Moja martwa dziewczyna, czyli romans z cmentarzem w tle

 Dzień dobry w poniedziałek! Jak Wam miną weekend? Bo mi zdecydowanie za szybko. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam książkę, która... zaskoczyła mnie swoją nieciekawą fabułą. Dlaczego, zaraz Wam wszystko powiem.



Moja Martwa Dziewczyna.

Kiedy historia zaczyna się na cmentarzu to wiadomo, ze gdzieś w tle pojawią się zombie i inne zjawy. Tu zaskoczenia nigdy nie ma. Nietypowa jest para głównych bohaterów - Piotrek i Julka, którzy udowadniają, że miłość przekracza wszelkie granice, nawet śmierci. Wystarczy tylko żeby jedno z kochanków było zombie.

Byłam ciekawa tej historii, bo opis dawał obietnicę pewnej niezobowiązującej rozrywki i pewnie tak jest tylko, że nikt nie ostrzegał, ze to będzie takie... nijakie.

Czytałam kolejne strony śledząc w większość dialogi bohaterów naładowane emocjonalnymi i wulgarnymi przymiotnikami. Nic ciekawego. Fabuła co prawda dynamicznie posuwała się do przodu i sama historia jest dobrze opracowana to jednak zabrakło mi głębi w tym wszystkim.

Okey, Moja Martwa Dziewczyna nastawiona jest na dynamikę i młodego odbiorcę, który chłonie szybko i mocno, ale jak dla mnie to było trochę za bardzo szybko i za bardzo mocno. Moim zdaniem ta historia zyskała by więcej gdyby np. Kasia miała coś więcej do powiedzenia. 

Zgarnąć z półki?

Powiem Wam szczerze, że nie byłam zadowolona z lektury. Nie podobała mi się. Ale tak jak mówię jest to książka skierowana do młodszych odbiorców, którzy właśnie tego oczekują od lektury - aby było szybko, wulgarnie i konkretnie. Nie mogę polecić Mojej Martwej Dziewczyny, ale mogę zachęcić Was żebyście sami się przekonali, czy to lektura dla Was :-).

Seria Niefortunnych Zdarzeń, czyli makabra, horror i Słoneczko.

 Dzień dobry w piątek! Piękny dzień na zakończenie roku. Czas rozpocząć wakacje! Jakie macie plany? Długie urlopy, czy spontaniczne wyjazdy? Koniecznie dajcie znać!

Jak wakacje to i lista lektur jest zupełnie inna, prawda. Teraz czas na zabawę, przygodę i wszystko inne, na co będziecie mieć ochotę. Dlatego przychodzę do Was z propozycją rewelacyjnej serii do poczytania.


Seria Niefortunny Zdarzeń.

Miałam okazję już o niej pisać. Nie raz i nie dwa i chociaż to już  i  tom serii, nadal nie przestaje mnie niepokojąco bawić. Wszystko za sprawą klimatu, który ta historia prezentuje. Groteskowo i uroczo. Tak bym to określiła. A to przecież nie jeszcze nie koniec.

Każdy tom wciągam na dosłownie w mgnieniu oka. Dopiero co przyjeżdża kurier z paczką, a za chwilę jestem na ostatniej stronie ostatniego (wydanego) tomu. Nie wiem, jak to możliwe. Te książki są po prostu niesamowite. Niefortunne ;-).

Powiem Wam, że po lekturze mam straszą ochotę obejrzeć w końcu serial, ale boje się, że wciągnie mnie tak samo jak książka i zanim się zorientuje wszystko obejrzę. A tak, na spokojnie doczytam i dopiero potem będę porównywać oryginał z ekranizacją. A Wy, oglądaliście już może? Jak wrażenia?

Zgarnąć z półki?

Tak. Ta seria stała się już kultowa i myślę, że szkoda by było ją po prostu przegapić. Bardzo polecam!

Vi, dziewczynka szpieg. Licencja na luz. Historia szpiegowska dla dzieci

 Sobota. Ależ było atrakcji! Ten dzień totalnie mnie wykończył i mam po prostu ochotę iść spać. A Wam jak minął pierwszy dzień weekendu?

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić historię pewnej niesamowitej dziewczynki, która MUSI zostać szpiegiem. Dlaczego? Zaraz Wam o wszystkim opowiem.


Vi. Dziewczynka szpieg. Licencja na luz.

Vi to dziewczynka, która nigdy się nie nudzi, zawsze wyczuwa gdzieś przygodę i... nadchodzące kłopoty, więc kiedy jej rodzice (zajęci rozwodem) zaniedbują obowiązki służbowe (mama - tajna agentka, tata - złoczyńca, który przeszedł na dobrą stronę), Vi nie ma wyboru, MUSI zostać szpiegiem i uratować świat. W końcu nikt nie będzie czekał aż jej rodzice wezmą się do roboty. Ale czy mała dziewczynka da sobie radę z tak poważnym zadaniem? Na pewno warto się o tym przekonać sięgając po tę książkę.

Nie miałam okazji czytać wcześniej książek Maz Evans. Moje dzieciaki były po prostu za małe. Za to teraz, kiedy zaskakująco szybko kończą nam się nowe książki do czytania, na pewno sięgniemy po jej pozostałą twórczość.

Akcja, przygoda, niebezpieczeństwo, zaskakujące zwroty akcji i potężna dawka humoru, to cechy które charakteryzują twórczość Maz Evans. Jak zasiadałam do lektury Vi, myślałam że będzie okey, do przeczytania, do pośmiania się, ale będzie też książką jedną z wielu, a tu... Nie mogłam się oderwać, przeczytałam praktycznie na raz, a teraz czytam kolejny już z dzieciakami i po raz kolejny jest to dla mnie niesamowita przyjemność i frajda! Świetnie poprowadzona fabuła, bardzo realna a przy tym spektakularna jak dobre hollywoodzkie kino. Bohaterowie, którzy wzbudzają naszą sympatię lub niechęć. No i najważniejsze, sytuacje które mogłyby przytrafić się każdemu z nas. No, prawie każdemu ;-).

