Tam, to znaczy gdzie?

 Piątek. Czas zacząć... przygotowania do świąt. Dzisiaj mamy w planach dekorowanie pierników. Zdradzę Wam sekret. Długo nie lubiłam domowych pierników. Były dla mnie za twarde i odbierało mi to przyjemność jedzenia, ale jakiś czas temu poznałam sztuczkę, dzięki której pierniki są miękkie jak świeże bułeczki prosto z pieca. Wystarczy do słoika, w którym trzymamy pierniki dołożyć trochę skórki jabłkowej lub pomarańczowej. Jak poleżą parę dni wtedy są przepyszne.

Tymczasem mam dla Was komiks, który już gościł na moim blogu. Mowa o serii Malutki lisek i Wielki Dzik. Zapraszam Was do poprzednich wpisów: Filozofowanie dla dzieci i Malutki Lisek i Wielki Dzik. Porządki. A teraz przyszedł czas aby przedstawić Wam bliżej pierwszy tom tej wspaniałej historii.


Malutki Lisek i Wielki Dzik. Tam.

Uwielbiam tę serię! Od pierwszych stron, od pierwszych linijek tekstu. Nie sądziłam, że jakiś komiks będzie wstanie tak mnie zauroczyć. Wszystko dzięki prostocie z jaką zostały pokazane skomplikowane tematy jakimi są relacje i egzystencja. Podoba mi się to, że wszystko, co zostało tu ujęte doskonale obrazuje problemy i zagadnienia, z którymi zmagamy się na do dzien.




Chociaż bardzo lubię czytać takie filozoficzno-egzystencjalne tematy, sama mam z nimi problem. Ciężko mi przejść przez granicę abstrakcji. Jestem dorosła i rozumiem reguły panujące na świecie, ale dzieci tak tego jeszcze nie pojmują. Jak zatem wytłumaczyć im np. gdzie jest tam? Chyba właśnie po to został stworzony ten komiks.

Sekret tkwi w prostocie.

Dorośli za bardzo kombinują, serio. Np. ostatnio pyta mnie Klara, gdzie kupić sanki. Myślę, myślę, tak w okolicy to nie mam pojęcia. Mówię w jakiś sklepach sportowych może albo w Internecie trzeba poszukać. Odpowiedź mojej córki była tak oczywista, że aż się zawstydziłam - nie mamo, w sklepie z sankami. PROSTE. W właśnie w tak prosty i oczywisty sposób stworzyła swój komiks Berenika Kołomycka i to jest PIĘKNE!


Zgarnąć z półki?

Chyba nie muszę Was już bardziej przekonywać ;-).

Tytuł:                Tam

Seria:                Malutki Lisek i Wielki Dzik

Autor                Berenika Kołomycka

Ilustracje:         Berenika Kołomycka

Wydawnictwo:  Egmont

Premiera:        2019




Papua! (Papua. Egmont)

Sporo ostatnio u mnie planszówek, ale ku mojej wielkiej radości dzieciaki uwielbiają grać, dlatego tak chętnie recenzuje dla Was kolejne skarby na naszych półkach ;-). Dzisiaj chciałabym zaprezentować grę, która nie dość, że jest fenomenalna to jeszcze obudziła we mnie masę wspomnień.

Zanim sama zasiadłam do Papui sporo o niej słyszałam. Wiele osób się nią zachwycało.  Nie ma się co dziwić, w końcu stworzył ją Grzegorz Rejchtman, twórca Ubongo a dodatkowo została nagrodzona w konkursie Świat Przyjazny Dziecku. Jak to się mówi, apetyt rośnie w miarę jedzenia, także jak już się nasłuchałam ochów i achów, sama zasiadłam do rozgrywki i miałam co do niej spore oczekiwania.

Kiedy zobaczyłam dużo elementów, jakieś wyspy, kostkę k4 ( do której jeszcze wrócę), stwierdziłam, że gra musi mieć skomplikowane zasady, w końcu tyle elementów musi mieć jakieś zastosowanie w rozgrywce. Jakie było moje zdziwienie, że instrukcja zamyka się na jednej stronie A4. Zasady nie są skomplikowane, a sama gra bardzo emocjonująca i angażująca. Nie dziwi mnie, że Papua jest tak lubiana i popularna.

Jak już wspominałam, zasady są proste. Gra polega na zbudowaniu drogi z pomostów między 3 lub 4 wyspami. Mamy do dyspozycji różne mosty (trochę jak w tetrisie), dzięki którym układamy naszą drogę. Najpierw musimy wylosować, poprzez rzut kostką,  drogę, od której zaczniemy. Potem zabieramy się za tworzenie przejścia między wyspami. W łatwiejszej rozgrywce losujemy dodatkowo, która wyspa zostaje wykluczona z rozgrywki, dzięki czemu musimy połączyć ze sobą tylko 3, na normalnym poziomie trudności łączymy 4. Wygrywa ten, kto pierwszy połączy wszystkie wysypy i krzyknie Papua! Reszta graczy w tym momencie kończy układanie. Zaczyna się liczenie punktów. Rozgrywka trwa 8 rund, wygrywa ten, kto zdobędzie najwięcej punktów. Proste, łatwe i przyjemne!




A teraz o kostce k4, czyli czterościennej. Jak ją zobaczyłam to było takie oooooooo. Wszystko dlatego, że takich samych kości (i wielu innych, ale to nie jest miejsce żeby o tym opowiadać ;-)) używa się do gry w klasycznym RPG. Kiedy byłam młoda i miałam na to czas ;-) często moje weekendy wypełniały właśnie sesje, podczas których takie kości pojawiały się bardzo często. Kiedy zobaczyłam k4 w pudełku, przypomniało mi się tyle anegdot związanych z klasyczną rozgrywką, że automatycznie jeszcze bardziej polubiłam tę grę i nie myliłam się, co do niej, ponieważ Papua stała się jedną z moich ulubionych.

Szczerze i gorąco dziękuję Egmontowi za możliwość zagrania w tę rewelacyjną grę :-)





Nie trzeba dużo (Pierwsza gra. Zwierzątka. Egmont)

 Weekend. Zmiana niewielka, ale oznacza, ze już tylko dwa dni dzielą nas od powrotu do przedszkola ;-). Chociaż nie mogę narzekać. Klara i Janek świetnie się razem bawią i nigdy się nie nudzą. Dodatkowo są już na tyle samodzielni, że nie chcą angażować mnie do każdej swojej zabawy. 

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić grę, która całkowicie absorbuje uwagę Janka. Po prostu jak po nią sięga to wsiąka i znika.  Janek sięga po nią w każdej wolnej chwili i kiedy biegnę sprawdzić, dlaczego w pokoju jest tak cicho i spokojnie, okazuje się, że po prostu zajął się grą. Zupełnie mnie nie dziwi, że ta gra zdobyła nagrodę w konkursie Świat Przyjazny Dziecku. A zatem... poznajcie szczegóły tej magii :-)

  

Pierwsza gra. Zwierzątka jest wybawieniem w deszczowe dni i siedzenie w domu. Dzięki niej dziecko poznaje kształty, rozpoznaje kolory oraz ćwiczy dłonie i palce. Możliwości zabawy jest naprawdę wiele i z tego, co widzę ta zabawa nigdy się nie nudzi. Zresztą cała seria pobudza do zabawy i rozwijania małej motoryki.

 






Gra polega na dopasowaniu kształtów i kolorów do odpowiedniego zwierzątka. Jak widzicie ilustracje są proste, kształty wyraźnie wykrojone, a (tego nie widać, ale uwierzcie na słowo ;-)) tektura gruba i wytrzymała. 

Jak Wam wspominałam, można się bawić na różne sposoby. U nas najczęściej wygląda to tak, że albo układamy każde zwierzątko po kolei, albo wybieramy np. serduszka i Janek ma dopasować odpowiednie serduszko do zwierzątka. Kombinacji jest sporo. 



