Jak tworzyć rodzinne wspomnienia?

 Niedziela. Dobrze, że jutro jest taka druga niedziela żeby odespać zmianę czasu ;-). Kiedy dzisiaj rano usłyszałam tupot małych stóp i zobaczyłam na zegarku 6.20, wiedziałam że to będzie długi dzień. Na szczęście pogoda za oknem dodała mi trochę energii i tak oto dotrwałam do obiadu ;-).

Dziś mam dla Was bardzo wyjątkowy wpis, zainspirowany skarpetkami. Ciekawi do jakich wniosków doszłam patrząc na moje stopy? Zapraszam na wpis ;-).


Jak tworzyć rodzinne wspomnienia?

Niedziela ranek. W zasadzie jeszcze prawie noc. Zawsze miałam bardzo lekki sen i dlatego od razu usłyszałam, że dzieciaki już wstały. Nie musiałam długo czekać na sprawdzenie tego, ponieważ zaraz do mnie przybiegły. Pierwsze co poczułam to zimne stopy na mim brzuchu. I wtedy przypomniały mi się słowa mojej babci: pamiętaj o skarpetkach. Jakże bliskie i zrozumiałe wydały się teraz te słowa. Chcąc nie chcąc wstałam i nałożyłam dzieciakom skarpetki. I tak jak Carrie Bradshaw z Seksu w wielkim mieście, zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę tworzy nasze rodzinne wspomnienia. 

Proste, zwykłe momenty.

Okazuje się, że naprawdę nie potrzeba wiele. Czasami jest to zwykła rutyna, czasami promienie słońca mieniące się we włosach lub spacer po parku. Najważniejsze jest to aby nie wymuszać na sobie sztucznego entuzjazmu. Róbmy to, na co mamy ochotę, a nie to, co robią wszyscy wokół (no chyba, że też to lubimy). Dalekie podróże? Super nowoczesne gadżety? Ekstra ciuchy? Fajnie, ale nic nie zastąpi mi wspólnego, niedzielnego czytania. Kiedy nawet nie przebieramy się z pidżam. To jest to, co chciałabym (i raczej będę ;-)) pamiętać przez całe życie.

Skarpetki.

Jak już Wam wspominałam, to właśnie skarpetki skierowałby mnie na te tory myślowe. Pamiętam jak wysyłałam mojej babci zdjęcia Klary i Janka, którzy biegali na bosaka i zawsze było "a gdzie oni mają skarpetki?", "od nóg najbardziej ciągnie", "nałóż im skarpetki". Teraz jest już to bardziej w rama rodzinnej anegdoty, ale ta życiowa rada zostanie ze mną na długo, prawdopodobnie przekażę ją swoim wnukom ;-).

To nie jest tak, że ja mam jakieś obiekcje do skarpetek, przeciwnie bardzo je lubię! Uwielbiam patrzeć na unikatowe wzory, zabawne motywy, czy nawet (no niech stracę!) świąteczne klimaty. Uważam, że człowiek z kolorowymi skarpetkami nie może być smutny. Przecież w takiej sytuacji wystarczy spojrzeć w dół i kiedy zobaczy się np. skarpetki w jednorożce to od razu humor się poprawia.






Zgadnijcie, które skarpetki wybrałam dla męża ;-). To wcale nie było złośliwe! Bardzo się ucieszył ;-).


A tak właśnie wyglądał nasz niedzielny poranek. Jeden z wielu wartych zapamiętania :-).



A Wy, macie swoje ulubione momenty, które zapadły Wam w pamięci? Koniecznie dajcie znać!



Przeklęte przedmioty. Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata. J.W. Ocker - recenzja.

 Sobota, pogoda nas rozpieszcza. Wcale nie chce się wracać do domu. Ba! nie ma potrzeby wracać do domu, bo nie jest ani zimno, ani mokro, ani głodno. Zresztą... w domu straszy! Naprawdę! Dzieciaki przebierają się w różne stroje i biegają po całym domu wykrzykują całą gamę różnych dziwnych dźwięków. A jeśli już jesteśmy w temacie straszenia...

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić książkę idealną na jesienne strachy. Zwłaszcza na dzisiejszą halloweenową noc. Dzięki niej będziecie mogli przestraszyć każdego, ponieważ opowiada o najbardziej przerażających rzeczach jakie istnieją. Ciekawi?



Przeklęte przedmioty.

Chyba każdy z nas lubi się trochę bać. Trochę bardziej, trochę mniej, ale od czasu do czasu każdy lubi ten dreszczyk emocji. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić książkę, w której autor opisuje najbardziej znane Przeklęte przedmioty, które były inspiracją dla wielu filmów i książek.



Książka podzielona jest na siedem rozdziałów (+epilog). Możemy w nich znaleźć historię takich przedmiotów jak: Bursztynowa komnata, grób Shakespeare'a, klątwy Hollywoodu, czy nawet łańcuszki internetowe.  Każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy znajdzie chociaż jeden przedmiot, o którym gdzieś tam, kiedyś tam słyszał. J. W. Ocker dobrze przygotował się do napisania tej książki.

Strasznie... fajne!

Kiedyś oglądałam mnóstwo horrorów. W pewnym momencie już nie wiele potrafiło mnie przestraszyć. Okazało się bowiem, że w filmach grozy często występują podobne elementy. Przeklęty dom, przeklęta lalka, przeklęty obraz itd. No można w pewnym momencie czuć przesyt. Dlatego na długi czas zrezygnowałam z tego typu historii. Kiedy w ręce wpadła mi książka Przeklęte przedmioty. Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata, pomyślałam, że dam jej szansę.

Szybko okazało się, że to bardzo wciągająca lektura. J.W. Ocker nie zanudza czytelnika. Wszystko podane jest w przystępny sposób. Autor nie próbuje nas wciągnąć w jakieś niepotrzebne wywody na temat prawdziwości przeklętych przedmiotów. On po prostu podaje konkretne informacje na ich temat. Bardzo mi się to podobało, ponieważ gdybym chciała poznać szczegółową historię np. Grobowca Tutanchamona, sięgnęła bym po konkretną literaturę. 






Zgarnąć z półki?

Tak! Jest to kompendium wiedzy na temat Przeklętych przedmiotów. Czyta się ją bardzo szybko i sprawnie. Możemy też przeskakiwać do rozdziałów, które nas interesują. Ja przeczytałam ją z wielką, wręcz straszną przyjemnością. Dlatego z czystym sumieniem polecam ją Wam na tę halloweenowy weekend :-).

Tytuł:             Przeklęte przedmioty

Autor:             J.W. Ocker

Ilustracje:        Jon MacNair

Tłumaczenie:   Katarzyna Dumińska

Wydawnictwo: Kobiece

Premiera:         27.10.2021


A po więcej strasznie fajnych książek, polecam zajrzeć do nowości Taniej Książki :-).



Kapelusz opowieści. Harper Kids - recenzja.

 Piątek. Ufff. Patrząc na to, co działo się podczas tego tygodnia, cieszę się, że jest parę dni wolnego. Chociaż nie wiem, czy można to nazwać wolnym, przecież jest jeszcze masa rzeczy do ogarnięcia ;-). A jak tam u Was? Wybieracie się na groby bliskich? A może jakaś impreza halloweenowa? u mnie jedno i drugie ;-). Będzie co robić.

A tymczasem chciałabym przedstawić Wam wyjątkową książkę, która całkowicie mnie zauroczyła i chociaż to kontynuacja serii, cieszę się, że trafiłam na nią dopiero teraz.


Kapelusz opowieści

Barwne opowieści napisane w różnych stylach i gatunkach. Każdy znajdzie coś dla siebie, ponieważ historie zawarte w tej książce są niezwykle porywające!

Każdy lubi coś innego.

Jak zapewne wiecie lubię fantastykę i rzadko wychodzę poza strefę moich zainteresowań. Nie jest to spowodowane niechęcią do jakiegokolwiek gatunku (no może poza romansem), ale po prostu jest tyle fajnych fantastycznych książek, że brakuje czasu na coś innego. Podobnie jest z książkami dla dzieci. Podświadomie (albo i świadomie ;-)) wybieram książki zbliżone do baśni i bajek. Dlatego bardzo chętnie sięgam po książki, które zawierają w sobie różne gatunki. Właśnie to zachęciło mnie do Kapelusza opowieści.



Reportaż dla dzieci.

Do baśni i fantastyki przekonywać mnie nie trzeba, ale reportaż dla dzieci? Okazuje się, że się da. Ewa Nowak zrobiła to po mistrzowsku. Ciekawy, chwytliwy temat - karuzela, przyjemna narracja i odpowiednia ilość informacji, bez zanudzania, sprawia że nie można się oderwać. Powiem Wam, że po lekturze tego reportażu i reakcji moich dzieci, zaczęłam szukać podobnych tytułów.

Zgarnąć z półki?

Tak! Tak! i jeszcze raz tak! Chociaż... Pisałam Wam na początku, że cieszę się, że dopiero teraz poznaliśmy tę książkę. Jest to spowodowane tym, że historie w niej zawarte  są dla trochę starszych dzieci. Taki 3 latek już się zainteresuje, ale najlepiej czytać Kapelusz opowieści od 5 roku życia. Wtedy dziecko naprawdę korzysta z lektury, rozumiejąc zawarte w niej treści i zadając odpowiednie pytania. Wiem co mówię, sprawdziłam ;-).

Polecam tę książkę. Jest przepięknie wydana i zawiera naprawdę ciekawe historie, ale tak jak napisałam, starszakom będzie się ją lepiej słuchało :-).


Tytuł:               Kapelusz opowieści

Seria:               Poczytaj ze mną

Wydawnictwo:  Egmont

Premiera:          15.09.2021




Shadows House 3. So-ma-to. Waneko - recenzja.

 Czwartek. Mangowy czwartek! Za oknem słońce chowa się za chmurami. Jest jakoś tak szaro, buro i ponuro, więc pomyślałam, ze to idealny czas na przedstawienie Wam dalszych losów bohaterów w bardzo ciekawej mandze, idealnie pasującej do  jesiennej aury.


Shadows House So-ma-to.

Historia cieni i ich lalek.

Mogliście już przeczytać o tej historii na moim blogu, ale jakby ktoś nie pamiętał to zapraszam do tego wpisu: Shadow House 1-2

Bardzo ciekawy pomysł na świat, w którym to cienie odgrywają główną rolę, a cała reszta to tylko tło... Ród Shadow jest bardzo specyficzny. Nie posiada oblicza. Jedyną możliwością wyrażania ekspresji są żywe lalki. Każda taka zabawka pasuje tylko do jednego członka rodu. Zarówno ciemniepaństwo jak i żywe lalki uczą się wspólnie koegzystować. Jest to bardzo ciekawy proces, który jest zakończony oficjalnym egzaminem. Jednak aby przejść pozytywnie ten sprawdzian trzeba być jedną osobą w dwóch ciałach.

Przewrotność.

Tak jak już Wam wcześniej wspomniałam. Przewrotność tej historii jest bardzo wciągająca. No bo jak odczytać emocje i myśli cieni? Oczywiście można odczytać coś z gestów, czy tików, ale członkowie rodu Shadow są raczej powściągliwi. Żywe lalki nie mają łatwego zadania, zwłaszcza że nikt ich tak naprawdę nie uczył, co konkretnie mają robić. Jedynym i najważniejszym obowiązkiem tych zabawek jest troska i opieka nad swoim ciemniepaństwem.

Shadows House 3.

W poprzednich tomach mogliśmy poznać niektórych członków (jeszcze nieoficjalnych) rodu Shadow i ich żywe lalki, a także rozejrzeć się trochę po posiadłości. W tomie 3 akcja przenosi się do ogrodu. Po wstępnej ocenie zaczyna się prawdziwy egzamin. Żywe lalki mają za zadanie odnaleźć swoich państwa i bezpiecznie wrócić do salonu. Jednak nie jest to takie proste zadanie, ponieważ członkowie roku Shadow zostali schowani w różnych, dziwnych miejscach. 

Czy Emilico uda się odnaleźć panią Kate? A może to zadanie to kolejna pułapka przygotowana przez starszyznę rodu? Jakie jeszcze zadania czekają na bohaterów w labiryncie? Tego możecie się dowiedzieć w najnowszym tomie Shadow House.




Zgarnąć z półki?

Tak. Jest to bardzo fajnie przemyślana manga. Bohaterowie są dobrze zarysowani, atmosfera jest gęsta jak sadza ciemniepaństwa. Kreska też jest bardzo przyjemna. No i dochodzi jeszcze ta wszechobecna tajemnica, tak charakterystyczna na wielkich arystokratycznych rodów. 

Powiem Wam szczerze, że nie mogę się doczekać kolejnych tomów.

Tytuł:              Shadow House
Autor:             So-ma-to
Wydawnictwo: Waneko
Tłumaczenie:   Amelia Lipko
Tomy:              3





Książka z otwieranymi okienkami. Harper Kids - recenzja.

 Środa ufff. Dobrze, że to już połowa tygodnia. trochę gorzej, ze to nie oznacza końca wyzwań ;-). Na szczęście póki co można korzystać jeszcze z pogody, więc uskuteczniamy jesienne spacery.

Dzisiaj mam dla Was recenzję dwóch książek z otwieranymi okienkami, które dzieciaki wprost uwielbiają!



Książki z otwieranymi okienkami.

Takie książki to zawsze propozycja dobrej zabawy. Dzieciaki nie tylko chcą poznać historię, która się w nich kryje, ale również są ciekawe, co kryje się za okienkami. Nie ważne ile razy odkrywają ilustracje, to zawsze ciekawi i bawi.

Masza i Niedźwiedź, czy Tomek i przyjaciele, którą wybrać?

Najlepiej obie, ale wiem, że to czasami niemożliwe. Różnice pomiędzy tymi dwiema książkami są znaczące, chociaż myślę, że zarówno Masza jak i Tomek znajdą swoich zwolenników. Czym się zatem różnią?

Masza i Niedźwiedź. 4 pory roku.

W tej części szukamy Maszy. Okazuje się, ze wszystkie pory roku rządzą się swoimi prawami i każda z nich jest wyjątkowa, a co za tym idzie, w każdej znajdą się odpowiednie okoliczności do zabawy w chowanego. Znalezienie Maszy to nie łatwe zadanie, zwłaszcza, że jest tyle miejsc to schowania się ;-).






Tomek i przyjaciele. Pracowite lokomotywy.

Natomiast w tej części możemy bliżej poznać prace jakie wykonują pociągi oraz ich przyjaciele. Mam wrażenie, że ta część jest bardziej szczegółowa i opowiada dłuższe historie. Patrząc na reakcje moich dzieci, ta cześć zdecydowanie bardziej przypadła im do gustu. Pewnie jest to spowodowane tym, że dawno przekroczyły drugi rok życia i teraz są na etapie szczegółów, ale to tylko moje przypuszczenia.






Zgarnąć z półki?

Tak! i dodam jeszcze, że im szybciej tym lepiej! Bo dzieciaki szybko wyrastają z takich fajnych książek ;-).

Tytuł:              4 pory roku/ pracowite lokomotywy

Seria:              Książka z okienkami 

Tłumaczenie:    Karolina Marcinkowska

Wydawnictwo:  Harperkids Polska 

Premiera:         13.10.2021







Bajki 5 minut przed snem. Kot-o-ciaki. Harper Kids - recenzja.

 Wtorek. Nabraliście już rozpędu na resztę tygodnia? Bo ja prawie, może gdzieś koło czwartku złapię wiatr w żagle ;-). A tak serio to nie jest źle. Zanim się obejrzę będzie weekend.

Dzisiaj mam dla Was książkę, którą bardzo szybko się czyta i równie często sięga. Ta publikacja ma w sobie wszystko, co lubią dzieci i rodzice. Ciekawi ? Zapraszam na recenzję.


Bajki 5 minut przed snem.

To bardzo fajna seria dla zabieganych. Bajki są krótkie i z morałem. Idealne do przeczytania na dobranoc. W tej serii można znaleźć wszystkich ulubionych bohaterów swoich dzieci, m. in: Maszę, Binga, Młodych Tytanów, Tomka i wielu, wielu innych.

Kot-o-ciaki

Budyń, Krakers i Pianka to rodzeństwo kotków. Razem poznają świat. Nie zawsze spotykają ich miłe rzeczy, ale zawsze się wspierają i wyciągają lekcje z każdej sytuacji. A tak poza tym mają głowy pełne pomysłów i serca pełne odwagi i ciekawości, więc... nie można się z nimi nudzić.





Zgarnąć z półki?

Zdecydowanie tak! Patrząc na reakcję moich dzieci, śmiem twierdzić, że te książki są częścią jakiegoś większego planu. Niby są to krótkie historyjki (przeczytanie jednej naprawdę zajmuje max 5 minut), ale jak przeczytam ich parę to ten czas się magicznie wydłuża i z obiecanych 5 minut robi się 10-15-20... Uwierzcie mi na słowo ta piątka to tylko takich chwyt marketingowy ;-).

