Nowoczesne Urban fantasy to takie, które dzieje się w... BookTour z Tajne przez Magiczne Kasi Wierzbickiej

 Poniedziałek. Dzieci wesoło poszły do przedszkola. To znaczy, ja ich zaprowadziłam bardzo wesoło, Oni poszli z mniejszym entuzjazmem. A jeśli już o przedszkolu mówimy... mam nadzieję, że Klara z Jankiem nie chodzą do takiego, które opisała w swojej książce Kasia Wierzbicka, bo...


Tajne przez magiczne Kasia Wierzbicka.

Fantasy lubię bardzo. Dobrze to wiecie. Lubię kiedy jest krwawo, trudno i epicko. Dlaczego więc sięgnęłam po książkę, której akcja dzieje się w przedszkolu... no cóż, byłam ciekawa co tam straszy ;-).

Agata Filipiak postanawia zacząć nowe życie. Po nieudanym romansie i kolejnym załamaniu nerwowym, rzuca pracę w wydawnictwie i zatrudnia się jako pomoc w przedszkolu. Co może być trudnego w sprzątaniu po dzieciach? Niby nic, chyba że mają magiczne moce, którymi mogą przywoływać demony...

Urban fantasy.

To podgatunek fantasy, którego akcja rozkrywa się w miastach, a jego bohaterami są wszelkie demony, diabły, wampiry, krasnoludy, elfy, orki itd. Ostatnio stał się bardzo popularny. W tym stylu pisze Aneta Jadowska (seria o Dorze Wilki, szamanie Witkacym, czy moje ulubione Koźlaczki), Jakub Ćwiek (Grimm City), no i teraz Kasia Wierzbicka. Miałam przyjemność poznać jej twórczość w Królewiczu, który się odważył i Educzytajkach, ale to przecież książki dla dzieci. Jak poradziła sobie z historią dla dojrzałych odbiorców? Odpowiedź brzmi: rewelacyjnie!

To co się dzieje w przedszkolu, zostaje w przedszkolu.

Najlepsze książki to takie, w których autor czerpie pomysły na fabułę z własnych doświadczeń życiowych, ponieważ je po prostu dobrze zna. Myślę, że Kasia jako nauczycielka przedszkolna musiała dużo przeżyć, dużo...traumatycznych wspomnień ;-). A tak serio to podoba mi się to, jak oddała codzienną rutynę tej placówki. Nie raz i nie dwa zastanawiałam się jak Panie - Ciocie wytrzymują dzień w dzień z brygadą rozwrzeszczanych, rozemocjonowanych, całkowicie różnych i oczywiście uroczych i najmądrzejszych dzieci. Tu musiała kryć się jakaś magia ;-).

Wampiry, krasnoludy, bogowie i demony.

Noo fajnie to sobie Kasia wymyśliła. Są tu wszyscy, śmietanka i to z całego świata. Podoba mi się koncepcja, ze zwykli ludzie nie widzą ile fantastycznych rzeczy dzieje się dookoła, a jak już widzą to nie wierzą ;-).

Zgarnąć z półki?

Powiem Wam, że ciężko nie zacząć się rozpływać nad tą książką. Kasia dobrze to wszystko przemyślała. Dzięki czemu fabuła jest spójna i dynamiczna a bohaterowie niezwykle wyraźni (chociaż przecież magiczni i niewidzialni!). No i te zwroty akcji...

Czy polecam? BARDZO. Ja nie mogłam się oderwać!

Za możliwość wzięcia udziału w BookTourze, dziękuje autorce Tajne przez magiczne - Kasi Wierzbickiej.

BookTour z Weroniką Szelęgiewicz - Koniberki - recenzja

 To nie koniec przyjemności na dzisiaj, ponieważ mam Wam do zaprezentowania jeszcze jedną książkę. O ile poprzedni wpis dotyczył rzeczy bardzo konkretnych i realnych, tak teraz chciałabym Wam przedstawić niesamowicie fantastyczną historię, która skradła moje serce i na pewno pozostanie ze mną na dłużej.

