Labirynt gra zręcznościowa

 Środa. Wczoraj nastraszona przez prognozy pogody, wykosiłam całe podwórko. Spałam jak dziecko 😉. Usnęłam tak wcześnie, że nawet całkiem nieźle mi się wstawało. A jak tam u Was? Pogoda też jest kapryśna?

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić grę, która pochłania na długie godziny. Chociaż nie ma w niej dynamicznej akcji ani przygody. Ciekawi? Zapraszam na recenzje.

Labirynt. Gra zręcznościowa.

Wydawnictwo Aleksander jakiś czas temu pokusiło się o wydanie paru terapeutyczno-rehabilitacyjnych tytułów. O jednym z nim mogliście już czytać na blogu. Gdybyście jednak przegapili poprzednią recenzję, zapraszam >>TU<<. Tym razem chciałabym pokazać grę w labirynt, w której naszym zadaniem jest przejść z jednego punktu do drugiego. Powiedziecie nic ciekawego? Otóż nic bardziej mylnego, to bardzo emocjonująca gra!






Czego można się nauczyć podczas gry w Labirynt?

Takie gry mają na celu nie tylko zabawę, ale i naukę. Dlatego podczas rozgrywki można nauczyć się:

Logicznego myślenia 

Umiejętności odwzorowywania planu 

Myślenia przestrzennego 

A także (a jakże!) Mojej ulubionej kreatywność 😉

Zgarnąć z półki?

Jeszcze pytacie! Ta gra to naprawdę rewelacja!










Mandale. Układanka - gra terapeutyczno-rehabilitacyjna - recenzja.

 Środa. Już połowa tygodnia za nami. Powiem Wam, że mam tak zorganizowany czas, że nie wiem kiedy mija mi kolejny dzień. Ledwo wstanę, już jest wieczór, co robiłam przez ten czas? Wszystko ;-). A jak Wam minęła środa? Macie jeszcze siłę na resztę pracującego tygodnia?

Dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam grę, która nie tylko relaksuje i pozwala przyjemnie spędzić czas, ale również ma zastosowanie terapeutyczne. Zaciekawieni? Zapraszam na recenzję.


Mandale. Układanka - gra terapeutyczno-rehabilitacyjna.

Na terapiach się nie znam, ale możliwość układania figur geometrycznych w różne wzory zawsze jest dla mnie synonimem dobrej zabawy. Kiedy otworzyłam pudełko moim oczom ukazały się tylko 3 rzeczy. Instrukcja (wiadomo), worek z kolorowymi kształtami i plansze z wzorami. Niby niewiele, a możliwości zabawy są nieograniczone. 

Jak grać w mandale?

Tak naprawdę to jak chcemy ;-) ale w instrukcji opisane są trzy sposoby:

1. gra dla jednego gracza. Układanie wzoru na czas. 
2. gra dla dwóch graczy. Kto pierwszy ten lepszy.
3. gra dla dwóch graczy. Czego brakuje. Jedna osoba zakrywa oczy, druga układa wzór, następnie ta, która nic nie widziała ma wskazać jakiego elementu brakuje.

Ale tak jak Wam mówię, możliwości jest znacznie więcej. Możemy np. układać wzory z samych trójkątów lub w jednym kolorze. To od nas zależy w jakim kierunku pójdzie ta zabawa. 




Zgarnąć z półki?

Jest to chyba jedna z moich ulubionych gier. Sama w ramach relaksu układam sobie te mandale. Także jak najbardziej polecam :-).





Recto Verso - recenzja gry.

 Środa. Kolejny dzień, który minął nie wiadomo kiedy, ale właśnie takie dni lubię najbardziej. Czuję, że każda godzina, a nawet każda minuta jest odpowiednio wypełniona. Dzisiaj chociaż byłam bardzo zajęta, tak naprawdę znalazłam czas na wszystko. A myśl o tym, że jutro tłusty czwartek napawa mnie jeszcze większym optymizmem. A jak Wasza środa? 

Dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam jedną z fajniejszych gier planszowych, w jaką miałam ostatnio okazję zagrać. Zapraszam na recenzję Recto Verso.


Recto Verso. Buduj imprezowo - recenzja.

Jak już zapewne wiecie, bardzo lubię gry planszowe. Zwłaszcza takie, w których trzeba się nieźle nagłówkować. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Recto Verso, wiedziałam że to gra w sam raz dla mnie. Dlaczego? Ponieważ to gra zespołowa, w której buduje się trójwymiarowe budowle!

Zasady.

Naszym zadaniem jest zbudowanie budowli z kloców, ale... to nie jest takie o, że bierzemy klocki i budujemy. Musimy zbudować budowlę razem ze swoim partnerem, która będzie zgodna z wylosowaną kartę. Brzmi skomplikowanie? Już tłumaczę.



Najpierw wybieramy sobie nasz żeton gracza (duży sześciokąt z oknem). Jest to ważne podczas losowania partnerów w rundzie. Potem bierzemy po małym żetonie zgodnie z kolorami pozostałych graczy oraz ilością. Przykładowo:

mamy czterech graczy, więc bierzemy jeden duży żeton gracza oraz 3 małe w kolorach, które wybrali pozostali. Podczas naszej rundy wybieramy jeden mały żeton, który wskaże naszego partnera.



No i zaczyna się gra. Opowiem Wam o łatwiejszym wariancie, ponieważ póki co tylko w ten gramy. Losujemy kartę i wkładamy ją w odpowiednie miejsce na planszy. Naszym zadaniem jest ułożenie klocków zgodnie z tym, co widzimy na karcie. Podczas naszej rundy możemy komunikować się z naszym partnerem omawiając naszą wspólną budowlę. Kto skończy pierwszy krzyczy Recto, druga osoba po ukończeniu swojej części budowli krzyczy Verso. Potem następuje sprawdzenie zgodności budowli z kartą i odpowiedni przydział punktów. Wygrywa osoba, która zdobędzie ich najwięcej.






Gra drużynowa.

Dawno nie spotkałam się z tego typu rozgrywką. Samemu jest jednak łatwiej, ponieważ wiemy, co konkretnie chcemy zrobić. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie wiemy jak dograć się z partnerem, który zmienia się co rundę. Muszę przyznać, że to naprawdę emocjonująca rozgrywka, która zapewni dobrą zabawę na długi czas. 

Zgarnąć z półki?

Gra przeznaczona jest dla dzieci od 8 lat i wydaje mi się, że jest to odpowiedni wiek, ponieważ moje dzieciaki jeszcze nie rozumieją planowania przestrzennego i nie czuły się komfortowo podczas rozgrywki, za to dzieciaki w wieku szkolnym na pewno odnajdą w Recto Verso dużo zabawy i przyjemności.



Podrzucenie komuś kukułczego jaja to nie lada sztuka. Sam spróbuj. Recenzja gry Kukułcze jajo od MultiGry.

 Środa. Niesamowicie szybko mija mi ten tydzień. Przeczuwałam, że będzie nie lada wyzwaniem, ale dzięki temu czuję ile wcześniej miałam niespożytkowanej energii i czasu, który marnowałam ;-). A jak Wam mija środa, tęsknie wypatrujecie weekendu ;-)?

Dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam kolejną super grę od Multigry. Tym razem wcielamy się w kukułki, które podrzucają swoje jaja do gniazd innych ptaków. Co w tym może być ciekawego? Zaraz Wam pokarzę ;-).


Kukułcze jajo Multigra.

Zaciekawił mnie już sam tytuł. Krył w sobie wiele możliwości rozgrywki. Na szczęście twórcy gry zdecydowali się na proste zasady, dość szybkie tempo i mnóstwo zabawy. Czyli... Multigra jak zwykle nie zawiodła ;-).

Zasady.