Zmęczona ciągłym sprzątaniem gier planszowych i puzzli, ułożyłam je wysoko, poza zasięgiem dzieci. Jeśli mamy ochotę na tego typu rozrywkę po prostu zdejmuję ją z półki. Jednak Pierwsza gra. Zwierzątka jako jedyna znalazła się tak nisko, aby Janek mógł do niej dosięgnąć. Po prostu tak często w nią gra, że nie ma co odkładać ją poza zasię jego rąk. Jak widzicie jest to doskonała gra dla maluchów, dlatego z czystym sumieniem mogę ją szczerze polecić :-).


Tytuł:              Pierwsza Gra. Zwierzątka

Seria:              Akademia Mądrego Dziecka. Pierwsza Gra

Autor:             Stefan Kołecki

Ilustracje:         Marzenna Dobrowolska

Wydawnictwo:  Egmont

Premiera:         12.02.2020


Za chwilę ciszy bez obawy, że coś się dzieje, dziękuję Egmontowi.




To nie jest idealny świat (Pamiętniki Wisienki 1-3. Egmont)

 Dzisiaj kolejny raz pozwalam sobie na odstępstwo od mangi. Wszystko dlatego, że jestem totalnie oczarowana tą historią i chciałabym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na ten temat.

O Wisience pisałam już >>TUTAJ<<. Już wtedy byłam zachwycona. Nie sądziłam, że poprzednie tomy tej historii tak mnie zauroczą. A wszystko dlatego, że...


Zacznijmy od tego, co widać na pierwszy rzut oka. Aurelie Neyret stworzyła przepiękne grafiki, które idealnie wpasowują się do klimatu tej historii. Kolorystyka, chociaż dość intensywna nie dodaje tej historii mocy, wręcz przeciwnie. Wygładza ją i sprawia, że toczy się spokojnym, wręcz nostalgicznym rytmem.

Skamieniałe ZOO to moja ulubiona historia. Gdybym czytała Pamiętniki Wisienki w chronologicznej kolejności, na pewno zakochałabym się już przy pierwszym tomie. Na szczęście zaczęłam od 4, więc byłam tylko zauroczona ;-).

Wisienka chce zostać wybitną pisarką. Dzięki wrodzonej ciekawości i pogodnemu usposobieniu szybko zaprzyjaźnia się z panią Des Jardins, autorką wielu bestsellerów. Nowa znajoma proponuje aby Wisienka w ramach ćwiczeń opisywała ludzi, którzy ją zaciekawią. Wymyślała im historie lub poznawała te prawdziwe. Pewnego dnia główna bohaterka zauważa człowieka, który niesie duże puszki farby i tak zaczyna się ta historia.






Byłam oczarowana tym, jak rozwijała się ta historia. Wisienka nie tylko odkrywa tajemnicę tajemniczego malarza, ale również odkrywa kawałek zapomnianej historii miasta. Nie mogłam się od niej oderwać, a kiedy skończyłam czytać pierwszy tom, nabrałam ochoty na więcej.

Księga Hektora

Kolejny tom przygód Wisienki opowiada o samotności i stracie. Tak wiem, brzmi strasznie i dołująco, ale uwierzcie mi, że ta historia wcale nie jest taka ponura. Podoba mi się to, że główna bohaterka dostaje bardzo ważną życiową lekcję na temat tego, że nie zawsze warto odkrywać prawdę za wszelką cenę krzywdząc przy tym innych. 





Ostatni z pięciu skarbów

Trzeci tom Wisienki najmniej mi się podobał. Historia oczywiście jest bardzo ciekawa, ale zabrakło mi trochę tego specyficznego klimatu poprzednich części. Wisienka pomaga Sandrze w odnalezieniu skarbów ukrytych przez jej tatę. W ten sposób nowa przyjaciółka głównej bohaterki ma poradzić sobie z traumą z dzieciństwa. Tym razem Wisienka również odkryje tajemnice i połączoną z nimi historię, która sprawi, że wiele spaw zostanie wyjaśnionych i dzięki temu zrozumianych.