Tytuł:               Kot-o-ciaki

Seria:               Bajki 5 minut przed snem

Wydawnictwo:  Egmont

Premiera:          29.09.2021




Nocturna. Maya Motayne. Wydawnictwo Jaguar - recenzja.

 Poniedziałek. Tydzień zaczął się bardzo obiecująco, pełen nowych wyzwań i większych oczekiwań. A już nie długo przyjdzie czas na dłuższy odpoczynek. Czy Wy też zaskoczył fakt, że za tydzień Wszystkich Świętych? Bo ja patrząc na kalendarz nie kryłam zdziwienia ;-).


Nocturna. Maya Motayane.

Dzisiaj mam dla Was książkę, którą przeczytałam dosłownie w parę dni! A byłoby pewnie jeszcze szybciej, gdyby nie obowiązki domowe. Jednak mam teraz straszny zgrzyt, bo...

Alfie... drugi w kolejne do tronu, nigdy nie był brany pod uwagę jako kandydat na króla. Nawet wyrocznia mu tego nie wróżyła. W zasadzie wyrocznia nie powiedziała mu nic, bo nie widziała jego przyszłości. Fin. Złodziejka, bez skrupułów, która wychowała się na ulicy. Co połączy tę dwójkę? W normalnych okolicznościach ta historia nie mogłaby mieć miejsca...

No i pięknie.

Ciekawie wykreowany świat, fajny koncept na magię, dobrze wykreowani bohaterowie. Zapowiadało się pięknie. Tak pochłonęła mnie lektura Nocturny, że niemal od razu przestałam dostrzegać pewne zgrzyty. Dodatkowo akcja jest tak szybka, że naprawdę nie ma czasu na zastanawianie się. Z ulicznej bijatyki przenosimy się na miejsce przywołania przedwiecznego boga. No jest co robić. Dlatego dopiero po lekturze mogłam tak naprawdę się zastanowić co mi nie pasowało...

Najciekawsze rzeczy dzieją się tam, gdzie nas nie ma.

Tak jak już Wam napisałam. Nocturna to naprawdę ciekawa i wciągająca książka, tylko że trochę źle napisana. Na samym początku nie pasowała mi narracja. Jakaś taka pocięta, wyrwana z kontekstu, ale kiedy już pochłonęła mnie akcja przestałam zwracać na to uwagę. 

Druga sprawa, która nie dawała mi spokoju to to, że ciągle wydawało mi się, że tak naprawdę nie jesteśmy w centrum wydarzeń. Owszem, towarzyszyliśmy głównym bohaterom, ale czy to były kluczowe momenty tej historii? Bo po przeanalizowaniu całości, tak naprawdę akcja rozwija się ok. 250 strony, czyli nie za szybko.

No i bohaterowie. Pamiętacie jak narzekałam na zbyt naiwne i słabe postaci kobiece? Jak mówiłam, że zniechęcają mnie do dalszego czytania? Na szczęście w Nocturnie takich nie ma, ale... męskich odpowiedników takich mimoz też nie lubię i tu niestety pojawia się książę Alfie...

Co jest ciekawego w Nocturnie?

Ponarzekałam to teraz mogę opowiedzieć co mnie zachwyciło w tej książce.

Magia. Podoba mi się koncepcja. Podział na magię arystokratów i plebsu. Podoba mi się dodatkowy podział na tych, którzy są obdarzeni propio i tych, którzy go nie mają (tu już nie ma znaczenie urodzenie). W końcu podoją mi się kolory magii, które dodatkowo emanują również naturą czarującego. Jest to naprawdę dobrze przemyślane i fajnie komponuje się z fabułą. 

Świat. Zarówno jego geografia, historia, jak i polityka są dobrze zaprojektowane. Wszystko się ze soba zazębia i działa jak w dobrze naoliwionej maszynie. Czytelnik od razu wrzucony jest w wir wydarzeń, ale bez obawy, wszystko zostało tak skonstruowane, że nie gubimy się w wydarzeniach i postaciach. 

Okładka. No nie mogłam tego pominąć, bo to ona najbardziej skusiła mnie do lektury. Jest cudowna. Zapowiada magię w starym stylu. Pełną wyniosłych prychnięć i zakazanych rytuałów obiecujących nieskończoną moc. Jak zobaczyłam okładkę od razu poczułam nagły przypływ chęci do czytania.

