Starszy pan i kot - opowieść o tym jak samotność zwalczać kotem.
Czwartek. To mój ostatni wpis w tym tygodniu. Czas w końcu umyć te okna 😉! Chociaż pogoda za oknem wcale mnie do tego nie zachęca. A Wam jak idą przygotowania do świąt?
Dzisiaj jako, że mamy czwartek nie może zabraknąć mangi. A żeby było Wam ciepło i puchato na świeta, wybrałam historię o pewnym kocie i jego panciu. Zapraszam na recenzje Starszego pana i kota.
Starszy pan i kot.
Uwielbiam tę mangę! Nie ma to jak siąść po ciężkim dniu i zatopić się w historię o tym ile szczęścia może dać posiadanie zwierzaka. Zwłaszcza kiedy możesz rozsiąść się wygodnie w fotelu z własnym mruczkiem na kolanach 😉.
W najnowszych tomach Starszego Pana i kota możemy poznać bliżej rodzinę pana Kandy. A dokładniej, jego dwójki dzieci i łączące go z nimi relacje.
Okazuje się, że żadne z nich nie poszło w ślady ojca. Starsza córka zajmuje się badaniem insektów, a syn, owszem tworzy muzykę, ale dla innych. A gdzie w tej części histroii miesiące dla Fukunaru? To kot, on się zawsze gdzieś wciśnie 😉.
Podoba mi się rytm tej historii oraz to, że autorka (?) Konsekwentnie wprowadza rodzeństwo Fukumaru. Dzięki temu opowieść wydaje się pełniejsza i po prostu ciekawsza.
Zgarnąć z półki?
Jestem ciekawa jak potoczy się dalej ta historia. Czy wszystkie kociaki znajdą kochające domy? Czy rodzeństwo Fukumaru jest szczęśliwe? No i oczywiście, czy główny bohater i jego pancio zobaczą razem kwitnące wiśnie. Na pewno warto sięgnąć po tę mangę. Jest w niej tyle emocji i puchatości, że po prostu nie można się jej oprzeć
Na pewno jest się czym zainteresować.
OdpowiedzUsuńTo naprawdę ciekawa propozycja.
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie tego tytułu.
OdpowiedzUsuńSprawdzę czy jest dostępna w bibliotece.
OdpowiedzUsuńDobrze jest skusić się na ciekawe wydanie.
OdpowiedzUsuń