Proste i oczywiste, musimy podłożyć nasze jajo (a mamy ich aż 3) do gniazda innego gracza. Wygrywa ten, kto pierwszy dokona tej podmianki, ale... nasi przeciwnicy nie pozostają w tej rozgrywce bierni ;-).

Do naszej dyspozycji mamy planszę z 25 polami, na których rozmieszczamy żetony z gałązkami oraz po 3 jaja. Rozgrywka polega na przeniesieniu przy pomocy odpowiednio ułożonych żetonów z gałązkami, naszych jajek do innego gniazda. Żetony muszą być ułożone prosto, nie można układać lini po skosie. Tylko tyle i aż tyle. Powiem Wam, że to wcale nie jest takie łatwe, ponieważ możemy skrupulatnie układać naszą drogę do innego gniazda, by za chwilę nasz plan legł w gruzach na skutek ruchów przeciwnika.





Zgarnąć z półki?

W województwie lubelskim zaczęły się ferie. Moje dzieciaki chodzą jednak do przedszkola. Mam nadzieję, że drugi tydzień ferii będzie dla nich bardziej atrakcyjny. Póki co wracają trochę znudzone i szukają jakiejś rozrywki. Kukułcze jajo świetnie się w tej roli sprawdza. Gra jest dynamiczna, pełno w niej zmiennych no i trzeba się nieźle nagłówkować żeby wygrać. Także jak najbardziej polecam :-).




Ubongo Lines. Egmont - recenzja.

 Środa. uffff. Już połowa tygodnia. Jakoś zadziwiająco szybko minęło. Zobaczymy jak to będzie z resztą tygodnia, ale wydaje mi się, że nie będzie źle. Jakoś nie mogę narzekać na nudę, zwłaszcza kiedy dzieciaki zostają w domu ;-).

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić grę z serii Ubongo, o której mogliście przeczytać tutaj: schowaj mnie do plecaka!. Już wtedy byłam zachwycona tą grą. A ostatnio miałam przyjemność zagrać w wersję rozszerzoną, o której chciałabym Wam dzisiaj nieco opowiedzieć.


Ubongo Lines.

W wielkim uproszczeniu to taki trójwymiarowy tetris. No może z drobnymi różnicami, ale ogólne zasady są bardzo podobne. Naszym zadaniem jest ułożenie odpowiedniej figury za pomocą dostępnych klocków. Proste? Nic z tych rzeczy. Trzeba się nieźle nagłówkować żeby odpowiednio dopasować klocki. Dochodzi jeszcze dodatkowe utrudnienie, jakim są wyżłobienia w naszych elementach i limit czasowy. Powiem Wam... rozrywka na najlepszym poziomie :-).


Zasady gry w Ubongo Lines.

Cel jest prosty. Ułożenie wylosowanej figury w określonym czasie, ale... zanim zaczniemy układać należy wiedzieć, że:

 - W Ubongo Lines może grać maksymalnie 4 graczy (ponieważ tyle jest kolorów klocków)
 - Każdy z graczy dostaje 8 klocków, które posłużą mu do układania figur
 - gra jest na czas (czas odmierza klepsydra)
 - istnieją 4 poziomy trudności oznaczone kolorami
 - gra twa 9 rund (odmierzanych na specjalnej płytce)

Teraz wystarczyłoby powiedzieć - Enjoy! Ale chciałam Wam jeszcze pokazać poszczególne elementy :-).






Zgarnąć z półki?

Tak! Gra jest dedykowana dla nieco starszych dzieci niż moje (8+), dlatego na wspólną grę muszę jeszcze trochę poczekać, ale samo układanie różnych figur z klocków to niezła frajda. A jak można zdobyć za to kryształek to już całkiem ;-). A tak serio to bardzo polecam tę grę, jak i całą serię. Rozrywka na najlepszym poziomie :-).




 

Dzioby w górę, zgodnym chórem, kaczki! (Kwaki rozrabiaki. Alexander)

Codziennie rano, kiedy zawożę dzieciaki do przedszkola, myślę sobie, jaka ładna pogoda, jak wrócimy idziemy na spacer. Kiedy po południu po nie jadę okazuje się, że pogoda płata figle i z moich planów nic nie wyjdzie. Na szczęście na nudę nie mogę narzekać, dlatego mam dzisiaj dla Was kolejną grę, która okaże się wybawieniem w deszczowe dni.