Zgarnąć z półki?

Tak jak już Wam wspominałam, ja jestem zachwycona i już czekam na kuriera z przesyłką, w której znajdują się pozostałe książki tej autorki. Więc szczerze i gorąco polecam sięgnąć po Vi. Na pewno zakochacie się tak jak ja!



Straszna rodzinna historia. Recenzja Serii Niefortunnych zdarzeń.

 Niedziela. Chyba dopada mnie jakieś przesilenie jesienne, bo mam ochotę zakopać się pod kołdrą i spać, chociaż za oknem przyjemnie świecie późnojesienne słońce. Chyba im starszy organizm tym bardziej odczuwa zmianę pór roku i dłużej się do nich przyzwyczaja. Co o tym myślicie ?

Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję niezwykłej serii, która zajmuje szczególne miejsce w mojej hierarchii książkowej, dlaczego? Zaraz Wam wszystko opowiem.


Seria niefortunnych zdarzeń.

I to już powinno powiedzieć Wam wszystko ;-). Przesympatyczne rodzeństwo ściąga na siebie pecha (i kłopoty) niczym magnez opiłki metalu. Kiedy tylko wykaraskają się z jednego problemu, wpadają w kolejny, większy niż poprzedni. Czy ta nieszczęśliwa seria kiedyś się skończy ? Jeśli tak to raczej nie prędko.

Chociaż lekturę tego cyklu mam już dawno za sobą, a serial na Netflixie oznaczony jest jako "obejrzyj ponownie" to bardzo chętnie zasiadłam do tych książek kolejny raz. Seria niby skierowana jest dla nastolatków, ale jej specyficzny klimat, specyficzny humor i postaci, sprawiają, że chętnie się do niej wraca.

Naprawdę nie chcę Wam streszczać tego, co dzieje się z rodzeństwem Baudelaire, ale już od samego początku nie mają łatwo. Cóż mogę powiedzieć... autor wrzuca swoich bohaterów na głęboką wodę i nie dość, że muszą szybko nauczyć się pływać to jeszcze nie dać się pożreć rekinom ;-),

Zgarnąć z półki?

Zdecydowanie! Jest to seria, która na stałe wpisała się już do kanonu książek, które po prostu trzeba przeczytać. Jest w niej wszystko, akcja, przygada, urocza rodzinka i kupa nieszczęść. Po prostu koniecznie trzeba ją poznać!

Tytuł:              Przykry początek/ Gabinet gadów

Seria:              Seria Niefortunnych Zdarzeń

Wydawnictwo:  Harperkids Polska 

Premiera:         12.10.2022




Miłość, młodość i... Recenzja Córki bogini księżyca.

 Sobota. Czas ogarnąć dom po długim weekendzie. Czy Wy też tak macie, że po dłuższym wolnym nie możecie dojść do ładu z porządkiem, czy tylko ja tego nie ogarniam ;-)?

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam wyjątkową książkę. Magiczną wręcz i chociaż główna bohaterka drażniła mnie trochę swoim uporem i determinacją to właśnie to sprawiło, ze nie mogłam się oderwać od tej historii. Ciekawi, co mnie tak wciągnęło? Zapraszam na recenzję.


Córka bogini księżyca.

Jak wiecie mitologia wschodnia jest mi bardzo bliska. Nie tylko ze względu na mangi, które czytam, ale przede wszystkim dlatego, że te historie mają niesamowity klimat. Dlatego, kiedy zobaczyłam Córkę bogini księżyca, wiedziałam że musze ją przeczytać.

Xingyin to młoda dziewczyna mieszkająca na księżycu. Chociaż czuje się samotnie, rozumie że jest to dla jej bezpieczeństwa. Kiedy jej matka zostaje ukarana za kradzież, dziewczyna musi uciekać ze swojego azylu. Trafia do Niebiańskiego Królestwa. Miejsca, które kusi różnymi cudami, ale... potrafi też dać bolesną lekcję życia. Czy Xingyin uda się uratować matkę, jak poradzi sobie w zupełnie obcym i nieznanym świecie? Czy znajdzie sojuszników? A może jej misja jest z góry skazana na porażkę? Na pewno nikt tu się nudzić nie będzie.

Wschodni klimat.

Jak już Wam wspominałam takie historie mają specyficzny klimat. Jeśli miałabym go opisać w paru słowach to porównałabym go do delikatnego jedwabiu z misternym wzorem, którzy przy każdym spojrzeniu, czy dotknięciu wywołuje uczucie mistycyzmu. To naprawdę niesamowite przeżycie, możecie mi wierzyć na słowo ;-),

Ale...

No nie może się obyć bez ale. Ale to takie trochę... z przymrużeniem oka ;-). Xingyin to dziewczyna, która prawie całe swoje życie spędziła sama. Kiedy musi uciekać z księżyca trafia do świata do świata pełnego ludzi i innych stworzeń. Jej misją jest uratowanie matki, ale jak ma to zrobić, skoro nie wie nic o miejscu, w którym się znalazła? Mimo wszelkich (a jest i całkiem sporo) przeciwności losu główna bohaterka z determinacją i uporem próbuje wykonać zadanie. I właśnie to czasami działało mi na nerwy. Były sytuacje, gdzie lepiej byłoby odpuścić i poszukać innej drogi. Sue Lynn Tan na szczęście potrafi prowadzić fabułę i przywary Xingyin nie zmieniały dynamiki akcji. Dlatego trochę się chcę tego czepić, ale tak nie bardzo ;-).

Zgarnąć z półki?

Ja jestem zachwycona, ale nie jest to obiektywna ocena, ponieważ po prostu lubię takie historie. Jednak chciałabym Was gorąco zachęcić do lektury, ponieważ przeżycie przygód razem z Xingyin to naprawdę czas, który nie można uznać za stracony. 

Tytuł:              Córka bogini księżyca

Autor                Sue Lynn Tan

Tłumaczenie:    Anna Hikiert-Bereza

Wydawnictwo:  Young

Premiera:         12.10.2022

A jeśli szukacie innych ciekawych propozycji czytelniczych, koniecznie zajrzyjcie do nowości Taniej Książki





Oddam brata za piątaka, czyli o trudnych relacjach z rodzeństwem. Wydawnictwo Skrzat.

 Czwartek. Styczeń w tym roku jest bardzo zaskakujący. Mam siłę, motywację, ba, nawet działam (najczęściej) zgodnie z planem, ale czuję się jakaś taka rozleniwiona. Patrzę na stertę ubrań i nie chce mi się jej ruszać, wchodząc do kuchni widzę góry naczyń i jakoś nie chce mi się ich ruszyć. Tłumaczę to sobie tym, że i tak robię dużo rzeczy i po prostu może mi się nie chcieć, ale... jakbym się bardziej zmotywowała to tych stert i gór wcale by nie było. Chociaż z drugiej strony odrobina bałaganu jeszcze nikomu nie zaszkodziła ;-).

Dzisiaj mam dla Was niezwykłą książkę, która przypomniała mi jak bardzo nie specjalnie i zupełnie nie złośliwe można zrobić komuś na złość. Mowa oczywiście o relacjach w rodzeństwie.


Oddam brata za piątaka (tylko żartowałem).

Głównym bohaterem jest ośmiolatek, który uważa, że ma głupiego starszego brata. Po co komu taki starszy brat? Wszystkiego zabrania, nie pomaga, wykorzystuje młodsze rodzeństwo. No po co on komu? Dlatego główny bohater postanawia to zmienić i go sprzedać... a to dopiero początek historii. 

Tak naprawdę jest to zbiór czternastu opowiadań, które łączy postać głównego bohatera. Moim ulubionym jest sprzątanie kuchni za pomocą oleju. Dosłownie widzę, jak moje dzieci, chętne do niesienia pomocy, biorą pierwszą lepszą butelkę i myją jej zawartością podłogę, a czy to byłby olej, czy płyn do podłóg, to już inna sprawa.

Wachlarz potrzeb emocjonalnych.


Czytając tę książkę, szybko można się przekonać, ze to nie tylko same zabawne historie i komedia pomyłek. Autorka bardzo sprytnie przemyca treści dotyczące emocji młodszego dziecka. Mamy tu cały wachlarz potrzeb emocjonalnych, od podstawowych tj. uwaga, czy zainteresowanie, do bardziej skomplikowanych, jak wskazanie właściwej drogi postepowania, czy zignorowanie kolejnego "dziwnego" pomysłu. Powiem Wam szczerze, że czytało się to naprawdę ciekawie. Z jednej strony jako osoba dorosła wiem, że strach z powodu rozbicia szklanki jest irracjonalny, z drugiej jako ośmiolatka pewnie sama się tego obawiałam. 

Zgarnąć z półki?

Zdecydowanie tak. Tak jak już Wam wspominałam, ja bawiłam się świetnie. Przypomniałam sobie ile drobnych złośliwości sprawiałam młodszej siostrze. Tak po prostu, bez konkretnego powodu. Przypomniałam sobie też wiele sytuacji, w których działałyśmy razem i było naprawdę fajnie. Także jak najbardziej polecam lekturę Oddam brata za piątaka (tylko żartowałem).

Tytuł:              Oddam brata za piątaka (tylko żartowałem)
Autor:             Elżbieta Jodok-Kula
Wydawnictwo: Skrzat
Premiera:        01.12.2021



Willa, dziewczyna z Mrocznej Jamy. Przedpremierowa recenzja powieści Roberta Beattyego. Wydawnictwo Literackie.

 Czwartek. Ten tydzień mija naprawdę zaskakująco szybko. Niestety musiałam zupełnie odpuścić plan, ponieważ nagle pojawiło się wiele okoliczności, które nie pozwoliły na realizację wszystkiego. Trudno, zaplanuję wszystko inaczej, może tym razem się uda ;-).

Dzisiaj mam dla Was przedpremierową recenzję niesamowitej książki Willa, dziewczyna z Mrocznej Jamy.



Willa, dziewczyna z Mrocznej Jamy.

Opis wydawcy:

Uczono ją, że trzeba kraść, żeby przetrwać, że światłoluby to ucieleśnione zło, a dobrem nadrzędnym jest klan. Chciwość i zajadłość przewodzącego mu padarana doprowadziły jednak do upadku ród Feiran. Głucha Jama uległa zniszczeniu. Willa zbudowała sobie nowy świat, zdobyła nową rodzinę i pogłębiła umiejętności, które przez lata wpajała jej babka. Niestety bliskim dziewczyny (roślinom, zwierzętom i ludziom) ponownie zagraża niebezpieczeństwo. Groźni są nie tylko nie znający umiaru drwale, którzy w imię dobrego zarobku i rozwoju cywilizacji bezlitośnie karczują lasy porastające Wielkie Góry Mgliste, ale i nowa mroczna siła, która narodziła się na zgliszczach byłej siedziby Feiran... 

Czy Willa zdoła uchronić tych, których kocha? Co czeka ostatnią czarownicę z klanu leśnych ludzi? I czym są cieniste stwory niosące ze sobą przeraźliwy chłód, śmierć i zapach zgnilizny, które pojawiły się ostatnio w leśnych ostępach? Czy staną się sprzymierzeńcem, czy wrogiem dziewczyny?