Zgarnąć z półki?

Nocturne to ten typ książki, do którego trzeba się przekonać samemu. Ja przyjemnie spędziłam czas z lekturą i pomimo paru zgrzytów nie uważam, że był to czas stracony. Jestem bardzo ciekawa, co pojawi się w najnowszej części Oculta, która swoją premierę będzie miała 3go listopada.

Jeśli miałabym jednoznacznie się określić, co do zgarnięcia z półki to tak. Polecam.
 
Tytuł:              Nocturna
Autor:             Maya Motayne
Tłumaczenie:  Joanna Krystyna Radosz
Wydawnictwo:Jaguar
Premiera:       12.02.2020



Smerfy i świat emocji. Smerf, który wszystko uważał za niesprawiedliwe. Egmont - recenzja.

 Niedziela, uffff. Pogoda dopisuje i korzystamy z niej ile się da. To jest właśnie nasza słynna polska złota jesień. Za to właśnie uwielbiam tę porę roku. Niby chłodniej, ale jakoś tak ciepło, a jak po spacerze można napić się herbaty z cytryną i zjeść jakieś ciasto... no to ja jestem w raju ;-)

Dziś mam dla Was wyjątkową książkę, ponieważ pomaga ona omówić i zrozumieć negatywne emocje u dzieci. Okazuję się, że nawet ulubieni bohaterowie potrafią mieć gorsze dni. Dzięki czemu stają się nam jeszcze bliżsi. Ciekawi o kim mowa :-)?


Smerfy i świat emocji.

Uwielbiam tę serię. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej poznać to zapraszam do poprzednich wpisów: Idź spać!Ze Smerfami tak już jest. Jest to seria stworzona przez Thierry'ego Culliforda, Falzara i Antonello Dalena. Możemy w niej znaleźć wszystko. Znanych i uwielbianych bohaterów, ciekawą i pouczającą historię, a także porady opracowane przez psycholożkę dziecięcą.  Także naprawdę ta seria jest warta uwagi.

Smerf, który wszystko uważał za niesprawiedliwe.

Ten tytuł brzmi jak synonim mojego syna, przynajmniej ostatnio. Janek wchodzi w trudny wiek. Z jednej strony chce być samodzielny, z drugiej jeszcze wszystkiego nie potrafi, z trzeciej jest mama, która chce pomóc i jeszcze bardziej denerwuje. To niesprawiedliwe. Jak sobie radzić z takimi emocjami. Na ratunek (i wyjaśnienie) przychodzi najnowszy tom z serii Smerfy i świat emocji.

Pewien Smerf uważa, że wszystko co go spotyka jest niesprawiedliwe. Smerfetka poprosiła fryzjera aby podciął jej włosy - to niesprawiedliwe, smerfy kręcą się w inną stronę, niż chciał główny bohater - to niesprawiedliwe, Papa Smerf ma brodę - to niesprawiedliwe. I tak dalej, i tak dalej. Aż w końcu wszystkie Smerfy odchodzą z wioski zostawiając tylko tego, który uważał, że wszystko jest niesprawiedliwe. Czy to nauczy czegoś głównego bohatera? A może w końcu będzie zadowolony? Odpowiedzi na to pytanie znajdziecie w najnowszym tomie Smerf, który uważał wszystko za niesprawiedliwe.






Zgarnąć z półki?

Mój zachwyt nad ta serią nie mija, wręcz przeciwnie, idealnie wpasowuje się w nastroje moich dzieci, więc tym chętniej sięgamy po te książki. Dlatego z czystym sumieniem mogę je polecić :-).

Tytuł:               Smerf, który wszystko uważał za niesprawiedliwe

Seria:               Smerfy i świat emocji

Autor:               Thierry Culliford, Falzar

Ilustracje:         Antonello Dalena

Tłumaczenie:     Maria Mosiewicz

Wydawnictwo:  Egmont

Premiera:          15.09.2021




Jak zostać astronautą? Kosmiczna rekrutacja. Tim Peake - recenzja.

 Sobota, po względnym spokoju jaki panował podczas tygodnia, czas na... chorowanie. No przecież nie mogło być inaczej. Na szczęście nie jest tak źle, jak poprzednim razem, ale miałam nadzieję na trochę dłuższy okres względnego zdrowia.

