Czytam sobie ma już 10 lat! Jest co świętować.

 Wtorek, zaczynamy listopad i jak to zwykle w tym czasie, naszło mnie na wspominki. Dzieciaki coraz więcej rozumieją i zaczynają zadawać konkretniejsze pytania. Jako, że jesteśmy na etapie nauki czytania, ostatnio Klara zapytała jaka była pierwsza książka, jaką przeczytałam. Nie musiałam się zastanawiać - Quo Vadis. Dziwny wybór jak na pierwszą lekturę, ale mój dziadek uważał, ze to dzieło wybitne, które trzeba poznać. No, ale wtedy nie było takich serii jak Czytam sobie. Dlatego z okazji dziesięciolecia serii, postanowiłam Wam jeszcze bardziej ją przybliżyć.


Czytam sobie

Już parę razy miałam okazję zachwalać tę serię. Uwielbiam ją! Jest fenomenalna. Mądra, ciekawa i wciągająca. Sama sięgam po nią z największą przyjemnością i niezmiernie cieszy mnie, że Klara też zaczyna interesować się tą serią.

Co w niej takiego wyjątkowego?

Różnorodność! To nie jest jeden autor piszący podręcznik do nauki czytania, czy inny elementarz ;-). W tej serii mamy do czynienia z różnymi autorami, różnymi tematami i różnymi ilustracjami. Wszystko po to aby zachęcić dzieci do czytania i to do czytania samodzielnego!



Gra Pierwsze Słowa.

Dzisiaj korzystając z dnia wolnego, przez prawie cały dzień graliśmy w grę Pierwsze Słowa. Nie sądziłam, że układanie liter w słowa będzie takie wciągające! Janek co prawda nie poczuł mojego entuzjazmu, ale przynajmniej dał trochę pograć Klarze. Moja córka natomiast była zafascynowana grą i gdyby nie moje obowiązki pewnie gralibyśmy cały dzień!






Jeśli chodzi o same zasady gry to zależą one głównie od nas i tego na jakim poziomie czytania jest dziecko. W przypadku Janka próbowałam go zachęcić do poznania liter i niektóre zaczyna już rozpoznawać. W przypadku Klary mogłyśmy pokusić się o trudniejsze zadania tj. układanie wyrazów na podstawie wzorów. Gra zawiera również karty z samymi ilustracjami bez podpisów co utrudnia ułożenie wyrazu.

Jak widzicie tak naprawdę wszystko zależy od tego, co chcemy przepracować z dzieckiem. Czy są to same litery, czy może rozróżnianie samogłosek i spółgłosek. Gra Pierwsze słowa oferuje bardzo wiele możliwości.

Zgarnąć z półki?

Zarówno sama seria Czytam Sobie, jak i gra Pierwsze Słowa są rewelacyjne. Wierzę, że niejednemu dziecku pomogą przełamać barierę strachu i niechęci przed czytaniem. Dlatego gorąco zachęcam Wam aby po nie sięgnąć!




Nowe gry od Egmont. Czas na naukę i zabawę!

 Planszówkowa środka. A w zasadzie karciana środa, ponieważ mam dla Was dzisiaj gry, które zdecydowanie zagoszczą u nas na dłużej. Może nie są skierowane do przedszkolaków, ale ja się przy nich bawiłam wybornie ;-).

Gry karciane od Egmontu



Egmont ma sporo ciekawych propozycji wydawniczych. Najczęściej przedstawiam Wam książki i komiksy.  Nie można jednak pomijać tak ważnego aspektu jak gry od tego wydawnictwa. Nie wiem, czy wiecie, pewnie wiecie, bo miałam okazję już prezentować je na swoim blogu, ale Egmont ma naprawdę całkiem pokaźną kolekcję.

Archimedes. Reiner Knizia.

Zacznę od gry, w którą (póki co) grałam tylko sama ze sobą. Niestety moje dzieciaki są jeszcze za małe na działania matematyczne, a innych chętnych w domu nie było (koty też jakoś nie były zainteresowane). Nie przeszkodziło mi to jednak w zabawie i sama siedziałam, wymyślając różne działania matematyczne.

Sama gra jest bardzo prosto, to trochę taki Piotruś z zadainami matematycznymi. Wygrywa osoba, która po 5 rundach będzie miała najwięcej punktów. Jak zebrać punkty? Na początek trzeba pozbyć się kart z ręki (za każdą kartę na ręku są punkty ujemne), a jak się ich pozbyć? Wystarczy ułożyć działanie matematyczne. Proste, prawda ;-).

No dobra, to nie jest do końca prosta gra, ponieważ działa tu czynnik losowy (karty są rozdawane) i nie zawsze możemy dopasować liczby do działań, ale właśnie na tym to polega. Trzeba kombinować no i dobrze liczyć, oczywiście ;-). 









Łap za słówka. Pomysłowa gra językowa.

Bardzo lubię takie łamańce językowe. Zwłaszcza kiedy mogę puścić wodze fantazji i np. nie używć litery a. Ciekawe prawda, sami spróbujcie. Przy tej gdzie ciężko jest tłumaczyć zasady na sucho, bo jak wiadomo język jest żywy i trudno uchwycić wszystkie niuanse. Jednak w wielkim skrócie w tej grze chodzi o kreatywność, kombinowanie i duży zasób słów, czyli wszystko to, co posiadają mole książkowe ;-). Chociaż nawet posiadając te umiejętności trzeba się czasami nieźle nagłówkować ;-).









Zgarnąć z półki?

Tak, ale... Nieee, nie będzie tu żadnych minusów, czy wad. Obie gry uważam za bardzo udane, ale zarówno Archimedes jak i Łap za słówka to gry dynamiczne, ale również potrzebujące czasu na zastanowienie, więc lepiej przygotować trochę czasu na rozgrywkę.





Razem rozwiążemy regularną rozgrywkę (Gadka Szmatka Junior. Alexander)

 Jak już wiecie z poprzedniego wpisu, siedzieliśmy w domu. Na szczęście dzieciaki szybko poczuły się lepiej, a podoba sprawiła, że dało się wyjść na spacer. Powiem Wam uffff... po paru dniach siedzenia w domu dobrze jest odetchnąć świeżym powietrzem. Dzięki takiemu dotlenieniu, lepiej się śpi. A jak się śpi to się nic nie mówi, przynajmniej świadomie. Dlaczego o tym wspominam, cóż... jako matka 4 latki i 2 latka, bardzo cenię sobie tę ciszę ;-). Klara mówi cały czas, odkąd wstanie, dopóki się nie położy, a i jak już leży to często jeszcze o czymś opowiada. Janek, jeszcze nie mówi, ale po doświadczeniu nabytemu z jego siostrą, nie będę go specjalnie zmuszać żeby zaczął ;-).

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić grę słowną, która odkryje przed Wami tajemnicę słów, o których istnieniu mogliście zupełnie zapomnieć. Trzeba naprawdę sięgnąć w głąb swojej wiedzy leksykalnej aby sprostać temu zadaniu ;-).


Gadka Szmatka to kolejna jesienna nowość od Alexandra. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona ta pozycją, ponieważ o ile w przypadku gier słownych często mamy do czynienia z wykluczeniem jakiejś litery tak tym razem jest zupełnie odwrotnie. W tej rozgrywce musimy stworzyć jak najdłuższe zdanie składające się ze słów zaczynających się na jedną, wcześniej wylosowaną literę. Dodatkowo mamy też określony temat, np. jeśli wylosowaliśmy temat warzywa i literę M to zdanie mogłoby brzmieć: Mała Marchewka miała marzenie i(zaimki są dozwolone) moczyła mokre młode majtki w morzu. Tylko wiecie, ja siedzę sobie wygodnie przed monitorem i piszę ten wpis, zupełnie inaczej się myśli kiedy masz na to określony czas.

Muszę przyznać, że nie jest to łatwe zadanie i naprawdę trzeba się nagłowić żeby stworzyć zdanie na określony temat z nakazaną literą. Jednak to tylko sprawia, że rozgrywka jest jeszcze fajniejsza. Gra przeznaczona jest dla dzieci powyżej 8go roku życia,  ale myślę, że ogarnięty 6 latek dałby sobie z nią radę. 





Warianty gry zapisane w instrukcji są dwa, ale są tak elastyczne, że bardzo łatwo można je modyfikować i nawet maluchy mogą spróbować swoich sił.

Bardzo fajnym pomysłem jest tytułowa szmatka, która podczas rozgrywki przekazywana jest w ręce aktualnego lidera, który zakłada ją sobie na głowę. Gra jest tak dynamiczna, że tak naprawdę w każdej rundzie może być inny lider, wszystko zależy od naszej kreatywności i ilości zdobytych punktów. 

Uważam, że jest to idealna gra na jesienny wieczór, ponieważ sprawia, że nasze szare komórki zaczynają intensywnie pracować. Prawie tak jakbyśmy wyszli na spacer ;-).

Akcja Atrakcja Aranżacja Alexander ;-).



świętujemy nasze nie-urodziny (Alicja w krainie słów. Egmont)

Kiedy siedzi się w domu dni zlewają się jeden ciąg. W tym tygodniu siedzimy w domu bardziej niż zwykle. Dzieciaki dopadła infekcja. Na szczęście to nic poważnego i mają wiele siły na zabawę. Nie oznacza to oczywiście, że ja mam aż tyle chęci ;-). Coś jednak robić trzeba, bo dłuższe nic nie robienie nie jest dla nas czymś normalnym. W takich chwilach cieszę się, że moje dzieci mają dużo swobody w wymyślaniu zabaw, bo nagle okazuje się, że umycie większość zabawek w wannie jest super zajęciem na dłuższy czas. Jedyne, czego żałuję to tego, że w tym tygodniu choroba zepsuła plany na herbatkę...

Mimo to dzisiaj chciałabym Wam przedstawić grę słowną, której daleko do statecznej rozmowy w angielskim stylu. Alicja w krainie słów to szalona konwersacja z Królową Kier, która jak wiadomo ma zawsze oryginalne pomysły. Tym razem wpadła na pomysł aby urządzić herbatkę, zaprosić śmietankę towarzyską ze swojego królestwa oraz...zakazać używania niektórych liter



Naszą uwagę przykuwa od razu pudełko. Ilustracje stworzone przez Asterman Studio oraz grafiki autorstwa Nikosa Rovakisa i Steliosa Kourtisa, sprawiają, że od razu wczuwamy się w klimat szalonej herbatki w towarzystwie Kapelusznika, Alicji, Białego Królika, czy innych postaci znanych z tej historii. Natomiast kiedy otworzymy pudełko... no tutaj dzieje się po prostu magia. Żywe kolory, piękne ilustracje, wszystko ładnie wydrukowane, żetony z czytelnymi napisami. B-A-J-K-A. No i jeszcze ta jedna mała rzecz, która (mnie) cieszy najbardziej. Imbryczek odmierzający czas i grający melodię. Nie znając zasad gry uważałam, że jest on totalnie uroczy i koniecznie chciałam go wypróbować. Jednak podczas rozgrywki już nie jest taki przyjazny, bardziej określiłabym go jako szalony ;-).



Jeśli chodzi o samą rozgrywkę to mam mieszane uczucia. Jest śmiesznie, kreatywnie, wesoło, ale nigdy nie uczestniczyłam w tak żywej rozgrywce i trochę pokonała mnie jej dynamika. Po prostu w Alicję w krainie słów trzeba zagrać parę razy, a wtedy rozgrywka staje się zdecydowanie łatwiejsza.

A więc, zasiądźmy do herbatki.

W grze może wziąć udział maksymalnie 8 graczy. Mamy do wyboru różne postacie z tej historii i każda z nich ma wyjątkową właściwość. Kapelusznik może wydłużyć czas swojej tury, a Alicja zdobywa dodatkowe punkt. Tak naprawdę wszystkie postacie mają ciekawe bonusy, dzięki czemu dynamika rozgrywki jest naprawdę bardzo przyjemna i nieprzewidywalna.



Warto też ustalić poziom trudności, ponieważ zakazanych liter może być aż 4, co jest już naprawdę wyzwaniem. Gra skierowana jest dla osób (bo już ciężko powiedzieć dzieci ;-)) od 10go roku życia w górę. Dlatego i ile dorosły jakoś poradzi sobie z  maksymalną ilością zakazanych liter, tak dziecko może mieć z tym problem. Można też, ale to już jest totalnie indywidualna sprawa, wykluczyć jakieś tematy rozmów. Oczywiście twórcy gry zadbali aby nie były to tematy kontrowersyjne tj. seks, czy religia, ale żeby nie podsuwać dzieciom pomysłów można wykluczyć np. ostre przedmioty ;-).






Kiedy już wygodnie zasiądziemy do herbatki wystarczy się tylko rozsiąść i... nie poddać się melodyjce imbryczka ;-). Tak naprawdę nie wiem, czy ma od odmierzać czas czy również dekoncentrować. Mimo to idealnie pasuje do klimatu gry jak i do samej historii o Alicji. Zastanawia mnie dlaczego twórca oryginału jak i twórczy licznych adaptacji nie wpadli na pomysł aby ożywić imbryk ;-).

Alicja w krainie słów to gra, w którą każdy powinien zagrać. Jest zabawna, dynamiczna i kreatywna. Podczas rozgrywki oczywiście można pić herbatę niczym angielski lord, ale nie zapomnijcie, że może być w niej jakiś szalony składnik, tymianek lub pokrzywa ;-). W tej zabawie przede wszystkim liczy się inwencja twórcza.


Tytuł:                 Alicja w krainie słów

Autorzy:            Chris Darsaklis

                           Spyros Koronis

Ilustracje:         Asterman Studio

Grafika:            Nikos Rovakis

                           Steliosa Kourtisa

Wydawnictwo: Egmont

Premiera:         18.11.2020


O innych ciekawych grach możecie dowiedzieć się na stronie projektu Grajmy!



Za tę niesamowicie bajkową i żywą grę, dziękuję Wydawnictwu Egmont




Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl