. Takie książki zawsze są mile widziane w moim domu, a ja polecam je komu i ile mogę. Także Wam, bo kto nie czyta dzieciom (i z dziećmi) ten trąba ;-).

Tytuł:              Zwyczaje zwierząt. Chcę jeść!/Chcę spać!

Autor:             S&S Aliance

Ilustracje:         Bea Lema

Tłumaczenie:    Katarzyna Grzyb

Wydawnictwo:  Harperkids Polska

Premiera:         27.01.2021


Za możliwość ciągłego rozbudzania naszej wyobraźni i ciekawości świata, dziękuję Harperkids Polska.





Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl