To nie koniec przyjemności na dzisiaj, ponieważ mam Wam do zaprezentowania jeszcze jedną książkę. O ile poprzedni wpis dotyczył rzeczy bardzo konkretnych i realnych, tak teraz chciałabym Wam przedstawić niesamowicie fantastyczną historię, która skradła moje serce i na pewno pozostanie ze mną na dłużej.
Miła fantastyka.
Nie lubię słodkich rzeczy. Wszelkiego rodzaju cukierkowe historie pełne lukru i słodyczy omijam z daleka. Są dla mnie banalne i po prostu głupie. Kiedy zobaczyłam tę książkę byłam baaaardzo sceptycznie nastawiona, ale namówiła mnie Madka Roku i stwierdziłam, ze dam szansę tej historii.
Miło, ale...
Koniberki są słodkie i urocze, ale... nie naiwne. Przeżywają różne przygody, które nie zawsze są miłe i przyjemne. Okazuje się, że takie małe stworzenia mają wokół się całkiem duży świat do odkrycia ;-).
Koniberki to historia o przyjaźni, odwadze, ciekawości i zaufaniu. Myślałam, że dostanę cukierkową fabułę o słodkich małych, latających konikach, tymczasem zaczytałam się w opowieści o Śnieżynce, Filipince, Rubinku, Bursztynku, Serpentynce, Jagódce i wielu, wielu innych. Każdy z nich jest inny. Jeden Koniberek jest odważny, inny strachliwy. Jeden jest skryty i nieśmiały, inny głośny i pełen energii. Tak różnorodni bohaterowie sprawiają, że historia jest bardzo ciekawa. W jednej historii mamy zazdrość, w innej o ciekawość i odkrywanie, w następnej zaś o wykorzystywanie innych. Wszystko w klimacie magicznego świata
Koniberków.
Byłam zaskoczona, że ta książka tak mi się spodobała. Jest urocza. Pełna ciepła, czułości. Zupełnie taka, po jaką nigdy bym sama nie sięgnęła, a jednak byłam zauroczona tą historią.
Detale.
Skusiły mnie ilustracje Ani Jamróz. Skojarzyły mi się z moim dzieciństwem (chyba chodzi o technikę wykonania tych prac) i chciałam je zobaczyć na żywo. Kiedy dostałam książkę do ręki i zaczęłam ją przeglądać zachwyciłam się szatą graficzną. Szczerze powiem, że chętnie widziałabym taką grafikę na ścianie w pokoju moich dzieci, czy to w formie plakatu, czy naklejki na ścianę.
Dałam szansę
Koniberkom i nie żałuję. Z pewnością sięgnę po pierwszy tom historii o tych latających, uroczych konikach. Mam nadzieję, że książka
Weroniki Szelęgiewicz, bo po prostu na to zasługuje :-).
Dziękuję za możliwość wzięcia udziału w tym BookTourze. Mam nadzieję, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z tą autorką :-)