Bluey. Wielki pop up. Recenzja.
Dzien dobry w tej oierwszy grudniowy poniedzialek. Mam dla Was super propozycję na zbliżajace sie mikolajki. Jeśli w Waszym domu rozbrzmiewa charakterystyczna melodyjka, a Wasze dzieci na hasło "pieski" reagują euforią – ten wpis jest dla Was.Dziś biorę na warsztat nowość, która przyciąga wzrok na półce w księgarni: "Bluey: Wielki Pop-up". Czy warto wydać na nią pieniądze? Czy przetrwa starcie z rączkami dwulatka? Sprawdziłam to dla Was!Co znajdziemy w środku?To nie jest kolejna zwykła książeczka do czytania na dobranoc. To inżynieryjne dzieło sztuki w wersji dla przedszkolaków.Książka zabiera nas do świata rodziny Heelerów w trójwymiarze.
Od razu po otwarciu uderza nas głębia i dynamika. Nie mamy tu tylko płaskich obrazków, ale rozkładane sceny z życia Bluey, Bingo, Bandita i Chilli.Główne atrakcje:Dom, możemy zajrzeć do środka ich kultowego domu na wzgórzu.Gry i zabawy: Sceny nawiązują do popularnych zabaw z serialu (np. Balonowa Gra czy Szpital).Interaktywność: Oprócz dużych konstrukcji pop-up, są też mniejsze klapki i elementy do pociągania, które wprawiają postaci w ruch.Uwaga dla rodzica: To książka typu "wow". Reakcja dziecka po przewróceniu strony jest bezcenna – elementy dosłownie wyskakują w naszą stronę.Jakość wykonania – test wytrzymałościTo najważniejsze pytanie przy książkach typu pop-up: Czy to się zaraz porwie?Wydawca postarał się o solidny papier. Elementy konstrukcyjne są dość sztywne i sprawiają wrażenie trwałych. Jednak umówmy się – to wciąż papier.Dla 3-4 latka: Idealna. Dziecko w tym wieku rozumie już, że trzeba być delikatnym.Dla 1-2 latka: Wymaga nadzoru. Wystarczy chwila nieuwagi, by Bandit stracił głowę, a Bingo wypadła z huśtawki.
To pozycja do wspólnego oglądania na kolanach rodzica, a nie do samodzielnego przeglądania.
Z


