Niedziela. Dzień odpoczynku i relaksu. Dzieciaki oglądają bajki, a ja mogę zagłębić się w lekturze. Nic mi więcej do szczęścia nie trzeba. Dzisiaj mam dla Was książkę, z którą bardzo przyjemnie spędziłam czas. Jest to ten rodzaj literatury fantasy, który cenie sobie za dostarczenie porządnej dawki przygody i niezobowiązującej historii. Zapraszam.
Nie ma tego złego to typowa historia fantasy. Mamy drużynę indywidualistów, którzy połączyli swoje siły aby realizować zadania. Niby nic nadzwyczajnego, ale to właśnie takie utarte schematy sprawdzają się najlepiej.
Kociołek jest obiecującym kucharzem. No... może nie tylko, ponieważ mieczem też potrafi machać, ale gotowanie to jego główna profesja. Razem z żoną prowadzi karczmę, którą odziedziczył po ojcu. Jednak chęć przygody (i zarobku) jest silniejsza. Pewnego dnia wyrusza szukać przygód. Po drodze tworzy drużynę, która dzięki szerokiemu zakresowi umiejętności, podejmie się każdego zadania. Nawet walki ze Złem!
Gdzie ci herosi?
Historie o niezniszczalnych i nieśmiertelnych bohaterach nie biorą się znikąd. Trzeba sobie na to miano zasłużyć. Czasami to prawdziwe wydarzenia, jeszcze częściej koloryzowane ;-).
Tak właśnie jest z Kociołkiem i jego drużyną. Człowiek, goblin, krasnolud, rycerz, druid i elf. Nie powiem żeby to było coś nowego i odkrywczego w świecie fantasy, ale właśnie takie połączenia sprawdzają się najlepiej. Jest zabawnie, pomysłowo i ciekawie. Wszystko dlatego, że każdy członek drużyny ma zupełnie inny pomysł na wykonanie zadania, zgodny z własnym charakterem i postrzeganiem świata, np. elf Eliah jest jak kot, chodzi własnymi drogami, nie lubi kontaktu z ludźmi, ale mimo to pomaga drużynie jak umie, np. zabawiając porwaną królową i tak właśnie rodzi się legenda drużyny Kociołka. Mimo chodem.
Nie ma tego złego?
Podoba mi się ta gra słów. Marcin Mortka nie kombinował z nadaniem złu bardziej mrocznego imienia, czy nazwy. Zło to zło, nie ważne pod jaką postacią. Dodatkowo drugi człon tego przysłowia idealnie sprawdza się w tej historii. Na dobre im to wyszło, ale wcale łatwo nie było.
Epicka przygoda?
Nie do końca. Owszem drużyna walczy ze Złem, czasami musi wydostać się z nie lada opresji, rozwiązać zagadkę zaginionej karawany, czy odkryć dworską intrygę, ale... nie jest to spektakularne raczej użyłabym stwierdzenia naturalna kolej rzeczy.
Nie miałam do tej pory okazji poznać twórczości Marcina Mortki. Jest to moje pierwsze spotkanie z nim. Przejrzałam książki, które stworzył i przetłumaczył i jest w nich bardzo dużo literatury dziecięcej. Myślę, że może być to jedyny zarzut do Nie ma tego złego. Patrząc przez pryzmat jego twórczości. Jego najnowsza książka fantasy jest zbyt łagodna, a postacie nie mają takich problemów, jakie powinny mieć, czyli większych, dużych, przeje... bardzo trudnych ;-).
Zagarnąć z półki?
Oczywiście! To naprawdę kawał dobrego fantasy, przy którym każdy będzie się dobrze bawił. Chociaż historia mnie nie zaskoczyła, czytałam ją z wielką przyjemnością. Wszystko przez...
"...cycki - powiedział bard z pewnym żalem i pyknął z fajki. - Cycki, Kociołek, tyle spraw załatwiają, że głowa mała."
Tytuł: Nie ma tego złego
Autor: Marcin Mortka
Ilustracje: Piotr Sokołowski
Wydawnictwo: SQN
Premiera: 24.02.2021
Za fantastyczną przygodę z Kociołkiem i jego drużyną, dziękuję Taniej Książce.