I co myślicie? Bo ja zasiadałam do lektury z wielką ciekawością. Już pierwsza część Willa, dziewczyna z lasu była bardzo zachwalana przez czytelników. Niestety nie udało mi się jej przeczytać. Jednak kiedy w moje ręce wpadła druga część przygód Feiranki, miałam wielkie oczekiwania i... Robert Beatty sprostał im w 100% a nawet 200!

Natura nie jest ani dobra ani zła.

Może słyszeliście o akcji uratowania niedźwiadka przed wilkami? Rozgorzała wielka dyskusja na temat tego, czy powinno się go ratować. Natura rządzi się swoimi prawami i nie powinniśmy w nie ingerować. Z drugiej strony jeśli mamy okazję uratować czyjeś życie to czemu z niej nie skorzystać? Natura nie jest ani dobra, ani zła. Zwierzę, które zabija nie jest okrutne, to zwierzę chce przeżyć.

O tym właśnie jest Willa, dziewczyna z Mrocznej Jamy. O prawdziwej stronie natury. O jej magii i o tym, że głodu ludzkiej natury nie da się tak łatwo zaspokoić.

Zgarnąć z półki?

Zdecydowanie! Warto zapoznać się z tą historią zanim powstanie ekranizacja ;-). A z tego, co wiem Robert Beatty juz pracuje nad scenariuszem :-).

Tytuł:              Willa, dziewczyna z Mrocznej Jamy.
Autor:             Robert Beatty
Tłumaczenie:  Łukasz Małecki
Wydawnictwo:Literackie
Premiera:       26.01.2022



Nieznośna Niepodległość. Horrrendalna Historia Polski. Harper Kids - recenzja.

 Czwartek, 11 listopada. Wielkie święto mające na celu przypomnienie, że Polska nie zawsze była wolna i niezależna. Przyznam się Wam, że nie uważam się za wielką patriotkę, ale szacunek do narodowych symboli i dumę z bycia Polką (w przypadku Janka - Polakiem), staram się przekazywać moim dzieciom od małego. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić historię z lekkim przymrużeniem oka.


Horrrendalna historia Polski

Miałam już okazję opowiadać Wam o tej serii i już wtedy byłam nią zachwycona. O Sarmatach, Zaborach i paru innych kwestiach historycznych możecie poczytać tutaj: Z takimi książkami...
Historia to zbiór dat i osób. To życie, które toczyło się kiedyś. Nie zawsze i nie wszystko jest dla nas interesujące bądź ważne. No bo co Nas obchodzi, że jakiś Prusach ostrzy sobie zęby albo że Moralność Pani Dulskiej był pierwszy polskim filmem dźwiękowym. Na co komu te informacje? Ale jak spojrzymy na to z szerszej perspektywy to wszystko jest istotne dla historii...

Nieznośna Niepodległość

Najnowsza część serii Horrrendalna historia Polski opowiada o odzyskaniu przez Polską niepodległości. Dzięki tej książce możemy poznać bliżej kalendarium wydarzeń po wybuchu I Wojny Światowej. Powiem Wam, że byłam zaskoczona skalą na jaką były podjęte działania tylko w polskiej sprawie. 

Ale... horrrendalna historia Polski to nie tylko zbiór najważniejszych wydarzeń. To również całe tło, które bardzo oddziaływało na konkretne wydarzenia. Nie będę tutaj się zagłębiać w szczegóły, ale powiem Wam, że jest to naprawdę dobrze napisana książka historyczna z solidną dawką wiedzy, podaną w przystępny sposób. W końcu to książka dla młodzieży!




Bardzo podoba mi się sposób w jaki to wszystko zostało przedstawione. Mamy tu nie tylko konkretne daty i wydarzenia, ale też nico lżejszej historii, czy nawet anegdot. Pamiętam jak ucząc się do sprawdzianów na lekcje historii, zawsze denerwowało mnie, że to tym wszystkim nie ma życia. Daty, wydarzenia, osoby, koniec. A przecież temu wszystkiemu towarzyszyło normalne życie. W tej serii udało się to zrobić, udało się ożywić historię i pokazać ją na tle innych, mniej znanych wydarzeń.

Zgarnąć z półki?

Tak jak już Wam wspominałam, ja jestem zachwycona tą serią. Mam nadzieję, że przysłuży się moim dzieciom w przyszłości i będą chętnie sięgać, a póki co, ja z nich chętnie korzystam ;-).

Seria:                Horrendalna Historia Polski

Tytuł:                Nieznośna Niepodległość

Autor                Małgorzata Fabianowska i Małgorzata Nesteruk

Ilustracje:         Jędrzej Łaniecki

Wydawnictwo:  Harperkids Polska

Premiera:         27.10.2021



Czas wyruszyć w kolejną bajkową podróż. (Wuj Krasnolud. Pani Strach i Pan Złość)

 Jak to miło usiąść w sobotnie popołudnie i pisać o przygodach, które ostatnio się przeżyło. Byłam w Puszczy Knyszyńskiej, spotkałam Bazyliszka, no i oczywiście uratowałam świat. Nie byłam sama, pomógł mi jeden wujek. Pewnie się już domyślacie, kim on jest ;-).

O Wuju Krasnoludzie pisałam już >>TUTAJ<<. Byłam zachwycona tą historią. Znane i lubiane wątki fantastyczne, połączone w spójną i porywająca opowieść. Nie mogłam się doczekać, kiedy sięgnę po dalsze losy Emki i jej Wuja Krasnoluda. Muszę przyznać, że Kuba Sosnowski po raz kolejny sprostał moim wymaganiom i sprawił, że świetnie się bawiłam czytając jego kolejną książkę. 