Dzisiaj mam dla Was wyjątkowo książkę, która pozwoli przygotować się do zawodu astronauty. Naprawdę! Testy i ćwiczenia w niej zawarte wykonują osoby starający się o taką pracę. Napisał ją zresztą człowiek, który pozytywnie zdał wszystkie egzaminy. Ciekawi?



Jak zostać astronautą?

Każdy to wie! Trzeba się dużo uczyć, mieć dobrą kondycję i przejść przez testy. Proste! Każdy może to zrobić ;-). Ale jak wyglądają te testy? Czy są to może jakieś zadania matematyczne polegające na liczeniu kosmicznych odległości (chociaż to już chyba podchodzi pod astrofizykę)? a może jakieś zadania logiczne sprawdzające nasza inteligencję? Na te pytania i wiele innych odpowiada książka napisana przez Tima Peake'a, astronauty, który w 2008 roku przeszedł nabór pokonując ponad 8000 kandydatów.

Na czym polega kosmiczna rekrutacja?

Na udzieleniu prawidłowych odpowiedzi oczywiście, ale treści zadań już takie proste nie są. Wyobraźcie sobie na przykład taką sytuację:

Wraz ze swoją dwuosobową załogą wylądowałeś na księżycu. Jednak z powodu usterki zamiast dostać się bezpośrednio do bazy księżycowej, wylądowałeś 50 km od miejsca docelowego. Podczas lądowania większość wyposażenia uległo zniszczeniu. Średnia z jaką możesz się poruszać to 5 km na godzinę. Czyli do celu dotarłbyś w 10. Niestety twój skafander wytrzyma tylko 8. Oto lista 15 przedmiotów, które ocalały (pudełko zapałek, ręczny odbiornik GPS, 15 metrów nylonowej liny, trzy zapasowe baterie do skafandra kosmicznego. jedwab spadochronowy, trzy zapasowe zbiorniki do usuwania CO2 ze skafandra kosmicznego, jedno opakowanie liofilizowanej racji żywnościowej, trzy zapasowe butle z tlenem, mapa nieba, samopompująca się tratwa ratunkowa, kompas magnetyczny, 20 litrów wody, dwa ręczne lusterka, apteczka, odbiornik-nadajnik FM zasilany energią słoneczną). Uszereguj je pod względem przydatności dla twojej misji ratunkowej. Masz 2 minuty.

No i co byście zrobili? Ja bym chyba stawiała na zdolności survivalowe i jako najważniejszą zaznaczyła mapę nieba i kompas, chociaż nie wiem, czy kompas zadziałałby na księżycu ;-).

Jest to treść pierwszego testu, który możecie znaleźć w książce Kosmiczna rekrutacja. Całość jest podzielona na cztery rozdziały, w których możemy poznać kolejne etapy wyboru odpowiednich kandydatów. Znajdziemy tu bardzo zróżnicowane testy. Znalazł się w nim i.in. test z angielskiego jak również umiejętność połączenia angielskich słów z wyrazami w ojczystych językach astronautów (takich jak francuski, włoski, niemiecki, czy chiński.






Co musi umieć astronauta?

Tak naprawdę wszystko! Trzeba być zarówno dobrym logistykiem, jak i mechanikiem, czy nawet poliglotą. Każda dodatkowa umiejętność na pewno się przyda. A do tego nie można zapominać o kondycji fizycznej, która jest również sprawą priorytetową. 

Zgarnąć z półki?

Nie mogę powiedzieć, że dobrze się bawiłam przy tej książce. Kosmiczna rekrutacja sprawiła mi wiele trudności, ale jednocześnie to był bardzo pożytecznie spędzony czas. Dzięki tej książce mogłam przekonać się na własnej skórze czy nadaje się na astronautę (nigdy nie planowałam takiej ścieżki kariery, ale kto wie;-)). Dlatego bardzo polecam zapoznać się z tą pozycją.

A inne kosmicznie ciekawe tytuły możecie znaleźć w nowościach taniej książki :-)

Tytuł:             Kosmiczna rekrutacja

Autor:             Tim Peake

Ilustracje:        Ed Grace

Tłumaczenie:   Katarzyna Nowakowska

Wydawnictwo: Young

Premiera:         27.10.2021



Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl