Niedziela. Dobrze, że jutro jest taka druga niedziela żeby odespać zmianę czasu ;-). Kiedy dzisiaj rano usłyszałam tupot małych stóp i zobaczyłam na zegarku 6.20, wiedziałam że to będzie długi dzień. Na szczęście pogoda za oknem dodała mi trochę energii i tak oto dotrwałam do obiadu ;-).
Dziś mam dla Was bardzo wyjątkowy wpis, zainspirowany skarpetkami. Ciekawi do jakich wniosków doszłam patrząc na moje stopy? Zapraszam na wpis ;-).
Jak tworzyć rodzinne wspomnienia?
Niedziela ranek. W zasadzie jeszcze prawie noc. Zawsze miałam bardzo lekki sen i dlatego od razu usłyszałam, że dzieciaki już wstały. Nie musiałam długo czekać na sprawdzenie tego, ponieważ zaraz do mnie przybiegły. Pierwsze co poczułam to zimne stopy na mim brzuchu. I wtedy przypomniały mi się słowa mojej babci: pamiętaj o skarpetkach. Jakże bliskie i zrozumiałe wydały się teraz te słowa. Chcąc nie chcąc wstałam i nałożyłam dzieciakom skarpetki. I tak jak Carrie Bradshaw z Seksu w wielkim mieście, zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę tworzy nasze rodzinne wspomnienia.
Proste, zwykłe momenty.
Okazuje się, że naprawdę nie potrzeba wiele. Czasami jest to zwykła rutyna, czasami promienie słońca mieniące się we włosach lub spacer po parku. Najważniejsze jest to aby nie wymuszać na sobie sztucznego entuzjazmu. Róbmy to, na co mamy ochotę, a nie to, co robią wszyscy wokół (no chyba, że też to lubimy). Dalekie podróże? Super nowoczesne gadżety? Ekstra ciuchy? Fajnie, ale nic nie zastąpi mi wspólnego, niedzielnego czytania. Kiedy nawet nie przebieramy się z pidżam. To jest to, co chciałabym (i raczej będę ;-)) pamiętać przez całe życie.
Skarpetki.
Jak już Wam wspominałam, to właśnie skarpetki skierowałby mnie na te tory myślowe. Pamiętam jak wysyłałam mojej babci zdjęcia Klary i Janka, którzy biegali na bosaka i zawsze było "a gdzie oni mają skarpetki?", "od nóg najbardziej ciągnie", "nałóż im skarpetki". Teraz jest już to bardziej w rama rodzinnej anegdoty, ale ta życiowa rada zostanie ze mną na długo, prawdopodobnie przekażę ją swoim wnukom ;-).
To nie jest tak, że ja mam jakieś obiekcje do skarpetek, przeciwnie bardzo je lubię! Uwielbiam patrzeć na unikatowe wzory, zabawne motywy, czy nawet (no niech stracę!) świąteczne klimaty. Uważam, że człowiek z kolorowymi skarpetkami nie może być smutny. Przecież w takiej sytuacji wystarczy spojrzeć w dół i kiedy zobaczy się np.
skarpetki w jednorożce to od razu humor się poprawia.
Zgadnijcie, które skarpetki wybrałam dla męża ;-). To wcale nie było złośliwe! Bardzo się ucieszył ;-).
A tak właśnie wyglądał nasz niedzielny poranek. Jeden z wielu wartych zapamiętania :-).
A Wy, macie swoje ulubione momenty, które zapadły Wam w pamięci? Koniecznie dajcie znać!