Nietuzinkowa inspiracja Apokalipsą 18 + (Herezja miłości. 1-3. Waneko)
Dzisiaj wyjątkowo nie chcę komentować tego, co działo się wczoraj w naszym kraju. Nie ma słów usprawiedliwienia dla bandy kretynów, którzy mają za daleko do jakiegokolwiek myślenia. Jednak, to co dzieje się dookoła sprawia, że otwieram się na nowe sposoby postrzegania świata i uważnie słucham wszystkich argumentów. Oczywiście tych logicznych, bo na bełkot szkoda czas...
Dzisiaj temat dość kontrowersyjny. Osoby o bardzo konserwatywnych poglądach będą raczej zniesmaczone. Jednak uważam, że jest to tak ciekawa i nietuzinkowa historia, że szkoda by było nie podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
Zacznijmy od tego, czego można spodziewać się już po samej okładce. Herezja miłości to erotyk. Nazywany też hentai. A więc możemy być pewni, że w środku znajdziemy dość odważne ilustracje aktów seksualnych oraz innych związanych z tym czynności. Jak Wam już kiedyś wspominałam, erotyka, czy pornografia nie przeraża mnie. Nie jest ona dla mnie tematem, o którym nie mogłabym porozmawiać. Wiadomo, powinno mieć to granice dobrego smaku i intymności, ale uważam, że cielesność jest czymś tak naturalnym, że nie można się jej wstydzić.
Wracając jednak do okładki, od razu przykuwa naszą uwagę niezwykle zmysłowa kreska. Mi osobiście kojarzy się z Alichino, którą miałam okazję czytać bardzo dawno temu i bardzo mi się podobała, ponieważ też była związana z tematyką anielsko-diabelską. Dodatkowo nie mogę też odmówić jej (okładce) stylistyki Clampa, którego jak wiecie, uwielbiam ;-). Paleta barw jaka została zastosowana sprawia wrażenie przepychu i uduchowienia, co dodatkowo przyciąga i... kusi.
Jak już Wam wspominałam, doskonale wiedziałam, co mogę znaleźć w tej historii. Zawsze jedyne czego obawiam się w takich mangach to przerost formy nad treścią, czyli w skrócie więcej seksu niż fabuły. Na szczęście w Herezji miłości jest to na tyle wyważone, że dostajemy bardzo ciekawą historię z elementami erotyku, a nie odwrotnie.
Yoshino w wieku 13 lat zostaje osierocona. Tułając się od jednego krewnego do drugiego zaznaje tylko upokorzenia i molestowania. Pewnego dnia w antykwariacie znajduje książkę o przywołaniu demonów. Nie mając nic do stracenia przywołuje jednego z nich - Beliala i podpisuje z nim cyrograf. Demon od tego czasu aż do końca jej dni jest zobowiązany spełniać każde jej życzenie. Haczykiem w tej umowie jest to, że Yoshino w każdym miesiący musi zapłacić własnym ciałem. Nie jest to jednak manga perwersyjna. Więc Belial z konkretniejszymi akcjami czeka aż dziewczyna będzie pełnoletnia.
Sami widzicie, historia nie jest jakaś strasznie ociekająca seksem i perwersją. Dzięki temu mogłam skupić się na fabule i odkryć parę naprawdę ciekawych tematów do rozważań.
Pierwszą rzeczą, która uporczywie drążyła moje myśli było to, czy miłość może być karą? Taką przez którą się cierpi. Taką, która doprowadza do upadku. Nie chodzi mi o nieszczęśliwą i nie odwzajemnioną miłość, tylko o taką, której się wcale nie chce i przez to kocha się jeszcze bardziej? Ta manga niejako daje odpowiedź na to pytania.
Ciekawym wątkiem jest również prowadzenie przez Beliala albumów ze zdjęciami. Robi to dlatego, że Yoshino kiedyś miała takie życzenia. Okey. Była dzieckiem, chciała mieć jakieś pamiątki związane z "opiekunem", ale ta chęć z czasem jej minęła, a on dalej prowadzi te albumy, bo obiecał, że będzie spełniał jej życzenia do końca życia. Zastanowiło mnie, czy taka skrupulatność w realizowaniu zadań nie jest przypadkiem cechą nadprzyrodzoną. Rzadko zdarza się żeby ludzie realizowali jakieś zadania aż do swojej śmierci. Natomiast zarówno anioły jak i demoty czas nie obowiązuje, więc nie śpieszą się i mogą sobie pozwolić na taką skrupulatność.
Jest wiele takich smaczków, które sprawiają, że ten erotyk nie jest tylko durnym romansidłem. Jednak tutaj nie będę nikogo oszukiwać, to już trzeba po prostu lubić. I taką estetykę i zupełnie inne podejście kulturowe. Nie da się tego nie zauważyć, więc jestem w stanie zrozumieć, że nie wszystkim przypadnie do gustu ;-).
Za możliwość poszerzenia obszarów do przemyślenia, dziękuję Waneko.