Miła fantastyka.

Nie lubię słodkich rzeczy. Wszelkiego rodzaju cukierkowe historie pełne lukru i słodyczy omijam z daleka. Są dla mnie banalne i po prostu głupie. Kiedy zobaczyłam tę książkę byłam baaaardzo sceptycznie nastawiona, ale namówiła mnie Madka Roku i stwierdziłam, ze dam szansę tej historii.

Miło, ale...

Koniberki są słodkie i urocze, ale... nie naiwne. Przeżywają różne przygody, które nie zawsze są miłe i przyjemne. Okazuje się, że takie małe stworzenia mają wokół się całkiem duży świat do odkrycia ;-).


 Koniberki to historia o przyjaźni, odwadze, ciekawości i zaufaniu. Myślałam, że dostanę cukierkową fabułę o słodkich małych, latających konikach, tymczasem zaczytałam się w opowieści o Śnieżynce, Filipince, Rubinku, Bursztynku, Serpentynce, Jagódce i wielu, wielu innych. Każdy z nich jest inny. Jeden Koniberek jest odważny, inny strachliwy. Jeden jest skryty i nieśmiały, inny głośny i pełen energii. Tak różnorodni bohaterowie sprawiają, że historia jest bardzo ciekawa. W jednej historii mamy zazdrość, w innej o ciekawość i odkrywanie, w następnej zaś o wykorzystywanie innych. Wszystko w klimacie magicznego świata Koniberków.

Byłam zaskoczona, że ta książka tak mi się spodobała. Jest urocza. Pełna ciepła, czułości. Zupełnie taka, po jaką nigdy bym sama nie sięgnęła, a jednak byłam zauroczona tą historią.

Detale.

Skusiły mnie ilustracje Ani Jamróz. Skojarzyły mi się z moim dzieciństwem (chyba chodzi o technikę wykonania tych prac) i chciałam je zobaczyć na żywo. Kiedy dostałam książkę do ręki i zaczęłam ją przeglądać zachwyciłam się szatą graficzną. Szczerze powiem, że chętnie widziałabym taką grafikę na ścianie w pokoju moich dzieci, czy to w formie plakatu, czy naklejki na ścianę. 



Dałam szansę Koniberkom i nie żałuję. Z pewnością sięgnę po pierwszy tom historii o tych latających, uroczych konikach. Mam nadzieję, że książka Weroniki Szelęgiewicz, bo po prostu na to zasługuje :-).


Dziękuję za możliwość wzięcia udziału w tym BookTourze. Mam nadzieję, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z tą autorką :-)


Book Tour z Weroniką Kurosz

 Nie to nie koniec na dzisiaj! Jak mogłabym Was zostawić z taką kiepską lektura, skoro mam prawdziwą petardę ;-)? Rozsiądźcie się wygodnie i posłuchajcie niesamowitych historii!

 

Miałam mieszane uczucia, co do tego BookTouru. Nie znałam autorki, książki o piratach jakoś mnie nie kręcą... ale zdałam się na  rekomendację Konfabuły i postanowiłam zaryzykować. 

Szablozębny nie był piratem!

To zadziwiające, że myśląc o szablozębnym pomyślałam o piracie. Teraz to wiem! A przecież to zupełnie logiczne, że chodzi o tygrysa. Z drugiej strony bardziej prawdopodobne jest spotkanie pirata niż zwierzęcia, które wyginęło jakieś dziesięć tysięcy lat temu. Pewnie stąd moja pomyłka. Chociaż w tej historii wszystko jest możliwe. O tym właśnie jest  ta książka - o niesamowitych pomysłach, szalonych przygodach i wakacjach, które może przeżyć każdy z nas!  

Miałam bardzo mieszane uczucia czytając tę książkę. Z jednej strony byłam zachwycona kreatywnością głównych bohaterów. Budowanie bazy, próbowanie francuskiej kuchni (jak się domyślacie chodzi konkretnie o żaby), czy walka na śmierć i życie z płonącymi oponami na długo zostanie w mojej pamięci. Z drugiej strony wiem, co musiała czuć biedna ciotka Lara, zajmując się Antkiem i Ulą. Pomysły dzieciaków były oczywiście genialne, ale... z perspektywy rodzica miałam pewne obawy przed czytaniem Mojego lata z szablozębnym moim dzieciom. Jeszcze by się zainspirowały!




A tak już zupełnie serio to jestem całkowicie oczarowana tą książką. Chciałabym żeby moje dzieci w podobny sposób odkrywały świat. Bardzo gorąco polecam Moje lato z szablozębnym i chociaż wakacje się już kończą, nikt nie powiedział, że nie można jeszcze złapać tygrysa lub pirata ;-).

Prawda nas wyzwoli.

Czy przedstawiacie dzieciom świat taki, jaki jest naprawdę? Rozmawiacie ze swoimi dziećmi o tym skąd bierze się mięso? Czy wszystkie zwierzątka zawsze są miłe, mięciutkie i kochane? Wiadomo, wiedzę trzeba podawać w odpowiedni sposób, dostosowany do wieku, ale... musi być to prawda, a nie ociekająca lukrem historia o małych słodkich zwierzątkach. Oczywiście, takie historie też są potrzebne, ale to nie one pomagają nam w kształtowaniu obrazu otaczającego nas świata.


Staram się rozmawiać z dziećmi na wszystkie, nawet bardzo trudne tematy. Oczywiście, kiedy zapytają, sama raczej nie zaczynam egzystencjalnych pogaduszek ;-). Dzięki temu oboje są oswojeni z prawami rządzącymi światem. Na przykład nie wpadają w histerię kiedy zobaczą zdechłą mysz lub wiedzą skąd bierze się mięso na kotlety. 

Zielony Kapelusz i jego czereda to właśnie książka o prawdzie. Mamy tu historie o prawdziwych zwierzętach. O wilku, który opuszcza stado, o trzmielu, który wyruszył w niebezpieczną podróż, czy o jaskółce, które podrzuca swoje jajka do wysiedzenia innym ptakom. To nie są kolejne historie o cudnym i radosnym życiu na kwiecistej łące. Tylko rzeczywiste opowieści o życiu zwierząt. Wszystko oprawione niesamowitymi ilustracjami Moniki Urbaniak. Całość naprawdę robi niesamowite wrażenie!




Zgarnąć z półki?

Oczywiście! Bardzo się cieszę, że mogłam wziąć udział w tym BookTourze. Mam nadzieję, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z twórczością Weroniki Kurosz, ponieważ szkoda trzymać taki talent tylko dla siebie ;-).


Woła mnie ciemność (Wydawnictwo Initium) BookTour

Druga połowa lipca, a ja jestem w czarnej d... . Były plany, marzenia, inspiracje, a nie zrobiłam nic co zaplanowałam! Ja nie wiem, jak to się dzieje, ale ostatnio doba ma zdecydowanie za mało godzin!. Wychodzę z założenia, że porządek w domu jest na ostatnim miejscu. Byleby się nie zabić w nocy o jakąś zabawkę ;-). Tyle przestrzeni mi wystarczy ;-). No i żeby było gdzie usiąść z książką. Tyle mojej przestrzeni życiowej. 
Jeśli chodzi o książki to zdecydowałam się wziąć udział w BookTourze organizowanym przez Black Unicorn Presents oraz Agatę Suchocką. Byłam ciekawa co to właściwie jest i czy jest tak fajnie jak piszą, że ma być ;-).

Co to jest BookTour?

To akcja, która ma na celu zachęcenie do danego autora lub konkretnej książki. Zbiera się grupa osób, które wyrażają chęć wzięcia w takim czym udziału i czytają książkę. Ten sam egzemplarz! Można po nim pisać, zaznaczać ulubione momenty, naklejać znaczniki, wszystko (w ramach poszanowania książki ;-)). Na koniec książka trafia do autorki i dzięki temu może ona zobaczyć jak jej książka jest odbierana przez czytelników. Fajna sprawa. Wszyscy zadowoleni. 
Tak jak już wspomniałam, byłam bardzo ciekawa jak to wszystko będzie. Muszę przyznać, że nie jestem przyzwyczajania do "pomazanych książek". Kiedy pożyczałam książki z biblioteki bardzo mnie to drażniło, ponieważ często napisy były nieczytelne lub bez sensu i dekoncentrowały mój wzrok. No, ale to były lektury, z książką, którą miałam okazję teraz przeczytać, było trochę inaczej. Inni czytelnicy wyłapywali naprawdę ciekawe fragmenty i mieli równie interesuje spostrzeżenia, ale co się dziwić, przy takiej tematyce...



Woła mnie ciemność

Młody chłopak, przyszły spadkobierca fortuny i plantacji w Luizjanie, wyrusza do Europy aby nabyć wiedzy i doświadczenia w prowadzeniu rodzinnego interesu. Wkrótce okazuje się jednak, że musi całkowicie zmienić plany, ponieważ rodzinny majątek przepadł, a jego najbliżsi krewni zginęli. Zostaje sam, a jedyne co potrafi to granie na pianinie. Kiedy jest już na dnie smutny, rozpaczy i samotności poznaje skrzypka, który mami go wizją wielkiej kariery muzycznej.

To oczywiście WIEEEEEEEELKI skrót tego, co dzieje się na samym początku tej historii. Chciałam Wam tylko zakreślić temat ;-).

Potem jest już tylko ciekawiej. Mroczne tajemnice, zwierzęce instynkty i nadprzyrodzone moce. Mieszanka naprawdę wybuchowa i niesamowicie wciągająca. Autorka bardzo umiejętnie prowadzi nas w głąb tej historii. Ta książka jest jak muzyka. Takt za taktem, takt za taktem i nagle zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Jednak potem emocje nie opadają, przenoszą się na inny poziom. I tak aż do końca.

Podobało mi się to jak Agata Suchocka prowadziła przemianę głównego bohatera (ale tych pobocznych też ;-)). Podobało mi się to, jak Armagnac Jardineux zmienia nie tylko swoje zachowanie, ale i sposób myślenia. Gdyby było to jednostajne, książka na pewno by mnie znudziła, ale tutaj mamy do czynienia z ciągłą przemianą, w zależności od sytuacji, w której znajduje się główny bohater. Jego etyka i moralność ulegają całkowitej degradacji, dzięki czemu może zbudować zupełnie inny system wartości od podstaw.
Podobał mi się też klimat XIX wiecznej Europy. Ten brud, marazm i fałszywa pruderyjność.  To chyba właśnie w tym zauroczyłam się najbardziej.

Nie podobało mi się jednak to, że autorka za dużo razy zwracała uwagę na drapieżny charakter bohaterów. Rozumiem jej zamysł i po przeczytaniu całości dokładnie wiem o co jej chodziło, ale podczas czytania jest tego za dużo.
Można również odczuć, że książkę pisała kobieta. Okey nie mam nic przeciwko, tylko sceny seksu są jak dla mnie zbyt zmysłowe. Czasami powinny być bardziej konkretne, wtedy można by poczuć dodatkowo tą brutalną zwierzęcą siłę.

Wrażenia

Jeśli miałabym ocenić całość, podobało mi się. Były rodzinne sekrety, XIX wieczna Europa, erotyzm i zmysłowość. Podoba mi się również styl Agaty Suchockiej, tak jak wspomniałam wcześniej, płynie się tej fabule. Na szczęście autorka zadbała o swoich czytelników i można spokojnie kontynuować tę przygodę z Twarzą w twarz.

Dziękuję za zaproszenie mnie do zabawy, nie wiedziałam, że aż tak przyjemnie spędzę czas z tą książką :-)

Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl