A co jeśli ta miłość ma jednak szansę? (Żniwiarz Dusz. Wydawnictwo Jaguar)
Poniedziałek. Mamy trochę wytchnienia od upałów. Można posiedzieć w domu, poczytać książki... Chociaż książki da się czytać wszędzie. Upał czy deszcz zupełnie nie przeszkadzają ;-). Dlatego mam dla Was dzisiaj kontynuację serii, która skradła moje serce i... chyba już pozostanie w tym miejscu.
Magia, bogowie i przeklęta miłość.
Pierwszym tomem zachwycałam się tutaj → Plemienna magia i panteon bogów. Totalnie pochłonęła mnie ta historia. Pomimo drobnych potknięć byłam po prostu oczarowana. Dlatego z wielkim zapałem zasiadłam do drugiej części.
Arrah pokonała swoją siostrę. Jednak zniszczenia jakich dokonała Efiya pozostawiają po sobie olbrzymie spustoszenie. Plemiona odeszły. Magia staje się zagrożeniem. Arrah staje się zagrożeniem, ponieważ pozostaje jedyną osobą zdolną uwolnić Króla Demonów. Dodatkowo dochodzą jeszcze niejasne wspomnienia i głos, który prowadzi do końca świata...
Bogowie to aroganckie dupki.
Obraz jaki przedstawia ta historia nie jest do końca jasny. Z jednej strony mamy bogów, którzy za wszelką cenę chcą powstrzymać swoją siostrę przed obdarowaniem demonów pewnym darem. Z drugiej mamy demony, które tak na prawdę nie są złe tylko walczą dla swojego króla. Wszystko sprowadza się do zakazanej miłości. Szkoda tylko, że bogów nie obchodzą takie małostkowe uczucia jak prawdziwa miłość i zrobią wszystko żeby usunąć zagrożenie.
Powtórka?
Pierwszym tomem byłam zachwycona. Były rzeczy, do których można było się przyczepić, ale sama historia była genialna. Miałam wielkie oczekiwania, co do Żniwiarza Dusz i chyba trochę się rozczarowałam.
Czytając drugi tom miałam wrażenie jakby to wszystko już było. Oczywiście fabuła jest bardziej rozbudowana, ale bardzo łatwo można znaleźć wątki i motywy, które pojawiły się w pierwszym tomie. Przykładem może być wędrówka na plemienne ziemie. Niby coś innego, a wydaje się jakby ta podróż już się odbyła.
Chaos
Jest to kolejna rzecz, do której muszę się przyczepić. Czytając Żniwiarza Dusz w pewnym momencie czułam się zupełnie zdezorientowana. Wydaje mi się, że autorka chciała za dużo zmieścić w tym tomie i przez to powstał chaos. Wydarzenia, które po sobie następują sprawiają, że w końcu nie wiemy, kto jest kim, gdzie odbywa się dana scena i jak do tego wszystkiego doszło. Przykładem może być finalna bitwa, która jest bardzo spektakularna, ale... nie do końca rozumiem jak się skończyła.
Ale...
Tak naprawdę więcej w tej historii pozytywów niż powodów do czepiania. Kląskanie na przykład występuje już tylko parę razy i nie razi tak w oczy ;-). A z rzeczy bardziej istotnych, w Żniwiarzu Dusz autorka skupiała się na przyczynach konfliktu między bogami (oriszami) i Daho (Królem Demonów). Dzięki temu mamy świadomość, że tę wojnę można zakończyć tylko w jeden sposób - unicestwieniem którejś ze stron.
Najważniejsza w tej historii jest miłość. Uczucie, które połączyło dwoje istot. Uczucie, które nie powinno mieć miejsca. Podoba mi się to jak bohaterowie walczą z tymi przeciwnościami. Jak miłość ich przyciąga, odpycha. Ciekawie czyta się o tym jakich wyborów dokonują zakochani żeby być razem. Kto wie jak skończy się ta historia. Może ta miłość ma jednak szansę?
Zgarnąć z półki?
Tak. To nadal świetna historia pełna niesamowitych zwrotów akcji, magii i płomiennego uczucia. Pomimo paru potknięć czyta się ją z zapartym tchem. To jedna z tych książek, którą chcesz skończyć czytać i nie chcesz kończyć czytać. Pozostaje tylko czekać na kolejny (ostatni?) tom tej historii, gdzie... bogowie będą mieli szanse pokazać bardziej ludzką stronę.