Babel, czyli jak nauczyliśmy się żyć na zgliszczach cywilizacji.
Dzień dobry w ten deszczowy, poniedziałkowy wieczór. Za oknem niesprzyjająca aura, więc można spokojnie zasiąść do lektury. A że mam dla Was dzisiaj coś wyjątkowego, rozsiadzcie się wygodnie.
Babel. R.F. Kuang
Bardzo czekałam na te premierę od Fabryki slow. Kontrowersje jakie wzbudzała tylko pogłębiały mój apetyt. Dlatego kiedy zasiadłam do lektury miałam wielkie oczekiwania i po lekturze muszę stwierdzić, że... Zostałam z niemałą rozterka. Ale po kolei.
XIX wiek, Anglia świętująca swoją potęgę. Kolonializm i wyzysk. Tak w skrócie można nakreślić tło tej historii. A w centrum mały chłopczyk, pozbawiony rodziny, a jego jedyną szansą na przeżycie to tajemniczy profesor Lovell, który zabiera głównego bohatera do Londynu. Podczas podróży zostaje nadane mu nowe, bardziej brytyjskie imię, a Robin jako zupełnie nowa osoba zaczyna edukację. Priorytetem jest nauka języków tak aby w przyszłości móc manipulować sztabkami srebra.
Srebro cenniejsze niż złoto.
A jak już jesteśmy przy tym kruszcu to warto wspomnieć o tym, że jest magiczne! Przynajmniej kiedy odpowiednio się na nie wpłynie. Sztabki srebra służą do ulepszania świata. Po odpowiedniej modyfikacji potrafią wspomagać konstrukcje, rozpalać nie gasnąć ogień, sprawiać, że wszystko działa lepiej. Jednak jest parę ale. Sztabki wytwarzane są tylko i wyłącznie w Oksfordzie na wydziale translatoryki - inaczej zwanej Babel oraz ich cena jest tak absurdalna, że inne kraje nie mogą sobie pozwolić na ich transport, czy tym bardziej użytkowanie. Jednak są ludzie, którym taka niesprawiedliwość bardzo się nie podoba, a co za tym idzie postanawiają walczyć z tym nierównym systemem.
Jak się pewnie domyślacie Robin trafia do centrum tych wydarzeń. Z jednej strony jako student translatoryki kocha Oksford z drugiej będąc obcokrajowcem, wie jak bardzo niesprawiedliwy jest podział srebra. Co z tego wyniknie i jaką drogę wybierze główny bohater? Na pewno warto się dowiedzieć sięgając po Babel.
Ale...
No przecież, że nie mogło się bez tego obyć 😉. Sama kreacja świata bardzo mi się podoba. Zresztą, kto nie lubi klimatu XIXwiecznej Anglii, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Wodać ile pracy autora wlozyla w zebranie materiałów do tej powieści. Takiej bibliografii nie powstydzila by się żadna publikacja naukowa! Ale... Czy taka skrupulatność była aż tak potrzeba? Uważam, że nie. Zamiast tego wolałabym parę dynamiczniejszych wątków.
Miałam też wrażenie, że R.F Kuang przez całą powieść bardziej stara się nam wyjaśnić sytuację geopolityczna (oraz zachodzące w niej niesprawiedliwości) niż popchnąć fabułę do przodu. Szkoda, bo sama kreacja świata naprawdę daje dużo możliwości rozwoju tej historii.
Zgarnąć z półki?
No i widzicie, o tej książce mogłabym pisać i pisać, rozkładając ja na drobne elementy. Nigdy nie byłam lingwistka, ale muszę przyznać, że naukowe wywody jakie prowadzili ze sobą bohaterowie bardzo mi się podobały. Szkoda, że zdominowały tę historię, ale też nie mogę narzekać na czas spędzony na lekturze.
Myślę, że to jedna z ważniejszych książek tego roku. Opowiadająca o bardzo ważnych i tak naprawdę ponadczasowych problemach naszej cywilizacji. Dlatego zachęcam do zapoznania się i wypracowania własnej opinii na ten temat 😉.
Komentarze
Prześlij komentarz