Kwaki rozrabiaki to świetna gra dla młodych i starych. Zasady są tak proste, że nie sprawiają problemu nawet 3 latkowi (noo, prawie 3 ;-)). Ogólnie chodzi o to żeby kaczątka jak najszybciej dostały się do swojej mamy. Podczas rozgrywki mamy do dyspozycji: 
- planszę, którą możemy dowolnie układać (należy tylko pamiętać, aby poszczególne elementy się ze sobą łączyły)
- dwie kostki do gry, jedną losujemy kolor, drugą figurę geometryczną
- 5 figurek (4 kaczuszki i ich mama)



Jak już wspominałam gra polega na tym aby jak najszybciej dostać się do mamy kaczki. Zawodnik rzuca kośćmi i wybiera najlepsze możliwe rozwiązanie. Przykładowo: jeśli na kostce wypada kółko i kolor niebieski (jak na zdjęciu powyżej), osoba która rzuciła kośćmi przesuwa się na najbliższe koło (nie ważne jakiego koloru) lub inną figurę w kolorze niebieskim. Jeśli na najbliższym miejscu, na którym chcieliśmy postawić nasze kaczątko jest inny gracz, możemy przesunąć się dalej. Dzięki temu podczas jednego rzutu możemy przesunąć się o sporo pól do przodu. Wyjątkiem jest ostatnia runda przy mamie kaczce, gdzie jedna kostka odpowiada jej ruchom, a druga ruchom gracza. I tyle! Szybko, łatwo i przyjemnie :-).



Muszę przyznać, że myślałam, ze rozgrywka będzie zbyt prosta, ale czynnik losowy i planowanie tego, które miejsce będzie dla nas najbardziej korzystne, sprawiają że gra w Kwaki Rozrabiaki nie jest ani nudna, ani monotonna.

Mamy na swojej półce gry, w które gramy bardzo często. Przykładem mogą być np. Kółka, w które gramy prawie codziennie. Na szczęście do tego grona ostatnio dołączyły również Kwaki Rozrabiaki, więc będziemy mogli grać na zmianę :-).

Za możliwość wcielenia się w rolę mamy kaczki, dziękuję Alexandrowi.



Wybuchowa rezgrywka. (Dekoder. Alexander)

 Kiedy otworzyłam rano oczy i spojrzałam przez okno nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Jakbym cofnęła się o parę miesięcy. Co to ma być?! Ja rozumiem, że woda jest potrzebna roślinom, ale śnieg... w połowie kwietnia?! Nie narzekam na brak zajęć. Codziennie, kiedy zasiadam do komputera myślę sobie, że dzień miną niesamowicie szybko. 

Dzisiaj mam dla Was grę, która bardzo wpisuję się w klimaty moich zainteresowań. W skrócie nazwijmy ją sudoku w wersji post apokaliptycznej lub tak jak nazwali ją jej twórcy - Dekoder.

Paradoksalnie, nigdy nie byłam dobra w Sudoku. Nie mogłam się wystarczająco skupić na wpisywaniu cyfr. Zawsze popełniałam gdzieś jakiś błąd, ale... lubiłam to. Czasami nie jest ważne jakie błędy popełniamy tylko to, że sprawia nam to przyjemność. Kto powiedział, że nie przestrzeganie zasad w Sudoku to coś złego lub nierozwijającego? Wiem, wiem zasady są potrzebne, bo każdy robił by co chciał, ale trochę anarchii jeszcze nikomu nie zaszkodziło ;-).