Wcale mnie nie dziwi, że Pamiętniki Wisienki zostały nagrodzone w konkursie Świat Przyjazny Dziecku. Nie jest to słodka, lukrowana historia o dzieciństwie, dorastaniu i przyjaźni. Pod przykrywką odkrywania historii różnych ludzi Wisienka dostaje bardzo wartościowe lekcje o tym, co jest w życiu ważne, jak należy postępować oraz jak umiejętnie pomagać. Nie wszystko się jej udaje, popełnia błędy i ciężko jej powiedzieć przepraszam. Jednak dzięki swoim bliskim potrafi wyciągnąć z tego naukę. 

Czekam na kolejne tomy przygód Wisienki, ponieważ jej historie jest po prostu magiczna!

 

Tytuł:              Pamiętniki Wisienki

Scenarzysta:    Joris Chamblain

Ilustracje:         Aurelie Neyret

Wydawnictwo:  Egmont


Za możliwość przekonania się, że Wisienki są smakowite, dziękuję Wydawnictwu Egmont.


 


Muzyka dla duszy. (Myszart. Egmont)

 Jak to miło porozkoszować się błoga ciszą. Ten moment kiedy dzieci są w przedszkolu. Chwilo trwaj, chociaż jeszcze przez chwilę...Jeśli chodzi o zamknięcie żłobków i przedszkoli, no cóż. Coś tak przeczuwałam. Mam to szczęście, że mieszkam na wsi. Mamy swoje podwórko i wiele różnych możliwości spędzania wolnego czasu. Wiem jednak, co takie zamknięcie oznacza dla wielu polskich rodzin i niestety nie jest to nic dobrego...


W tak piękny dzień wybrałam dla Was coś wyjątkowego. Historię o małej myszy, która swoim talentem potrafi odmienić świat...

Z Myszartem miałam okazję się już spotkać. Totalnie oczarowały mnie wtedy ilustracje i klimat tego komiksu. Gradimir Smudja skradł moje serce już samą okładką, a potem... było już tylko lepiej.

Myszart opowiada historię małej myszy ( o imieniu Wolfgang, a jakże ;-))i jej rodziny, która mieszka w fortepianie nadwornego kompozytora wilka Antonia Salieriego. Pewnego dnia główny bohater ma okazję zagrać na instrumencie, a jego muzyka dochodzi do uszu cesarskiej małżonki. Władczyni tak spodobała się ta muzyka, ze postanawia wezwać nadwornego kompozytora (ponieważ to z jego mieszkania dobiegają te cudowne dźwięki) i polecić zagranie koncertu na balu. Niestety wilk nie ma pojęcia kto wykonywał tę melodię.  Jednak dzięki swojemu wiernemu słudze szybko odnajdują małego wirtuoza. Antonio Salieri postanawia zmusić Wolfganga aby ten grał za niego podczas wieczornej uroczystości. Na szczęście finalnie całe oszustwo wychodzi na jaw a główny bohater dzięki swojemu niezwykłemu talentowi i nienagannym manierom otrzymuje z rąk cesarza wspaniałą nagrodę - fortepian.



Sama fabuła podobała mi się. Może nie powalała na kolana, ale przyjemnie się czytało. Jednak ilustracje są totalnie niesamowite. Nadają taki klimat tej historii, że nie można się od niej oderwać. Nie bez powodu Myszart został nagrodzony w konkursie Świat Przyjazny Dziecku

Jak na razie ukazały się dwa tomy przygód Wolfganga Myszarta - Myszart i Myszart w Wenecji, ale mam nadzieję, że zachęceni licznymi nagrodami i wyróżnieniami, Thierry Joor i Gradimir Smudja jeszcze połączą siły i stworzą coś równie wspaniałego.

Tytuł:              Myszart

Autor:             Thierry Joor

Ilustracje:        Gradimir Smudja

Tłumaczenie:   Marek Puszczewicz

Wydawnictwo: Egmont

Premiera:        11.03.2020

 

Za wspaniałą historię i totalne zauroczenie ilustracjami, dziękuję Egmontowi.


 

filozofowanie dla dzieci (Malutki Lisek i wielki Dzik. Egmont)

 Dzisiaj nie będzie mangowo, ale nic się nie martwcie, pozostaniemy w klimacie komiksów ;-). Dzisiaj mam dla Was tak wyjątkową serię, że docenił ją Komitet Ochrony Praw Dziecka i nagrodził główną nagrodą w konkursie Świat Przyjazny Dziecku. Jak sami widzicie warto się przyjrzeć :-).


Malutki Lisek i Wielki Dzik mignęło mi parę razy. Szczerze muszę wyznać, że seria wzbudziła moje zainteresowanie, ale nie jakieś wielkie. Gdybym wtedy wiedziała, co tracę...

Malutki Lisek mieszka sobie pod jabłonką. Pewnego dnia zjawia się Wielki Dzik. Na początku nowy współlokator przeszkadza chytruskowi. Jednak kiedy pewnego dnia znika i długo nie wraca, lisek odkrywa czym jest tęsknota i samotność.  A potem...

Tak naprawdę to bardzo prosta historia. Lisek i Dzik stają się przyjaciółmi, podróżuję, poznają świat, wracają, radzą sobie z problemami. Sekretem tej historii jest to, jak została napisana.

Kiedy zasiadłam do pierwszego tomu (wszystkich jest 6) i przekręcałam strony, czułam się jak dziecko. Z otwartą buzią śledziłam losy głównych bohaterów, uderzała mnie prostota w przekazie tak skomplikowanych, powiedziałabym wręcz filozoficznych myśli. Spójrzcie na tytuł pierwszego tomu - Tam. Tam, czyli gdzie? Tam, gdzie jesteśmy? Gdzieś indziej? Gdzieś dalej? Tam gdzie byliśmy, czy może dojdziemy?A to tylko tytuł pierwszej części! Potem też jest tak niejednoznacznie.

Trzeba też zauważyć, że Berenika Kołomycka, czyli autorka Malutkiego Liska i Wielkiego Dzika mogła zadebiutować swoją serią dzięki wygranej w konkursie im. Janusza Christy, w którym co roku zmagają się najlepsi polscy twórcy komiksów dla dzieci. 

Jak wspomniałam Wam na samym początku, pierwsze spojrzenie na tę serię wystarczyło mi żeby się nią zainteresować. Same ilustracje na okładkach sprawiają, że po prostu ma się ochotę chociaż obejrzeć te komiksy. A kiedy się już je otworzy to totalnie zapadamy się w tym niezwykłym świecie. Fabuła fabułą, filozofowanie też okey, ale to właśnie grafiki sprawiają, że ta historia jest tak niesamowita. To właśnie dzięki nim odkrywamy znaczenie niektórych wydarzeń. Powiem Wam szczerze, że nie wiem jak to inaczej określić. Jest to ten typ przekazu, który oddziałuje na nasze zmysły i doświadczenia życiowe. To trzeba po prostu przeżyć!






Niby komiks dla dzieci. Jednak ja bawiłam się tak wybornie, że z chęcią przeczytam tę historie jeszcze raz i jeszcze i jeszcze, a potem jak już się po napawam tą wyjątkową atmosferą tego dzieła, w końcu przeczytam ją dzieciom ;-).

Seria:                Konkurs im. Janusza Christy

Autor                Berenika Kołomycka

Ilustracje:         Berenika Kołomycka

Wydawnictwo:  Egmont

Tomy:               1-6

 

Za oczarowanie mnie filozofią dla dzieci, dziękuję Wydawnictwu Egmont.


 


 


 

Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl