Grunt to dobre wychowanie.
Kolejny tydzień za nami. Nie zauważyłam kiedy to się stało, ale zaczęłam planować to, o czym będę pisać. Już nie są to spontaniczne wpisy nie wiadomo o czym. Mój blog zyskał pewien rytm, co bardzo mnie cieszy, bo (dla mnie) to kolejna oznaka rozwoju.
#fitgeekmama
Jak niektórzy zauważyli, środowy wpis o kampaniach społecznych niestety się nie pojawił. Było to spowodowane pobytem w szpitalu Janka. Jak dla mnie cała sytuacja była bezsensowna i zdecydowanie na wyrost. Janek nie dostawał żadnych antybiotyków, nie gorączkował, ani nie miał żadnych innych poważnych objawów (z wyjątkiem kaszlu). Niestety musieliśmy spędzić tam cztery dni.
Pobyt w szpitalu to zawsze dieta. Nie ważne ile się zje, zawsze jakiś kilogram ucieknie. Tak było w moim przypadku. Stres, niedospanie, zmęczenie, spowodowały, że waga pokazała trochę mniej. Jednak nie jest to dobry sposób, dlatego teraz mogę wrócić do podstawowych zasad zdrowego żywienia. Nie będę już kombinować z dietami. Widzę, że to się mija z celem i mi nie wychodzi. Dzieciaki naprawdę wszystko weryfikują, a ja nie będę (bo mi się nie chcę ;-)) gotować trzech różnych obiadów. Dlatego, ogłaszam, co postanowiłam ;-):
1. woda!
2. mniej żreć
3. ruch
Jedyne nad czym muszę bardziej popracować to słodycze. Moja wola bardzo kuśtyka w tej kwestii, dlatego poszukam jakiś zdrowych słodkich przekąsek :-)
Myślałam, że będąc w szpitalu będę miała więcej czasu na czytanie. Janek pokazał jednak jak bardzo się myliłam. Jest to już prawie dziewięciomiesięczny bobas, co oznacza tylko jedno. W łóżeczku nie posiedzi. Chce się ruszać, wspinać i pełzać. O ile w domu nie ma problemu, tak w szpitalu to była straszna męczarnia. W jednym małym pokoju, gdzie zwiedził już wszystko, strasznie mu się nudziło, dlatego książki musiały cierpliwie poczekać. Jednak coś tam udało mi się przeczytać. Odświeżyłam sobie Edgara Allana Poe i... nie jest już dla mnie taki fantastyczny... Owszem, bardzo fajnie było sobie przypomnieć jego teksty, ale czar prysł. Myślę, że po każdą książkę trzeba sięgnąć w odpowiednim wieku, a z Edgara albo już wyrosłam albo jeszcze (znowu) nie dorosłam. Jednak nie można umniejszać kunsztu tego autora. Na pewno będę darzyła Jego twórczość wielkim sentymentem i jeszcze gdzieś kiedyś się o nią zahaczę ;-)
Totalnym zaskoczeniem było dla mnie Małe Licho i tajemnica Niebożątka Marty Kisiel wydawnictwa Wilga. Słyszałam sporo o tej autorce, same pozytywne rzeczy, ale jakoś nie byłam przekonana. Na początku pomyślałam, że to kolejna twórczyni kryminałów, dlatego nie szczególnie interesowałam się jej twórczością. Później okazało się, że otrzymała Nagrodę im. Janusza A. Zajdla, która dla mnie jest bardzo ważnym wyznacznikiem jakości Polskiej Fantastyki. Zasiadłam do lektury, ależ mogłam być zdziwiona. Małe Licho i Tajemnica Niebożątka to NIESAMOWITA książka, przeczytałam w ciągu jednego dnia (jakby Janek mi pozwolił to przeczytałabym na raz)! Zazwyczaj dawkuję sobie książki, wiem ile mogę i ile jestem w stanie przeczytać jednego dnia (ze względu na różne inne obowiązki). Tak od tej książki nie mogłam się oderwać. Magiczna historia pełna ciepła i... niesamowitości ;-). Ostatecznie przekonały mnie:
1. Bamboszki (samo to słowo jest puchate i przytulaśne).
2. Kibicowanie pomidorom żeby szybciej rosły (to mogą robić tylko ludzie (mali i duzi) z olbrzymią dawką wyobraźni i empatii).
3. Król Elfów Johanna Wolfganga Goethego.
Jest tylko jedna książka, którą przeczytałam równie szybko i równie mocno byłam nią zachwycona - Koralina Neila Geimana. Więc śmiało mogę powiedzieć, że Małe Licho i Tajemnica Niebożątka trafiła na podium mojej listy czytelniczej. Jeśli miałabym określić w dwóch słowach co mnie urzekło to powiedziałabym, że proza Marty Kisiel to połączenie Geimana i Pretchetta, a ich rekomendować nikomu nie trzeba ;-)
Bardzo się cieszę, że od razu zakupiłam sobie Oczy Urocze Marty Kisiel wydawnictwa Uroboros :-)
Aktualnie czytam Chłopaki z Dwudziestego Wieku Naoki Urasawa wydawnictwa Hanami. Jako, ze jest to manga, skończę na pewno bardzo szybko i przejdę do trzeciego tomu Viriona Andrzeja Ziemiańskiego.
Co do Chłopaków z Dwudziestego Wieku mogę powiedzieć, że się wkręciłam. Bardzo dawno nie czytałam żadnej mangi i teraz, przy lekturze dzieła Naoki Urasawy przypomniałam sobie za co lubiłam ten gatunek i żałuję, ze miałam tak dużą przerwę w czytaniu mang. Więcej opowiem w przyszłym tygodniu, bo przecież nie można oceniać książki po połowie ;-)#grunt to dobre wychowanie
Będąc w szpitalu mogłam obserwować innych ludzi (nie oszukujmy się, były to przeważnie inne matki). Wakacje to okres, w którym raczej się nie choruję, więc dzieciaków na oddziale było niewiele (10-15). Na szczęście stan zdrowia Janka pozwalał na wychodzenie na korytarz i krótkie spacery. Najczęściej chodziliśmy do świetlicy po nowe książki do czytania. Biblioteka oddziału dziecięcego nie jest pokaźnych rozmiarów, ale i tak znajdowaliśmy coś dla siebie. Tutaj niestety ukazała mi się smutna prawda. Byłam jedyną osobą, która korzystała z tych książek. Znam raporty dotyczące czytelnictwa w Polsce. Naprawdę jestem w stanie zrozumieć to, że rodzice są zmęczeni i zwyczajnie im się nie chce. Ja się uparłam na czytanie dzieciom. Czasami jestem zmęczona i mam cichą nadzieję, że nie będę musiała czytać, ale tak się nie zdarza. Potem uświadamiam sobie, że to naprawdę niewiele (czasu i chęci), a sprawia, że mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku rodzica. Rozumiem jednak, że nie wszyscy mają takie priorytety. Jednak chciałam tutaj skupić się na sytuacji związanej z pobytem w szpitalu. Dzieciaki często nie mogą wychodzić poza swój pokój (ze względu na przenoszenie różnych chorób), a rodzice nie wiedzą czym zając swoje pociechy. Do gry wchodzą oczywiście telefony. Co wygląda mniej więcej tak, że dziecko ogląda coś na telefonie, a rodzic ogląda telewizję. Uważam, że jeśli już jesteśmy zmuszeni siedzieć w szpitalu to wykorzystajmy ten czas. Ja mam ten komfort (na razie), że jestem w domu i mogę całą swoją energię poświęcić dzieciom, dlatego podczas hospitalizacji realizowałam (mniej więcej) swój typowy plan dnia. Rodzice, którzy pracują nie mają tego czasu aż tyle i to jest zrozumiałe. Dlatego dziwi mnie, że kiedy znajdzie się już chwila na wspólne spędzanie czasu, nie wykorzystują tego.
Oczekujemy od dzieci, że będą kreatywne i asertywne. Wciskając im telefon do ręki, zmniejszamy te możliwości. Wiem, że dzieciaki potrafią być męczące, denerwujące i inne ące, ale taka ich natura, tak poznają świat, tak rozwijają swoje umiejętności i przekraczają granicę (najczęściej cierpliwości rodziców ;-)). Mi nikt nie czytał w dzieciństwie, chociaż książki mnie otaczały. Wiem, że moi rodzice ciężko pracowali na to aby niczego mi nie brakowało. Ja mam teraz czas, który chcę poświęcić na wychowanie moich dzieci. Grunt żeby dać dzieciom możliwości i odpowiednie narzędzia aby mogły stać się swoimi najlepszymi wersjami :-)
Haha, mniej żreć a na zdjęciu ciacho :D ale nie martw się, tez tak mam:D
OdpowiedzUsuńojjjj, to tak tylko do zdjęcia... żartuję...zeżarłam ciacho ;-)
UsuńNiestety tak wygląda prawda, dać dziecku telefon i mieć świety spokój. U nas to nie przechodzi. Telefon dostaje młoda tylko w samolocie do oglądania bajek i czasami gdy musze ją wziąć ze sobą do pracy ale to są wyjatki. U nas co wieczór jest książka do snu, w dzien jakas bajka na tv i reszta to zabawa. Irytuje mnie widok dzieci zwisających nad telefonami. to smutne
OdpowiedzUsuńmoja mała ogląda prawie codziennie, przed snem (najpierw trochę ogląda potem idziemy czytać), bo w tym czasie mam chwilę zeby uśpić Janka ;-)
UsuńCzytałam Małe Licho i również mi się podobało. A co do pobytu w szpitalu to prawda nie da rady nic zrobić ja byłam z 3 latkiem w izolatce to dopiero była męczarnia.
OdpowiedzUsuńnie wiem jakbym sobie poradziła z moją jakby trafiła do szpitala, przecież to żywioł i miałaby siedzieć w tylko jednym pokoju, masakra
UsuńJa czytam teraz "Dziennik Anny Frank" tam też jest dużo o dobrym przedwojennym wychowaniu
OdpowiedzUsuńcały czas krążę gdzieś koło tej książki, ale jeszcze się na nią nie zdecydowałam
UsuńZ jednej strony się z Tobą zgadzam, ale z drugiej musisz wziąć pod uwage, że dziecko nie mogąc wychodzić poza salę, przyzwyczajone do ruchu, trudno zatrzymać w łóżku. Nie mówię, że telefon jest dobrym rozwiązaniem, ale czasem koniecznym na chwilę oddechu dla rodzica, dla którego szpitalna rzeczywistość nie jest również łatwa.
OdpowiedzUsuńnie chodzi mi o całkowity zakaz oglądania bajek na telefonie, chodzi mi o to, że jak już rodzice dadzą ten telefon to działa on przez cały dzień z przerwami tylko na jedzenie, a nie na wspólną zabawę
UsuńA limitu trzeba się trzymać, dzieciaki jak mają wyznaczone granice, to świetnie się w nich odnajdują.
Usuń"Małe licho" planuję zakupić :)
OdpowiedzUsuńbardzo polecam!
UsuńPamiętam, jak bardzo zachęcałam swoje dzieci do poznawania świata, na tyle mi się to udało, że później nawet pozornie żałowałam ich aktywności. ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że też szpitalny czas. Sama wylądowałam na kilka dni i znów się szykuje na jeszcze jeden raz - oby ostatni i więcej tam nie trafić.
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Was i nie chorować więcej, a jak już chodzi o chorowanie, to w domowym zaciszu :)
ojjj tak, zdecydowanie, w domu choruje się lepiej ;-)
UsuńNas na szczęście szpital minał, ale telefony tablety itp to standard u dzieci jak zauważyłam - smutne
OdpowiedzUsuńz córką nigdy nie byłam w szpitalu (oprócz momentu kiedy się urodziła ;-)), a Mały coś lubi co jakiś czas odwiedzić
UsuńUwielbiam książki Marty Kisiel, a Małe Licho uwielbiam. <3
OdpowiedzUsuńWiesz, że Oczy uroczne to kontynuacja serii?
właśnie dopiero się zorientowałam! Muszę kupić Szaławiła ;-)
Usuń"Małe Licho i tajemnica Niebożątka" jest genialna, a "Oczy uroczne" jeszcze lepsze :D Ja jestem zakochana w twórczości Marty Kisiel i życia sobie bez jej książek nie wyobrażam :D
OdpowiedzUsuńja już też, będę w miarę szybko uzupełniać kolekcję ;-)
OdpowiedzUsuńMałe Licho to u nas ostatnio hit. Przeczyałam ją z Jasiem juz da razy :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaintrygowalaś tym Małym Lichem. Współczuję pobytu w szpitalu. Co do zachowania innych rodziców, ja bym się wstrzymała z ocenami. Szpital to dość specyficzna sytuacja, rodzice mogą być tak wymeczwni czy zestresowani, że zwyczajnie dochodzą do kresu swoich możliwości. Ja staram się czytać dzieciom, tłumaczyć im świat i spędzać aktywnie czas. Alr zdarzają mi się momenty, że pekam, czuję, że nie mam ani odrobiny siły, włączam bajki i każe się wszystkim ode mnie na jakiś czas odczepic.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym Małe licho!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim życzę zdrowia dla pociechy, a jeśli chodzi o czytelnictwo, to ja nauczyłam się czytać w wieku 4 lat i potem bardzo to lubiłam, co mi zostało do dziś. A w czasach współczesnych telefony dominują. Jest jednak rozwiązanie - wgrać dziecku program do czytania ebooków na telefonie (ja taki mam) zamiast gier i może dzięki temu chętnie będą czytać
OdpowiedzUsuńNiestety, świat się zmienia, niektóre pasje ustępują miejsca innym, z jednej strony rodzi to postęp cywilizacyjny, z drugiej zastanawiam się, czy w dobrym kierunku.
UsuńUwielbiam Martę Kisiel, znakomita pisarka. Czekam na dalszy ciąg tej opowieści :) Pozdrowienia! https://zawszewksiazkach.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTylko nie bezstresowe wychowanie...
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że Wszy pobyt w szpitalu nie trwał dłużej i że już jesteście w domu! Życzę dużo zdrowia, bo to najważniejsze! A odnośnie fantastyki - ja jakoś nie umiem się do niej przekonać, choć kilka razy próbowałam ;)
OdpowiedzUsuńOch, ja pamiętam, jak moja siostra musiała z dwójką dzieciaków zostać w szpitalu (już nie pamiętam dokładnie, czy to było zapalenie płuc czy zapalenie oskrzeli) i jej dieta polegała na jedzeniu bułek z serem lub jakąś wędliną. Też wtedy trochę schudła... Ale najważniejsze, że u Ciebie nie było aż tak źle i szybko wróciliście do domu.
OdpowiedzUsuńA co do prozy pani Kisiel, to jeszcze jej nie znam, ale po wielu zachwytach już czuję, że stawiam jej wysoko poprzeczkę i boję się, że przez to się zawiodę. A już nie umiem jej zniżyć.
UsuńMałe Licho to coś dla mojego dziecka, akurat są wakacje więc mamy czas na czytanie :-)
OdpowiedzUsuńjak trzeba będzie to poczytam Twojemu dziecku "Małe Licho" ;-)
UsuńChociaz stronię od fantstyki to ksiązki Marty Kisiel w jakiś sposób mnie do siebie przyciągają, muszę się w końcu skusić
OdpowiedzUsuńDać dziecku telefon i mieć spokój. Najlepiej...
OdpowiedzUsuńOstatnio sama zaczelam planowac wpisy i stworzylam sobie excela, w ktorym ktorym zapisuje swoje pomysly na przyszlosc 🙂
OdpowiedzUsuńoo, o exelu jeszcze nie myślałam, muszę spróbować :-)
UsuńCałym sercem kocham twórczość Marty Kisiel. Nasza gwiazda 💫
OdpowiedzUsuńOj tak, jak już raz wpadnie się w pełen uroku świat Marty Kisiel, to trudno się z niego uwolnić, alleluja!
OdpowiedzUsuńHmm mniej jeść, a tym bardziej słodkiego, też by mi się przydało ale mam świeżo upieczoną drożdżowe więc to nie przejdzie haha
OdpowiedzUsuńTeraz rodzice tak robią, dają telefon dziecku, żeby mieć spokój :-\
OdpowiedzUsuńKsiążkę znamy, nam bardzo się podobała
OdpowiedzUsuńBiedny Janek. Znam pobyty w szpitalu, dość często z moim małym tam lądujemy :/ I czasu na czytanie jest mało. Mam nadzieję, że już wszystko dobrze. "Małe Licho" to świetna książka!
OdpowiedzUsuńOjej jak ja nie lubię szpitali, a jeszcze z takim małym dzieckiem to już w ogóle masakra. Niech wraca szybko do zdrowia.
OdpowiedzUsuńKsiążek nie znam i chętnie zapoznam.
Teraz rodzice tak robią, dają telefon dziecku, żeby mieć spokój . Całym sercem kocham twórczość Marty Kisiel. Nasza gwiazda
OdpowiedzUsuńCzytaliśmy Małe Licho, świetna książka.
OdpowiedzUsuńDziennik Anny Frank polecam :)
OdpowiedzUsuńNa mnie tez te dwie książki czekają. I wiele innych. Kiedy ja znajdę na nie wszystkie czas?
OdpowiedzUsuń