Pierwszy tom historii o Krasnoludzie Karol i jego siostrzenicy kończy się tak, że nie ma żadnych wątpliwości, co do tego, że głównych bohaterów czekają kolejne przygody. Tym razem Emka, jej wujek oraz Hubert (kolega z klasy), muszą uratować świat przed Panią Strach i Panem Złość. Zadanie nie jest proste, ponieważ emocje jakimi karmią się główni oportuniści, nie tylko dominują we współczesnym świecie, ale również bardzo łatwo je wywołać u ludzi. Główni bohaterowie wyruszają w podróż, podczas której spotkają mityczne postacie oraz odwiedzą legendarne miejsca. Oznacza to, że nikt nie będzie się nudzić. Zwłaszcza czytelnicy ;-).


Podoba mi się to, że autor skusił się na polskie podania i legendy. Zawsze dobrze mi się czyta historie inspirowane mitami (nie ważne z jakiego kraju), ale zdecydowanie przyjemniej te o naszych rodzimych wierzeniach. Złotogrzywy żubr, Bazyliszek, duchy, latające chmurki. Wszystko to sprawia, że historia jest niesamowicie wciągająca i bajkowa. Nie można się od niej oderwać, no chyba że doczytamy do końca, wtedy już nie ma wyboru i trzeba odłożyć książkę ;-).

Warto również zwrócić uwagę na ilustracje. W drugiej części przygód Emki i Wuja Krasnoluda grafiki są bardziej komiksowe i dopracowane. Aneta Krella-Moch skradła nimi moje serce. Oceniając po okładce... jak bierzemy do ręki Wuja Krasnoluda. Pani Strach i Pan Złość, wiemy, że czeka nas porywająca przygoda czytelnicza, a to przecież tylko okładka ;-).

Podoba mi się również to, jakich zagadnień dotyczy ta książka. Tolerancja, pomoc, przyjaźń, przygoda. Autor pokazuje, że odkładając telefon/tablet/czy odchodząc od ekranu komputera możemy przeżyć wiele ciekawych przygód. Jestem zwolenniczką takiego podejścia, ponieważ dzieciństwo i beztroska (a przy tym nieskończona kreatywność i śmiałość) kiedyś się skończą. Wtedy można zasiąść do bardziej racjonalnego świata i technologii, póki co... polatajmy trochę na smokach ;-).

Kuba Sosnowski napisał bardzo ciekawą i inspirującą historię dla dzieci. Jestem bardzo ciekawa jak przygody Emki i jej wuja wyglądały by w wersji dla dorosłych, ponieważ w tej brakuje mi trochę głębi. Postacie są skonstruowane prosto (jak to w książkach dla dzieci), mają jednoznaczne cechy i cele. Nie ma w tym nic złego, ale jest to tak wciągająca historia, że równie dobrze brzmiała by z zakrwawionym toporem i wielką bitwą w tle ;-).

Jestem bardzo zadowolona z możliwości poznania dalszych losów Wuja Krasnoluda i Emki. Chociaż na końcu nie ma CDN, myślę że Kuba Sosnowski pozwoli nam jeszcze odbyć niejedną bajkową (wręcz legendarną!) podroż ;-).

Bardzo dziękuję autorowi za tę niezwykłą przygodę :-).


 


Well done Minecrafcie, well done. (Minecraft Kroniki Woodsword. Ostatnie Starcie. Harperkids)

 Kiedy dzieciaki smacznie już śpią, ja siedzę do późnych godzin nocnych i czytam książki. Jak już mnie jakaś wciągnie to skończę dopiero wtedy kiedy oczy zaczną mi łzawić, a umysł odłączy się jakieś 10 stron wcześniej. Ostatnio tak się akurat złożyło, że sięgnęłam po historię ze świata Minecrafta i wiecie, co? Naprawdę mnie wciągnęła!

Wspominałam Wam, że nie ogarniam Minecrafta. To jeszcze nie ten czas. Jednak w mojej bliskiej rodzinie mam prawdziwych fanów tej gry, dlatego chciałam ją trochę bliżej poznać, aby wiedzieć, czy chłopaki podczas rozmowy nie przyzywają jakiegoś przedwiecznego ;-). Okazało się, że ten świat jest bardziej złożony i ciekawy, niż myślałam.



Moje pierwsze wrażenie dotyczące Minecrafta? Co może być ciekawego w kwadratowej, pikselowej grafice i braku jakiejkolwiek fabuły? Ktoś wie? Ja nie wiedziałam. To było parę lat temu, zanim przyszły na świat moje dzieci i dzieci bliższych i dalszych krewnych. Kiedy zobaczyłam jak duże zainteresowanie wzbudza ta gra, postanowiłam dać jej drugą szansę. Zaczytując się w literaturze (no gdzież bym sięgnęła od razu do gry ;-)), zaczynam powoli łapać o co chodzi. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić kolejną małą cząstkę tego kreatywnego uniwersum.

Ostatnie Starcie to finałowa (?) część przygód piątki przyjaciół. Morgan, Ash, Harper, Po i Jodi wiedzą już, że coś złego dzieje się w świecie Minecrafta. Król przywoływaczy zmienił główny kod gry, cały wykreowany świat nagle staną w miejscu, nic nie można było zrobić pomimo wielkich chęci i determinacji głównych bohaterów. Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś włączył pauzę, tylko że postacie mogły się ruszać. Jak poradzą sobie główni bohaterowie? Jak wpłynie na nich wiadomość, że Ash musi się wyprowadzić? Kiedy wszystko stanie a morale upadną, trudno będzie wymyślić rozwiązanie. Jednak nie ma tego złego, te kreatywne dzieciaki poradzą sobie z każdym problemem i to w nie byle jaki sposób ;-)


Jak już wcześniej Wam wspomniałam, zaczytałam się w tej historii. Ciekawiło mnie jak poradzą sobie główni bohaterowie. Dodatkowo mogłam też dowiedzieć się paru rzeczy o Minecrafcie i to w całkiem przyjemny sposób, czyli mimochodem ;-).

Oprócz ciekawej fabuły podoba mi się również to, że jest wyraźne rozgraniczenie między świat realny a cyfrowy. Dzieciaki wiedzą, że to tylko gra i nie próbują łączyć tych dwóch światów. Moim zdaniem to bardzo ważne, aby pokazywać tę granicę, ponieważ jak donoszą media i różne badania, dzieciaki coraz częściej zatracają się w cyfrowym świecie i niestety, wcale nie chcą z niego wyjść.



Podoba mi się również to, że główni bohaterowie potrafią działać razem. Znają swoje dobre i mocne strony, dzięki czemu wszystkie akcje wychodzą im sprawnie. Oczywiście można się przyczepić, że fabuła jest za prosta, ale przecież jest skierowana do dzieci, a nie do starych wyjadaczy, którzy niejednego Creepera już zabili ;-).



Musze przyznać, że jestem ciekawa jakie przygody miała ta paczka przyjaciół w poprzednich częściach (ponieważ to już 5 tom ich perypetii). Chociaż nie mogę się doczekać kolejnych części, ponieważ o tym, że powstaną, jestem całkowicie pewna. Fabuła pozostała otwarta i gotowa na nowe, kreatywne historie ;-).

Tytuł:              Ostatnie Starcie

Seria:              Minecraft

Autor:             Nick Eliopulos

Ilustracje:        Luck Flowers/Chris Hill

Tłumaczenie:   Anna Hikiert

Wydawnictwo: Harperkids Polska

Premiera:         24.02.2021


Za możliwość przybliżenia się do polubienia Minecrafta, dziękuję Harperkids .




Tajemnica starego kurhanu (Wydawnictwo Alternatywne)

 Sobota, wieczór, co ja tu robię. Powinnam siedzieć wygodnie i się relaksować. Tyle, że ja się właśnie relaksuję. Uwielbiam pisać kolejne wpis. Uwielbiam odkrywać przed Wami nowe rzeczy. Uwielbiam to robić ;-). Więc zasiądźcie razem ze mną wygodnie i porozmawiajmy o pewnej książce.



Opis


Mały Max wraz z rodzicami i starszym bratem przeprowadza się do wymarzonego domu. W nowym miejscu wszystko wydaje się być idealne. Podoba im się zwłaszcza pobliski las. Pewnego dnia bracia postanawiają go zbadać. Ma to być zwykła przechadzka w celu rozpoznania okolicy. W pewnym momencie chłopcy tracą orientację w terenie…


Nagle na ich drodze pojawia się starsza pani, która oferuje dzieciom pomoc. Dzieci w lesie, starsza pani – skądś już znamy podobne scenariusze. Co czeka braci? W drodze do domu zaczynają coraz bardziej zbliżać się do jakiegoś dziwnego pagórka.


Jakie będą konsekwencje tej wyprawy? Czy stary, ukryty wśród drzew kurhan zdradzi swoją tajemnicę?

Jej rozwiązania szukać trzeba w zamierzchłych czasach, kiedy ziemia podzielona była jeszcze na księstwa, a ich władcy niekoniecznie przyjaźnie do siebie nastawieni. W bitwach spotykali się wojownicy z różnych części znanego świata i nie zawsze zwyciężało dobro.


Ta pełna intryg przeszłość zaczyna teraz wpływać na Maxa i jego rodzinę. Dodatkowo w ich życiu pojawia się pewien wyjątkowy pies.


No przyznajcie sami, jest w niej jakiś potencjał. Jednak ja miałam z nią straszny problem. Kiedy zaczęłam ją czytać pomyślałam "to nie może być dobre". Składnia jakaś dziwna, fabularnie też panuje jakiś chaos. Źle się to czytało po prostu. Ale nie poddałam się. Brnęłam przez kolejne strony aż stwierdziłam, że zabrakło mi kolejnych do przeczytania. Nie wiem dokładnie, w którym momencie się wciągnęłam, ale chyba kiedy akcja przeniosła się do innego czasu. To mi wystarczyło. Potem już poszło gładko.

Muszę jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. O ile fabuła (dość szybko, ale jednak nie od samego początku) się rozkręca to jest dość naiwna(?) Chodzi mi o to, że jeśli miałabym przypisać ją do jakiegoś gatunku to zdecydowanie byłaby to literatura młodzieżowa. To co w stylu - jest fajnie i wciągająco, ale mniej więcej wiesz, co się wydarzy. 

Nie myślcie sobie jednak, że będę się tylko czepiać. Czas jaki spędziłam z Tajemnicą starego kurhanu nie był stracony. Podobało mi się to jak wiele skrajnych emocji zostało zaprezentowanych. W jednej chwili mamy radość, zaraz strach, potem rozpacz. Wszystko się ze sobą miesza. Wszystkie emocje są bardzo intensywne w odbiorze. Ciężko to określić, ale jeśli miałabym porównać to do czegoś, co jest nam znane to powiedziałabym, że to taka karuzela, na którą siada się pierwszy raz. Jest podekscytowanie, niepewność, radość i strach, wszystko na raz, wszystko mocno odczuwalne i to rozczarowanie, kiedy przejażdżka się kończy...


Jak sami widzicie ciężko wypowiedzieć się jednoznacznie na temat Tajemnicy starego kurhanu. Niby na początku się kręci nosem, ale strony jakoś mijają, rozdziały się zmieniają i nagle jest koniec. Czy mi się podobało? Tak, ale.... no sami widzicie. Jest się do czego przyczepić, ale i wciąga mocno ;-)


Za możliwość przejażdżki na tej karuzeli dziękuję Wydawnictwu AlterNatywnemu




Polscy Superbohaterowie. Mieszko I (Wydawnictwo RM)

Witajcie w ten... chyba czwartek. Gdybym codziennie nie skreślała z Klarą dni w kalendarzu, pewnie nie wiedziałabym jaki mamy dzisiaj dzień. Trochę to smutne, trochę przerażające, ale niestety przyszło nam żyć w czasach epidemii i trzeba się do tego dostosować. Nawet jeśli obecnie tydzień ma aż 7 niedziel ;-). Mówię tu oczywiście o rodzicach tylko i włącznie zajmujących się dziećmi podczas narodowej kwarantanny, bo Ci, którzy pracują zdalnie, na pewno odczuwają to inaczej.
Dzisiaj wątek bardzo ważny - edukacja domowa. Mam to szczęście, że moje dzieci nie chodzą jeszcze doszkoły. Oznacza to, że ich edukacja wygląda inaczej i nie mają żadnych e-lekcji. Na moje drugie szczęście nauczycielki Klary udostępniają fajne materiały i pomysły na realizację różnych tematów. Na moje trzecie szczęście, sama szukam ciekawych pomysłów, które mogę zrealizować z dzieciakami (serdecznie pozdrawiam Karolinę z Nasze Bąbelkowo, która jest studnią, z której czerpię ;-) i Honoratę z Maluch w domu, która ma taką ilość inspiracji, że nie sposób wszystko zrealizować :-)).
Tak. Ja mam szczęście. Jednak obserwuję to, co wstawiają rodzice starszych dzieci, takich w wieku szkolnym. Krew mnie zalewa. Przepisz do zeszytu, naucz się definicji...nie będę komentować zaangażowania nauczycieli (w taką formę nauczania). Jedyne, co mogę zrobić to pogardliwie prychnąć na nasz system edukacji. EH! Szkołę skończyłam jakiś czas temu, ale chociaż trochę już minęło, nic się nie zmieniło. Wiem, że są nauczyciele, którzy naprawdę robią dużo żeby zachęcić dzieci do nauki, są też tacy, którzy nadają się tylko do... telewizji publicznej. Dlatego dzisiaj chciałabym Wam przedstawić książkę, która jest dobrą alternatywą dla lekcji historii. Dlaczego? Bo Magdalena Koziarek przedstawia nam żywą (no już nie ;-)) osobę.



Z historią u mnie jest tak. Znam, kojarzę, lubię czasami poczytać, ale nie jest to moja miłość, ani pasja. Z lekcji historii pamiętam, że starałam się zaangażować w lekcje i nauczyć o wszystkich wydarzeniach. Niestety kończyło się tym, że ogrom materiału mnie przerastał i wszystko mi się mieszało lub po prostu wypadało z głowy. Myślę, że to dość częsta przypadłość ;-), ale ile można zapamiętać suchych faktów ? Trzeba tchnąć w to trochę życia.  Bo daty to jedno, ale dowiedzieć się, że Bolesław Chrobry był zakładnikiem na dworze cesarskim to już zupełnie inna historia ;-)

Opis

Kiedy podczas warsztatów archeologicznych w muzeum Piotrek znajduje tajemnicze drewienko, nie przypuszcza, że właśnie wszedł w posiadanie narzędzia do przenoszenia się w czasie. Razem ze starszym bratem Tomkiem wyruszają w podróż do średniowiecza czasów Mieszka I, któremu towarzyszą w najważniejszych momentach życia. Stają się świadkami postrzyżyn księcia, jego chrztu i poznają historię najważniejszych bitew. Chłopcy przekonują się, że w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy… Kto jest prawdziwym właścicielem drewienka? I czego chce od chłopców tajemniczy pogański kapłan?

Wrażenia

Znam takie historie, często przenoszą do alternatywnych światów. Coś w stylu co by było gdyby? Tyle, że tutaj jest trochę inaczej. Bo główni bohaterowie nie trafiają do świata z odległej przeszłości. Lądują w naszej linii czasowej. Nic tu nie jest wymyślone, czy przekoloryzowane, ale mimo to, wszystko jest nieznane i niezrozumiane.
Bardzo podoba mi się to, że autorka używa słów, które niestety odchodzą już do lamusa. Kurhan, polepa, dzieża, czy wiele innych. Dzięki temu od razu możemy poczuć, że w czasach Mieszka I ludzie żyli inaczej niż by. Choćby dlatego, że mieli swoje nazwy na przedmioty codziennego użytku ;-). Myślę, że dla młodych czytelników to będzie zderzenie z czymś zupełnie nowym. Co innego czytać o Chrzcie Polski, a co innego czytać historię jak do tego doszło. 
Właśnie w taki sposób powinno się edukować. Magdalena Koziarek sprawiła, że ta historia ma sens. Teraz już wiem, co i dlaczego, a nie... 966 chrzest Polski. 






Nie można zapomnieć również o ilustracjach, które wykonała Elżbieta Moyski. Podoba mi się ta dbałość o szczegóły. Grafiki są zrozumiałe i czytelne, a detale sprawiają, że zaczynam sobie wyobrażać jak to wszystko wyglądało w X wieku. 

Mieszko I. Tajemnicze Drewienko to bardzo wciągająca lektura. Nasza historia dawno nie miała takich żywych rumieńców ;-).
A najlepsze jest to, że Wydawnictwo RM stworzyło całą serię o Polskich Superbohaterach!

Sami zobaczcie -> TUTAJ

Za możliwość ożywienia Mieszka I, dziękuję Wydawnictwu RM


Adela Jednorożec mimo wszystko (Wydawnictwo RM)

Alleluja i do przodu! Jak to już ktoś kiedyś powiedział ;-). Święta w tym roku bardzo inne, ale wierzę, że za rok będę tylko powodem do refleksji, a nie nowym standardem. Muszę przyznać, że te święta bardzo mnie rozleniwiły (bardziej niż zwykle ;-)). Nie trzeba było tyle sprzątać, tyle stać przy garach, tyle wszystkiego ogarniać. Jest to dla mnie po prostu kolejny dzień do przeżycia. To chyba właśnie ta rutyna trzyma mnie z daleka od złości i frustracji na zaistniałą sytuację. Staram się nie śledzić tego, co się dzieje, ale na niektóre rzeczy nie mogę pozostać obojętna. To jak konflikty, nie tylko polityczne, czy społeczne, ale te mniejsze, domowe, zaczynają dosłownie wybuchać. Nie wiem, jak można żyć z taką frustrację i agresją, ale tym na pewno będą zajmować się mądrzejsi ode mnie. Chodzi mi po prostu o to, że zamknięcie ludzi w ich (własnych!) domach, pokazuje, że ciężko żyć w izolacji. Może uda się nam docenić to, co mamy. Ja staram się cieszyć tą chwilą. Nie jest łatwo, to jasne, ale czy jest aż tak trudno?
Chciałabym przedstawić dzisiaj Wam książkę, która na pewno pomoże rozładować stres i napięcie. Wszystko dzięki temu, że jest napisana z dużą dawką humoru i (oczywiście ;-)) magii.


Opis

To ja, Adela. Koń prawie jak wszystkie inne, z jedną malutką cechą szczególną: mam róg na głowie. Na szczęście u Norberta, gospodarza, który przygarnął mnie do swojej zagrody, nikt nie robi z tego sensacji. Każdy ma tu swoje małe wady! I wszystko toczyło się w najlepsze aż do przybycia rzekomego specjalisty od jednorożców, który głosi wszem i wobec, że jestem legendarnym zwierzęciem! Też coś! Opowieści dziwnej treści. Już ja im pokażę, że magia nie istnieje!

Wrażenia

Bardzo zaciekawił mnie ten odwrócony schemat. Ja, jakbym miała okazję to bardzo chętnie udowodniłabym wszystkim, że jestem jednorożcem. Stworzeniem mitycznym, majestatycznym, tajemniczym, wspaniałym... No, ale dosyć o mnie, wracajmy do Adeli ;-)
Podobało mi się to w jakim miejscu Ludivine Irolla osadziła całą historię. Farma rodziny Dobromiłych to niezwykłe miejsce. Tutaj każde zwierze ma nie tylko swoją mniej lub więcej smutną historię, ale także każde z nich ma jakaś cechę szczególną. Spotkamy tutaj żółwia, który musi poruszać się na deskorolce, ponieważ nie ma tylnych łap, czy kozę, która straciła jeden z rogów, no i oczywiście najjjjjjjzwyyyklejszego konia z rogiem na głowie. Tylko, że ten koń pachnie poziomkami, ma różową grzywę i ogólnie bardzo się błyszczy od tego całego brokatu i cekinów.
Humor. Musiałam to aż wyróżnić, ponieważ bardzo mi się podobał ten aspekt fabuły. Adela ma po prostu dar do bycia zabawną. Jej tyrady, czy sam sposób myślenia, sprawiają, że nawet taki ponurak jak ja, się uśmiecha (wiadomo, śmianie się z dziećmi nie ma nic wspólnego z naszym własnym poczuciem humoru ;-). Inaczej jest kiedy w coś gramy, czytamy itd. inaczej kiedy słucham stand upu)
Najbardziej podobała mi się postać Norberta Dobromiłego, który jest właścicielem tej wyjątkowej farmy. Chociaż właściciel to raczej złe słowo. Bardziej pasuje opiekun. Norbert wszystkie zwierzęta traktuje jak własne dzieci. Troszczy się o nie. Sprawia, że czują się kochane i bezpieczne. Chyba właśnie takich bohaterów mi brakuje, dlatego bardzo przypadł mi do gustu. Prostolinijny i kochający. To wystarczy ;-).
Nie można zapomnieć również o ilustracjach pani Marie de Monti, która bardzo fajnie uchwyciła całą historię. Chyba najbardziej w pamięci zostaje koza Paprotka, która jako jedyna nie jest aż tak bardzo szczęśliwa. Pani Marie de Monti doskonale uchwyciła nie tylko jej cechy szczególne, ale również "sposób bycia". Jednak żeby przekonać się, że mówię prawdę trzeba samemu sięgnąć do książki ;-)


Ocena

Adelę jednorożca mimo wszystko czyta się z największą przyjemnością. Fabuła jaką stworzyła Ludivine Irolla jest nietuzinkowa i niebanalna. Bałam się, że czytając tę młodzieżówkę poznam wtórną historię o kolejnym jednorożcu. Jednak autorka zadbała o to żeby nie było tu kolejnych jednorożców tylko jeden, wyjątkowy, który wcale nie chciał być jednorożcem.
Uważam, że Adela skradnie serca wielu młodych czytelników. Ja na pewno zostawię książkę dla Klary żeby za parę lat (mam nadzieję, że nie będzie rosła tak szybko jak do tej pory ;-)) mogła poznać tę niesamowitą historię.

Za możliwość poznania hisotrii Adeli, dziękuję Wydawnictwu RM


ps. tym razem nie ma ciasta, bo w książce były tylko pyszne babeczki, a nie przypalone, tak jak to ja umiem najlepiej ;-)
Moje zdjęcie
Skarby na półkach
Kobieta, Żona, Matka. Piszę o tym co myślę, i robię. Najczęściej czytam książki i staram się aby moje dzieci wiedziały, ze są ciekawsze rzeczy niż siedzenie przed ekranem. Kontakt: skarbynapolkach@gmail.com kontakt@skarbynapolkach.pl