Wracając do Dekodera to tak jak już wspominałam, gra bardzo przypomina sudoku. Mamy planszę na której kładziemy cyferki lub symbole (w zależności, co wybierzemy na początku gry). Aby zdobyć punkty w swojej rundzie należy tak ustawić kafelek aby nie powtarzał się w żadnych rzędzie. Proste. Tylko, że... plansza jest zdecydowanie większa niż klasyczne sudoku, a dodatkowo są też inni gracze, którzy bacznie śledzą to gdzie i jak kładziemy naszą płytkę i nie da się im wmówić, że cyfry się nigdzie nie powtarzają ;-).


Wielki plus za planszę do gry. Bardzo podoba mi się taki klimat. Dodatkowo grafika sprawia, że grą w Dekoder nie powstydził by się żadnej fan post apokaliptycznych historii. Uwierzcie na słowo, sprawdziłam to na znajomych. Wszyscy bez wyjątki (czytelnicy literatury post apo) byli niezwykle zainteresowani tą grą.


Podoba mi się też to, że mamy wybór, co będziemy układać na planszy. Cyfry są okey, ale są dość zwyczajne. Natomiast symbole to zdecydowanie trudniejszy poziom. Do liczb jesteśmy w pewien sposób przyzwyczajeni. Patrząc na planszę od razu widzimy, gdzie co leży. Symbolom trzeba się przyjrzeć dokładniej, a i tak można się pomylić ;-)


Muszę przyznać, że czekałam na taką grę. Poziom trudności niby dla dzieci (i dla mnie ;-)), świetna grafika, angażująca rozgrywka. Dekoder to gra, przy której można spędzić przyjemnie czas. Dlatego gorąco polecam :-)

Zajrzyjcie również na Grajmy! tam znajdziecie więcej ciekawych propozycji gier planszowych dla całej rodziny :-)


 Za dalszą naukę układania Sudoku, dziękuję Alexandrowi.





Bóg wiedział, co robi, tworząc sześcian (Heksagon. Alexander)

 Mija kolejny dzień siedzenia w domu. Muszę przyznać, że nie zauważam różnicy. Dla mnie to po prostu taki dłuższy weekend ;-). Dzieciaki na każdym kroku udowadniają mi, że nie są już tymi samymi ludźmi, co rok temu. Stały się bardzo samodzielne i jeszcze bardziej kreatywne. Wiem już jakimi rzeczami mogę ich zainteresować, a czego zupełnie nie ma sensu próbować. Bardzo mi to ułatwia funkcjonowanie i chyba dzięki temu w ogóle nie czuję tego zamknięcia. 

Dzisiaj przychodzę do Was z wpisem inspirującym. Chcę przedstawić Wam grę, która na pewno sprawi, że #zostaniewdomu okaże się całkiem przyjemne i nie takie straszne. 

Jak już pewnie zauważyliście, uwielbiam gry logiczne. Pobudzają analityczne myślenie, rozwijają zdolności taktyczne, ogólnie są świetną rozrywką dla całej rodziny. Gra Heksagon ma w sobie to wszystko, a dodatkowo jej podstawowym elementem są sześciany 💙. Uwielbiam gry oparte na tej figurze geometrycznej. Zasady zazwyczaj są proste, jasne i czytelne. No po prostu nie da się zrobić inaczej, niż intuicyjnie dobrze ;-).  

Tym razem nie jest inaczej. Gra polega na tym aby zdobyć jak najwięcej punktów, odpowiednio układając sześciany. Do dyspozycji mamy podstawowe puzzle, czyli takie, które są jednopunktowe oraz takie, które mogą dodać nam trochę więcej punktów. Każdy gracz podczas swojej tury ma mierzony czas (klepsydrą lub aplikacją). Gra przeznaczona jest dla dzieci (i dorosłych ;-)) od 6 roku życia.


Jak widzicie rozgrywka jest łatwa i przyjemna. Idealna na spędzenie rodzinnego popołudnia. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na wykonanie. Sześciany są wykonane z drewna. Są bardzo solidne i czytelne. Na pewno posłużą dłuższy czas.

Za możliwość tworzenia rozgrywki na bazie sześcianów, dziękuję Alexandrowi.


 



Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl